Opowiedziała o kulisach pracy w RARS. Jedna z osób zamieszanych w aferę RARS udzieliła pierwszego wywiadu po wyjściu z aresztu. Justyna Gdańska, była dyrektorka działu zakupów w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada o kulisach pracy w agencji i jej zamówieniach. Justyna Gdańskapoprosiła, by używać jej pełnego nazwiska, choć postawiono jej zarzuty i grozi jej do 10 lat więzienia za „przekroczenie uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, które miały polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów”.Afera RARS - o co chodzi?W sprawie chodzi głównie o Pawła Sz., twórcę marki Red is Bad, który – według ustaleń CBA – przyjmował od Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych lukratywne kontrakty na towary spoza swojej branży, które kupował tanio i sprzedawał agencji z przebitką, bez zachowania rynkowych cen.W ciągu trzech lat na jego konta wpłynęło 500 mln zł. Obecnie ukrywa się za granicą. Sąd Okręgowy w Katowicach utrzymał w mocy decyzję o aresztowaniu go na 90 dni. Sąd nie uwzględnił w środę zażaleń obrońców Sz. w tej sprawie. Wciąż czeka na rozpatrzenie jego wniosek o list żelazny. Kolejną główną figurą w areszcie jest Michał K., były prezes agencji, który również zbiegł za granicę. Został zatrzymany przez brytyjską policję, przebywa w areszcie.Justyna Gdańska, jak tłumaczy, była w środku łańcucha. Na łamach Wirtualnej Polski wyraziła ubolewanie tym co zrobiła, zapewniła, że przyjmie karę ze skruchą. Nie odpowiedziała na wiele pytań, tłumacząc toczącym się w sprawie śledztwem.Jak mówiła w wywiadzie, pracowała w PKO BP, jednak po urlopie macierzyńskim jej stanowisko było zajęte, potrzebowała pracy, tak z polecenia trafiła do działu zakupów RARS (wówczas Agencja Rezerw Strategicznych). Jak dodała, ówczesny prezes zmienił strukturę RARS, część zakupów była przekazywana w trybie niejawnym od premiera, część w ramach przetargów publicznych.„Prezes też nie miał decyzyjności w każdej sprawie. Ostateczny stempelek na decyzjach kierunkowych stawiał KPRM” – mówiła Justyna Gdańska w rozmowie z WP. Podkreśliła, że RARS „jest agencją wykonawczą i nie ma kompetencji pytać, dlaczego ma kupić to czy tamto”.Nie rozwodziła się nad detalami zakupów po awansie na stanowisko dyrektorki biura zakupów. Wspomniała jedynie, że „towarzyszyła jej zdziwienie i wewnętrzna niezgoda na to, co widzi”. „Wydatkowania dla niego setek milionów złotych nie da się ani obronić, ani uzasadnić, ani usprawiedliwić. Nic więcej - poza tym, że starałam się unikać z nim kontaktu - nie zdradzę” – powiedziała w kontekście Pawła Sz.List żelazny dla byłego prezesa RARS? „Sąd rozpatrzy wniosek”Opowiedziała też o zwolnieniu z pracy, a także doprowadzeniu do prokuratury przez CBA. Dodała, że wie, dlaczego została aresztowana i czego się dopuściła, zaprzeczyła, by ktokolwiek zachowywał się w stosunku do niej nieprofesjonalnie. W tymczasowym areszcie spędziła 5 tygodni. Co dalej z Michałem K.?Jak pisaliśmy w TVP.Info, Justyna Gdańska w lipcu przyznała się do popełnienia przestępstwa. Podczas przesłuchania zeznała, że działała na polecenie osób, które narzucały jej preferencyjne traktowanie określonych firm.„Polecenia, żeby zamawiać u niego (S. i jego wspólnika Dominika B.) wychodziły od Michała K. na karteczkach, w trakcie rozmów na osobności” – powiedziała śledczym Justyna G., której zeznania cytowała „Gazeta Wyborcza”.Michał K. i Paweł Sz. uciekli z kraju? Służby mają dowodyCo do Michała K., wszczęto procedurę ekstradycyjną, lecz ta może potrwać miesiącami. Pełnomocnik byłego prezesa RARS poinformował że jego klient „będzie podejmować starania, aby gwarancje przewidziane przepisami brytyjskiego prawa objęły go ochroną”.Michał K. chce odpowiadać z wolnej stopyDo wniosku załączone zostało osobiste oświadczenie Michała K. potwierdzające chęć stawiennictwa do prokuratury w Katowicach i podjęcia osobistej obrony w postępowaniu przygotowawczym, odpowiadając z wolnej stopy.Pełnomocnik podkreślił w oświadczeniu, że wniosek zawiera również propozycję kwoty poręczenia majątkowego, który to środek zapobiegawczy z pewnością wystarczy dla zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania. Brytyjski sąd nie zgodził się jednak na zwolnienie Michała K. z aresztu za kaucją.