Fałszywe konta masowo straszyły ludzi. „W czasie pierwszych kryzysowych dni powodzi dezinformacja w internecie ze strony białoruskich i rosyjskich służb wzrosła o 300 procent" – przyznał wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Niektóre wpisy, dla trudniejszego wykrycia, ukrywały kłamstwa wśród prawdziwych informacji, na przykład tekstów z mediów. Okazuje się, że fake newsy dotyczące powodzi były często rozpowszechniane z tych samych kont, które siały dezinformację na początku wojny w Ukrainie. Teraz „ożywiły się przy okazji powodzi”. „Zaczęły wprowadzać takie informacje, że wały nie wytrzymają, że rząd nic nie robi, że pieniędzy nie będzie, że żadnych środków bezzwrotnych, że mamy do czynienia z tym, że wały są wysadzane” – wymieniał Gawkowski.Wicepremier przyznał, że zostały podjęte „działania wraz z operatorami” i szybko usuwano te informacje, które były ewidentnym kłamstwem, a także te, które służby i NASK wskazywały jako „mieszane”. Niektóre informacje były bowiem podawane za polskimi mediami, ale w środku zawierały kłamliwe dopiski. „Czyli była to taka kombinacja informacji prawdziwych i nieprawdziwych, klasyczny fake news” – tłumaczył minister i podkreślił, że wpisy, które celowo wprowadzają panikę, należy usuwać, a osoby za nie odpowiedzialne – karać.CZYTAJ TEŻ: Hiszpańskie media: Szczęsny podjął decyzję. Będzie zawodnikiem Barcelony