Poprzednia operacja skomplikowała sytuację powodziową. – Tauron znów będzie zrzucać wodę ze zbiornika Lubachów – przyznała podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu szefowa Wód Polskich Joanna Kopczyńska. Tym razem jednak informacja dotarła do Wód z wyprzedzeniem, dzięki czemu mogą one przygotować się na tę operację. – Przygotowaliśmy Mietków na to, że przyjmie wodę z Lubachowa i ten odpływ, który zostanie puszczony, nie powinien zagrozić – dodała Joanna Kopczyńska. Ma to pozwolić na uniknięcie powtórki z 15 września, kiedy doszło do przelania wody tamy przy elektrowni Lubachów. Efekty tego nieprognozowanego zrzutu utrudniły sytuację powodziową, a sprawa skończyła się polityczną awanturą. Kłótnia o zrzut wodyWody Polskie stwierdziły wtedy, że nie dostały informacji o zrzucie, przez co ogromne ilości wody popłynęły w kierunku Marszowic. Żołnierze musieli błyskawicznie układać worki na wałach. – Informacja, którą otrzymaliśmy o zrzucie wody, o braku współpracy i kooperacji jest szokująca – mówił obudzony premier Donald Tusk.Tauron tłumaczył wówczas, że doszło do przelania się wody przez koronę tamy przy elektrowni wodnej Lubachów. „Stało się to po jednym z największych w historii dopływów wody do zbiornika, niemożliwym do kontroli. Ze względu na odległość od zapory efekty przelania były odczuwalne na zbiorniku Mietków po kilkunastu godzinach, w poniedziałek 16 września” - napisały wtedy służby prasowe Tauronu.CZYTAJ TEŻ: Głogów i Nowa Sól zagrożone falą powodziową