Dwa miesiące od wyborów. We Francji ogłoszono wieczorem skład nowego rządu, który powstał dwa tygodnie po powołaniu Michela Barniera na premiera i ponad dwa miesiące po wyborach parlamentarnych. Skład gabinetu nie podoba się lewicy, która w sobotę zorganizowała manifestacje w całym kraju. Ministrem gospodarki jest Antoine Armand, szefem MSZ – Jean-Noel Barnot. Na stanowisku pozostaje Sebastien Lecornu jako minister ds. sił zbrojnych. Bruno Retailleau stanie na czele MSW.Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ministrowie wywodzą się z centrum (obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona) i prawicowej partii Republikanie. Pierwsze posiedzenie nowego rządu odbędzie się w poniedziałek.Francja: Macron zatwierdził skład nowego rząduWe Francji udało się wyłonić rząd dopiero dwa miesiące po wyborach. W miniony czwartek Macron odrzucił pierwszą listę potencjalnych ministrów nowego gabinetu premiera Michela Barniera. Zdaniem „Le Monde” prezydent miał określić propozycję składu rządu jako „jednokolorową, ze zbyt silną reprezentacją Republikanów”. Tymczasem nad Sekwaną wciąż nie ustają protesty. Powodem wzburzenia lewicy jest obsada powstającego rządu, tworzonego przez centrum i prawicę. Sam Barnier został powołany na premiera przy akceptacji skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN). Lewicowy Nowy Front Ludowy (NFP), w którego skład wchodzi LFI, zdobył najwięcej głosów w wyborach parlamentarnych, choć o wiele za mało, by rządzić samodzielnie. NFP proponował własną kandydatkę na premiera, jednak Macron odmówił nominacji, argumentując, że nie znajdzie ona poparcia w parlamencie. Przeczytasz o tym TUTAJ.Sprawdź także: „Kruchy, niepozbawiony atutów”. Dziennik o nowym premierze FrancjiW sobotę we Francji odbyło się około 50 demonstracji, w których uczestnicy na apel skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona protestowali przeciw powstającemu rządowi.Francja: Demonstracje przeciwko nowemu rządowiDemonstracje odbyły się od Paryża do Marsylii, ale poza Paryżem nie były bardzo liczne. W Marsylii, drugim co do wielkości mieście Francji, manifestowało – według danych policji – około 2200 osób. To mniej niż 3,5 tysiąca, które przyszło na pierwszy protest zwołany przez lewicę 7 września.W Paryżu, gdzie protest odbył się po południu na placu Bastylii, policja oszacowała liczbę demonstrujących na 3200. W Bordeaux, Nantes i Strasburgu na zgromadzenia przyszło od stu do kilkuset osób. Tymczasem Francja Nieujarzmiona (LFI) liczyła na wzmocnienie presji na rządzących po pierwszej fali manifestacji 7 września.Organizatorami demonstracji prócz LFI były związki studenckie, organizacje feministyczne, ekologiczne i alterglobaliści. Protestujący domagali się odejścia Barniera, jak i impeachmentu prezydenta Emmanuela Macrona. Szef LFI Jean-Luc Melenchon zapowiedział w sobotę kolejny wniosek o wotum nieufności wobec Barniera.