Zawsze jest nadzieja. – Gdy rodzice przeżywają samobójczą śmierć dziecka, to nie ma słów, które zdejmą z nich ból. Jedyne, co możemy zrobić, to złapać za rękę. Zapukać, zapytać, czy może nie chcą napić się herbaty i nie tyle rozmawiać, co pomilczeć – mówi dr Halszka Witkowska, suicydolog, autorka książki „Niewysłuchani. O śmierci samobójczej i tych, którzy pozostali”. Zacznijmy rozmowę od statystyk. Liczba samobójstw wciąż jest wysoka, a może ta liczba nieco spadła? Co mówią najnowsze dane? Musimy pamiętać, że dane, którymi dysponuje policja, obejmują zarówno próby samobójcze, jak i samobójstwa. Problem polega na tym, że policja inaczej je zbiera. Żeby dowiedzieć się, ile w tych statystykach jest prób samobójczych, musimy odliczyć od tych zamachów (bo tak to policja nazywa) te zakończone zgonem. Mówię o tym, bo ostatnio jeden z magazynów poprosił Komendę Główną Policji o dane z ostatniego półrocza i według tych ogólnych statystyk w porównaniu do ubiegłego roku tych zamachów samobójczych było mniej. Nie lubię się wypowiadać na temat takich niepełnych danych.W ramach działań fundacji „Życie warte jest rozmowy” opracowaliśmy już dwa raporty dotyczące zachowań samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Porównanie zrobiliśmy nie rok do roku, ale na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Pokazaliśmy w tym raporcie, że rok 2023 był o tyle dobry, że pierwszy raz ta tendencja skokowych wzrostów prób samobójczych wśród młodych osób się zatrzymała. W poprzednich latach najpierw był 86 proc., wzrost, potem 41 proc., a w 2023 roku mieliśmy tylko niecałe 3 proc. Nadal to jest wzrost, ale bardzo mały w porównaniu do tego, jak skokowo to rosło w latach poprzednich. Warto też zauważyć, że pierwszy raz od kilku lat spadła liczba samobójstw wśród młodzieży o 7 proc. Z czego pani zdaniem ten mały, ale jednak spadek liczby samobójstw wynika? Czy to znaczy, że częściej sięgamy po pomoc? Staramy się obserwować tych wokół nas, którzy zmagają się z problemami? Myślę, że jest kilka składowych. Pierwszy aspekt to na pewno reforma psychiatrii dzieci i młodzieży. Fakt, że powstają i działają centra zdrowia psychicznego, czyli, innymi słowy, przechodzimy z takiego leczenia bardzo szpitalnego do leczenia środowiskowego. Na całym świecie promuje się to, by wsparcie było dużo bliżej pacjenta. Na szczęście tej pomocy jest coraz więcej. Oczywiście ona nie jest wszędzie i zawsze znajdziemy miejsce, gdzie jest o nią zdecydowanie trudniej.Druga rzecz to edukacja społeczna. To, w jaki sposób zmienia się narracja pisania o zachowaniach samobójczych. Obecnie pod prawie każdym artykułem dotyczącym samobójstwa pojawia się ramka z telefonami pomocowymi. To jest ogromna praca zespołu monitorującego media, pracującego w Biurze ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie w ramach Narodowego Programu Zdrowia, który wdrożył krajowy Program Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym. Pracuje w nim zespół, który monitoruje media i upomina się o ramkę pomocową i o przestrzeganie standardów bezpiecznego informowania w mediach o zachowaniach samobójczych. Widać już efekty tej współpracy, zwłaszcza po tym jak dziennikarze tworzą swoje materiały. Nie pisze się już i nie mówi o metodach, szczegółach i okolicznościach, bo tym możemy doprowadzić, zwłaszcza informując o śmierci znanych osób, do tego, że więcej osób, będzie narażanych na mechanizm naśladownictwa. Mamy też coraz więcej szkoleń, webinarów, świadomych nauczycieli. Jeżdżę każdego roku na konferencję po całej Polsce i szerzę podstawy pomocy, ale też mówię o czynnikach, które wpływają na zachowania samobójcze.Stereotypy na temat samobójstw. „Przeszkadzają pomagać”Ta edukacja społeczna i świadomość tego, że samobójstwom można zapobiegać, że istnieje „pierwsza pomoc emocjonalna”, że o emocjach można rozmawia, to jest również to, w co silnię wierzę, że pomaga. Kolejna rzecz to działanie nie tylko telefonów pomocowych, ale i naszego serwisu „Życie warte jest rozmowy”. Ponad pół miliona użytkowników, ponad 5 tys. wysłanych konsultacji pisemnych, kilkuset rodziców, którzy mogli uzyskać pomoc w kryzysie dziecka. Naprawdę tytaniczna praca kilkunastoosobowego zespołu i silnie wierzę w to, że tutaj też jakąś malutką kropeczkę dodaliśmy do tego, aby tych samobójstw było mniej. Nasz serwis dziennie odwiedza nawet 4 tys. osób, które korzystają nie tylko z bezpośredniej pomocy, ale także z materiałów edukacyjnych.Jak można pomóc osobie, która myśli o samobójstwie?Co możemy zrobić my laicy, kiedy słyszymy, że osoba z naszego otoczenia mówi: „Nie chcę już żyć, mam dosyć, chcę się zabić”. Jak pomóc?W ramach naszego serwisu „Życie warte jest rozmowy” promujemy wspomnianą już wcześniej „pierwszą pomoc emocjonalną”. Składa się ona z zasady cztery Z: Zauważ, Zapytaj, Zaakceptuj, Zadziałaj. Szalenie ważny jest ten pierwszy krok – zauważ. Koleżanka może nam powiedzieć o myślach samobójczych, a może tego nie zrobić. Możemy natomiast widzieć, że jest bardziej smutna, że się odcina od towarzystwa, nie chce nigdzie wychodzić, jest bardziej zaniedbana. To są rzeczy, o których ona może nie mówić wprost, ale możemy się domyśleć, że coś jest nie tak. Jeśli to zauważymy, warto zapytać, czy coś się wydarzyło w jej życiu, czy mierzy się z czymś trudnym? Jeśli się przyzna do tego, powie, że ma myśli samobójcze, to ten trzeci krok, czyli zaakceptuj, oznacza – nie bagatelizuj. Często w takich sytuacjach mamy odruch bagatelizowania, mówienia: „A daj spokój, to nie są problemy, ja to dopiero mam kłopoty”. To „zauważ” to moment, w którym lepiej powiedzieć: „Dziękuję, że mówisz mi o tym, bo martwiłam się o Ciebie, dzięki, że mi zaufałeś. Postaram ci się pomóc”.Jeśli ta osoba dopiero się przed nami otwiera, to staramy się dowiedzieć, co się takiego wydarzyło, co wpłynęło na jej emocje, na jej nastrój. Od ogółu do szczegółu, zaczynamy dopytywać. „A czy nie masz tak czasami, że masz ochotę rzucić wszystko? Masz ochotę czasem się nie obudzić?” - to są tzw. myśli rezygnacyjne, które się często pojawiają przed myślami samobójczymi. Ktoś nie chce się obudzić albo chciałby zachorować, albo zginąć w wypadku. Można zapytać: „A czy czasami nie myślisz o śmierci?”. Jeżeli ta osoba odpowie twierdząco, nie ma obaw co do tego, aby zapytać: „A czy masz myśli samobójcze?”. Wiele osób boi się zadać to pytanie, bo panuje przekonanie, że rozmowa o tym, wywoła takie zachowanie, że ktoś odbierze sobie życie. Tymczasem jest zupełnie inaczej. To pytanie może spowodować, że ta osoba po raz pierwszy opowie o swoim bólu, uświadomi sobie, że potrzebuje pomocy.Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. „Wygraj życie!”W tym trzecim kroku „zaakceptuj” chodzi o to, by nie oceniać. Najważniejsze jest to, żebyśmy uprawomocnili emocje, żeby powiedzieć: „Rozumiem. Nie w pełni potrafię się postawić w twojej sytuacji, ale słyszę, że jest i ciężko. Jest mi bardzo przykro, że znalazłeś się w takiej sytuacji, ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną o tym porozmawiać”. Nie musimy dawać złotych rad ani znaleźć temu człowiekowi rozwiązania na życie. Chodzi o to, żeby on mógł spokojnie w naszym towarzystwie o wszystkich problemach i emocjach po prostu porozmawiać. Ostatni krok to zadziałaj. Można pomóc w szukaniu psychologa, terapeuty, a można też pomóc w zwykłych czynnościach jak zakupy. Czasem wystarczy, że wyślemy SMSa: „Hej, jak byś miała ochotę pogadać, to jestem. Zawsze możesz zadzwonić”. To są takie cztery kroki, które pokazują, że nie trzeba być specjalistą od zdrowia psychicznego, aby tej pomocy po prostu udzielić. Pogodzenie się ze śmiercią samobójczą bliskiej osoby trwa latami a czasem nigdy nie przychodziPani najnowsza książka nosi tytuł „Niewysłuchani”. Mówi o tych, którzy zostają, gdy ktoś odbiera sobie życie. Co dla tych osób jest najtrudniejsze w tak traumatycznym wydarzeniu? Myślę, że najtrudniejsze są pierwsze dwie emocje, które są związane z pytaniem „dlaczego”. Śmierć samobójcza nie jest wypadkiem samochodowym ani chorobą. Zdajemy sobie sprawę, że śmierć zadała sobie osoba, którą kochamy. Pytamy samych siebie: „Co się stało?”; „Dlaczego to zrobił?”. Wpędzamy się tym w obsesję, bo próbujemy zracjonalizować tragedię, próbujemy znaleźć powody, co doprowadziło do tej tragedii, często znaleźć winnego. To jest często bardzo silna potrzeba i drugie z tym związane uczucie to poczucie winy, bo przecież nie wiedziałam, czy nie wiedziałem, że mój bliski tak cierpi. Mogłem coś zrobić, zapobiec temu. Te pytania i emocje mogą towarzyszyć komuś nawet kilkanaście albo kilkadziesiąt lat. To pogodzenie się z tragedią trwa lata, a czasem nigdy nie przychodzi. Poza tymi piętrzącymi się pytaniami dochodzi traumatyzacja, która przychodzi od otoczenia. Ono nie chce często rozmawiać o tym, co się stało, przykleja etykiety, plotkuje za plecami, wymyśla scenariusze. Opowiada tę historię na swój sposób. To też jest bardzo trudne. Ludzie w ogóle nie lubią rozmawiać o śmierci a co dopiero o samobójstwie.Jak pomóc tym, których bliski odebrał sobie życie? Co mówić? Co robić?To jak rozmawiać? Co powiedzieć? „Będzie dobrze” – to chyba najmniej stosowne słowa. Nie ma idealnych słów w takiej sytuacji. Te tragedie są indywidualne. Gdy rodzice przeżywają samobójczą śmierć dziecka, to nie ma słów, które zdejmą z nich ból. Jedyne, co możemy zrobić, to złapać za rękę. Zapukać, zapytać, czy może nie chcą napić się herbaty i nie tyle rozmawiać, co pomilczeć. Można pomóc w organizacji pogrzebu czy takich codziennych czynnościach jak posprzątanie mieszkania, zakupy, wyniesienie śmieci. Siedzenie obok i słuchanie piętnasty raz tej samej historii, pozwolenie na to, by ten człowiek przy nas płakał, to też jest ogromne wsparcie.Próby samobójcze dzieci i młodzieży. Eksperci alarmująBoimy się łez, nie lubimy słuchać o ludzkim bólu, trudnych historiach. Myślę, że najważniejsze jest to, żeby nie zostawiać tych ludzi samych. Kiedy oni kolejny raz opowiadają nam, jak doszło do tej tragedii, co ich boli to dla nich próba poukładania emocji, wyrzucenia z siebie bólu, z którym są zupełnie sami.Tej tragedii chyba nie da się tak do końca zrozumieć, jeśli się tego samemu nie przeżyło. Owszem, bo taka tragedia wywraca świat do góry nogami. Słyszałam to od wielu rodziców, którzy musieli pochować dziecko. Mówili, że tego dnia umarli razem z nim. Życie tych ludzi zmienia się na zawsze. Nie lubię, gdy ktoś mówi, że z każdego wydarzenia w życiu można wyciągnąć naukę albo stać się mocniejszym. To są naprawdę niewyobrażalne sytuacje. Kiedyś trafiłam na takie forum dla rodziców, którzy są po stracie dziecka, ale nie tylko w wyniku samobójstwa. Skonstruowali apel. Jeden z punktów dotyczył tego, by wymieniać imię ich dziecka. Mieli dosyć tego, że znajomi, rodzina w rozmowach o ich córce czy synu mówią bezosobowo. To tak jakby to dziecko wygumkować a przecież oni je kochali, mają z nimi związane wspomnienia. Gdy odbyła się premiera książki „Niewysłuchani” i otwarta konferencja w ramach Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom, przyszło do mnie kilka matek po stracie dzieci w wyniku śmierci samobójczej. Rozmawiałyśmy, przytulałyśmy się i w pewnym momencie jedna z nich powiedziała: „Pani Halszko, bo ja nie znam innej matki w takiej sytuacji”. Zapytałam ją, czy może coś dla mnie zrobić, gdy odpowiedziała, że spróbuje, powiedziałam, że na sali jest inna mama, która straciła syna. W pewnym momencie stało sześć takich mam obok siebie. Przytulały się, rozmawiały, były dla siebie ogromnym wsparciem. Mówiły mi, że nikt nie zrozumie ich bólu, tak jak druga matka czy ojciec, którzy w podobny sposób stracili dziecko. Czy czas leczy rany? Ten ból po stracie kogoś w wyniku samobójstwa nie znikaW książce podaje pani statystyki, z których wynika, że 135 osób z otoczenia osoby, która odebrała sobie życie, jest narażona na negatywne konsekwencje emocjonalne tego, co się stało. To całkiem spore grono.To bardzo prosta kalkulacja. Jeżeli dochodzi do takiej śmierci to nie tylko rodzice, rodzeństwo, wujkowie czy dziadkowie, ale też koleżanki, koledzy z klasy, nauczyciele, czy osoby z pracy przeżywają związane z tym emocje. Dzieci chodziły nie tylko do szkoły, ale pewnie jakiegoś klubu sportowego, czy na zajęcia pozalekcyjne. Gdy je wszystkie policzymy, to zdamy sobie sprawę, że ta śmierć samobójcza faktycznie ma wpływ na ogromną rzeszę ludzi. Jest takie powiedzenie, że „czas leczy rany”. Rzeczywiście tak jest?Nie jestem fanką tego powiedzenia, podobnie jak tego, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Nie sam czas leczy rany, tylko to, co z nim zrobimy. Kiedy napisałam swoją pierwszą książkę o samobójstwach na jednym ze spotkań podeszła do mnie kobieta i powiedziała, że to jest tak, że ten ból nie znika po stracie kogoś w wyniku samobójstwa, on w pewnym momencie przestaje przesłaniać cały świat. Jeśli potrafimy przepracować nasze cierpienie, nauczymy się z nim żyć, to czas umożliwi nam funkcjonowanie z tym, czego doświadczyliśmy, ale może też działać na naszą niekorzyść. W takim sensie, że jeżeli przeżyjemy coś traumatycznego i wyprzemy to, nie będziemy mówić o tym nikomu, zatrzymamy to w sobie albo będziemy udawać, że nic się nie stało, to będziemy karmić traumę, która nie wiadomo, kiedy z nas wybije, wybuchnie jak wulkan. Nosimy ją jak kamień w bucie, który nas rani, my kulejemy, ale tak się do tego przyzwyczailiśmy, że coraz trudniej nam go z tego buta wyrzucić. Jedna z moich rozmówczyń dopiero po kilkunastu latach zdała sobie sprawę z tego, że samobójstwo matki, jest także jej traumą. Nie rozmawiała z nikim o tym, wstydziła się i wciąż w tym tkwiła, robiąc sobie coraz większą krzywdę. A przecież czasem te przeżycia są tak trudne, że trudno się z nimi samemu uporać, wręcz jest to niemożliwe. Brak rozmowy o naszych trudnych doświadczeniach sprawia, że zakładamy sobie tymczasowe plasterki na tę ranę, ale tam się robi zakażenie, zbiera ropa, bo nikt jej nie oczyścił, by się zagoiła. Samobójstwo nie powinno określać życia całego człowieka, ale to całe życie człowieka składa się na samobójstwoCzęsto zapewne bywa tak, że tę osobę, która odeszła, postrzega się tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co zrobiła, tego jednego jej kroku a przecież jej życie to składowa wielu czynników, cech, upodobań. Samobójstwo nie powinno określać życia całego człowieka, ale to całe życie człowieka składa się na samobójstwo. Czasem jest tak, że rzeczywiście, jak dochodzi do tej śmierci samobójczej, zadajemy sobie pytanie: „Dlaczego?” i patrzymy tylko na tu i teraz. Gdy rozmawiam z rodzicami, bliskimi tej osoby, która odebrała sobie życie, to łączymy kropki, różne punkty w biografii, które mogły wpłynąć na podjęcie takiej decyzji. To nigdy nie jest jeden czynnik, decyzja podjęta w pięć minut. Ciężko jest nam połączyć te kropki, gdy druga osoba żyje, dopiero śmierć pokazuje, ile było momentów, wydarzeń, które do tego doprowadziły. Dla bliskich to jest o tyle trudne, że ten człowiek umierał, cierpiał, a my nic nie zrobiliśmy, bo nie zauważyliśmy. To wzbudza w nas ogromne poczucie winy. Te osoby, które popełniają samobójstwo, bywa, że zostawiają listy. Chcą się w pewnym sensie zaopiekować tymi, którzy zostają. Wspomina pani w książce m.in. o prośbie, by ci, którzy zostali, nie wchodzili sami do tego miejsca, gdzie do tego doszło. Jest wiele przykładów próśb, jakie znajdują się w tych listach. Od zarządzania majątkiem, przez prośby o wybaczenie, po zapewnienie, że na pewno ten, który żyje, sobie poradzi, bo jest wspaniałą osobą. Osoby, które odbierają sobie życie, często chcą zadbać o swoich bliskich. Trzeba obalić ten stereotyp, że samobójcy to egoiści. Bywa, że ta osoba przed popełnieniem samobójstwa, oddala się od bliskich, odcina od znajomych, nie dlatego, że ich nie kocha, tylko dlatego, że ma wrażenie, że jest tak beznadziejnym człowiekiem, że obciąża swoich bliskich, więc odcinając się od nich, chce im tak naprawdę pomóc. W listach pożegnalnych pojawiają się takie słowa jak „Beze mnie będzie wam lepiej”, „Przepraszam, ale byłem beznadziejnym mężem czy matką”. Człowiek, który odbiera sobie życie, przede wszystkim ma pretensje do samego siebie. Zabija siebie, bo ma ogromne poczucie wstydu, winy i co ciekawe, te emocje nie umierają razem z nim, tylko przechodzą na tych, którzy zostali, bo oni się też wstydzą tej śmierci samobójczej i też mają ogromne poczucie winy.Może zdarzyć się tak, że ta śmierć samobójcza pociągnie za sobą kolejne? To ryzyko wzrasta?Niestety tak. Nie jest to związane z genem samobójczym, o czym się czasem potocznie myśli. Oczywiście możemy odziedziczyć pewne skłonności np. choroby psychiczne jak schizofrenia, ale bardziej chodzi o mechanizm naśladownictwa, a z drugiej strony to samobójstwo może być połączone z bardzo trudno przechodzoną żałobą. Znam domy, w których zabił się syn a za rok córka albo ojciec. Ta nieprzeżyta, nieprzepracowana żałoba też może prowadzić do podjęcia próby samobójczej.Pogrzeb jest takim momentem, kiedy zdajemy sobie sprawę, że do tej śmierci naprawdę doszłoTen moment dowiedzenia się, że ta bliska osoba zdecydowała się na ten krok, jest traumą, ale myślę, że są jeszcze dwa bardzo trudne momenty – odnalezienie ciała i pogrzeb. Pierwsza historia w książce „Niewysłuchani” to opowieść młodej kobiety, której mąż niedługo po ślubie odebrał sobie życie. Ona go znalazła w domu. To jest zawsze bardzo traumatyczne przeżycie, bo te osoby odnajdywane są w różnym stanie. W tak dramatycznych okolicznościach jesteśmy zupełnie bezradni i zaskoczeni. To jest totalny szok. Kiedy znajdziemy to ciało, dodamy ten brutalny kontekst, bo samobójstwo jest brutalnym czynem, to rzeczywiście jest to jedno z najbardziej dramatycznych przeżyć w tej sytuacji. A co do pogrzebu to prawda jest taka, że w dużej mierze płaczemy na nich po sobie samych, bo to my zostajemy z tym ogromnym cierpieniem. Człowieka już nie ma, ale w przypadku samobójstwa to jest taka potrzeba oddzielenia zmarłych od żywych. W naszej kulturze było kiedyś wiele tradycji związanych z pochówkiem osób, które odebrały sobie życie. Nie mówię tu tylko o kwestii kościelnej, ale różnych wierzeniach, które mówią, że dusza osoby, która odebrała sobie życie, wraca, więc chowano ją na rozstaju dróg, by błądziła i nie wracała do domu. Ludzie bali się samobójców, więc te pogrzeby miały na celu nie tyle pożegnanie ze zmarłym, co zabezpieczenie wspólnoty przed nim. Gdy rozmawiam z moimi studentami z całej Polski, to wciąż słyszę, że wierzy się w to, że tam, gdzie ktoś odebrał sobie życie, nie rośnie trawa albo że się nie buduje czegoś, bo to przynosi pecha. Pewne rzeczy są nadal żywe. Bywa wciąż, że ksiądz nie chce pochować takiej osoby. Myślę, że pomijając te zabobony i wierzenia, pogrzeb jest trudny także ze względu na reakcje społeczne. To wybrzmiewa głównie podczas rozmów z osobami, które pracują w zakładach pogrzebowych. Do nich najczęściej przychodzą bliscy tych zmarłych i pytają, co ksiądz powie, co ludzie powiedzą? Jak ta msza będzie wyglądać? Ludzie się boją reakcji innych na to, co ich spotkało. Niektórzy z pewnością przyjdą z ciekawości, by potem mieć o czym plotkować. Poza tym wszystkim pogrzeb jest takim momentem, kiedy zdajemy sobie sprawę, że do tej śmierci naprawdę doszło. Może być on ciężkim przeżyciem, ale też uświadamiającym, że to zdarzenie miało miejsce. Aby przejść w życiu ten proces żałoby, ta akceptacja tego momentu jest bardzo ważna. Czasem trzeba też zobaczyć to ciało, by do tego doszło. Myślę, że bardzo ważne jest takie pożegnanie się, ale też stworzenie takiej opowieści o tym, co się wydarzyło i pogrzeb jest taką podstawą, punktem wyjścia do tego. Pogrzeb, jeśli odchodzi dziecko, jest też elementem, kiedy proces pożegnania ucznia lub uczennicy w szkole, przez innych uczniów i jego kolegów, powinno się domknąć.Gdy przychodzi śmierć samobójcza, miłość nie znika, tylko zmienia swoją formęWspomniała pani o księżach. To jest ta grupa, która w tym wsparciu osób, które przeżywają samobójstwo kogoś bliskiego, może pomóc i powinna to robić? Być bardziej wspierająca?Jestem osobą, która wierzy w potencjały i słowo „potencjał” jest tym, którego często używam. Jeżeli spojrzymy na mapę Polski, to statystycznie do największej liczby samobójstw dochodzi na wsiach i w małych miasteczkach. Szybko zdamy sobie sprawę, że nie w każdej z tych wsi będzie psycholog, psychiatra, terapeuta. Nie każdy do niego trafi, bo wstyd, plotki, odrzucenie społeczne. Jak szybko to przekalkulujemy, to okaże się, że duchowni są tymi, którzy nie łamiąc tajemnicy spowiedzi, mogą udzielić pomocy. Nic nie szkodzi, by dać takiej osobie kartkę z telefonami pomocowymi. Powiedzieć: „Proszę, jak skończymy spowiedź, poczekaj na mnie, porozmawiamy później”. Tysiące możliwości zachęcenia, by ta osoba skorzystała z pomocy i powiedziała o tym komuś w rodzinie. Jeśli do samobójstwa dojdzie i odbywa się msza pogrzebowa, to też od księdza zależy, jak to samobójstwo w tej wspólnocie będzie opowiadane. Czy ksiądz je wytłumaczy, czy nie? Może powiedzieć, że to żadna klątwa, że to nie jest patologiczny dom, że ta rodzina potrzebuje naszego wsparcia, wsparcia wspólnoty. Ma ogromną siłę. Poza tym na każdej mszy może zahaczyć o wątki zdrowia psychicznego, może mówić o pierwszej pomocy emocjonalnej. Chodzi o zrozumienie, wsparcie, a nie o to, że ksiądz ma zastąpić specjalistę, wszyscy mają nagle wybrać się na studia psychologiczne. Jest często autorytetem dla społeczności i powinien to wykorzystać. To na koniec tej rozmowy spróbujmy powiedzieć, jak patrzeć w przyszłość, gdy do takiej tragedii dochodzi?Dla mnie ważna jest taka trudna metafora, którą ukułam, pracując nad tą książką, bo często słyszałam od bliskich, że oni dalej kochają tego człowieka. Napisałam we wstępie do „Niewysłuchanych”, że miłość jest wieczna. Jak przychodzi śmierć, to ta miłość nie znika, tylko zmienia swoją formę. Myślę, że bardzo ważnym momentem, do którego trudno dojść, ale jest to możliwe, jest ten, kiedy całą miłość do tego ukochanego człowieka jesteśmy w stanie zapakować jak taki prezent i schować głęboko w swoim sercu i iść z nią przez życie dalej. Tylko ważne jest, by ta osoba była z nami, ale nie uniemożliwiała nam otwarcia się na kolejną, dalszą miłość. By ta bliska osoba dawała nam siłę i piękne wspomnienia. To jest bardzo trudne i na pewno potrzeba do tego czasu, ale gdy poukładamy się z tą tragedią, znajdziemy dla tej miłości miejsce, to często też pojawia się chęć pomagania innym. Wiedzą, jaki to jest ból, więc potrafią ich wesprzeć. W książce jest historia kobiety, która otworzyła dom dusz dla matek, które straciły dziecko i mogą tam przyjechać – razem pospacerować, ona przynosi im śniadanie, rozpala w kominku i jest wszystkim tym, czego ona wtedy nie miała, a wie, że te kobiety tego potrzebują. To jest ten kawałek dobra, który możemy nieść dalej drugiemu człowiekowi, pomóc mu w zbudowaniu nowego sensu. Samobójstwo często przewraca świat do góry nogami, ciężko go odbudować, ale warto spróbować. Halszka Witkowska, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, koordynator serwisu pomocowego zwjr.pl, Autorka książki „Życie mimo wszystko, Rozmowy o samobójstwie” i współautorka książki „Niewysłuchani. O śmierci samobójczej i tych którzy pozostali”. Jeśli potrzebujecie pomocy, to zawsze jest nadzieja. Polecamy bezpłatne telefony pomocowe dla osób w kryzysie psychicznym i ich bliskich: – Centrum Wsparcia dla Osób w Kryzysie Psychicznym 800 702 222– Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111– Telefon wsparcia emocjonalnego dla dorosłych 116 123Więcej bezpłatnych telefonów i miejsc pomocowych znajdą Państwo na stronie Życie warte jest rozmowy www.zwjr.pl w zakładce Strefa pomocy.