Jan Dzięciewski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Szukanie winnych powodzi wśród leśników jest nieporozumieniem – mówi Jan Dzięciewski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. To reakcja na zarzuty o masowe wycinki drzew w Sudetach, co miało spowodować dramatyczne pogorszenie sytuacji powodziowej w Kotlinie Kłodzkiej. Dyrektor Dzięcielewski mówi, że lasy nie spowolniły powodzi i to jest efekt dekad zaniedbań i monokultury świerkowej na sudeckich stokach, nie masowych wycinek drzew. – Całe Sudety są porośnięte świerkiem, który nie ma racji bytu. Ale na tę chwilę cieszmy się, że ten świerk jest, bo stabilizuje strome zbocza i też pochłania wodę. Nieporozumieniem jest szukanie w tej chwili winnych. Musimy pamiętać, że w ciągu dwóch - trzech dni spadło 400 litrów wody na metr kwadratowy – mówi dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Pierwotnie góry te porastały przede wszystkim lasy mieszane z przewagą liściastych, co zapewniało stabilność ekosystemu i gwarantowało naturalną retencję. – Musimy pamiętać, że to był tereny niemieckie. Nasi poprzednicy posadzili świerk, żeby po 70 latach go wyciąć. Tak prowadzili gospodarkę leśną. W tej chwili mamy drzewa 100 – 120-letnie. I one niestety zamierają. Musimy je przebudować na lasy mieszane jodłowo - bukowo – jaworowe, takie jak kiedyś tam występowały – wskazał. Czytaj także: Zalewało Mazowsze i Wielkopolskę. Historia powodzi w PolsceLasy retencjonują do 30 litrów wody na metr kwadratowy. Nie powstrzymają tak ulewnych deszczy, z jakimi mamy do czynienia obecnie na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, jednak mogą znacznie ograniczyć prędkość spływających wód.