To wpływ cyklonu Boris. W kilku miejscach na południu Czech grozi wylanie rzek. To wpływ cyklonu Boris – poinformowały rano władze. Groźna sytuacja jest na Dyji, Malszy oraz w górnym biegu Wełtawy. Poprawia się sytuacja na dotąd zalanych terenach w północnej części kraju. Na północy i wschodzie Czech ubyło miejsc, gdzie obowiązuje alarm przeciwpowodziowy. Wciąż jednak poziom wody w rzekach jest wysoki. Fale powodziowe przemieszczają się z górnych do środkowych i dolnych biegów.W Ostrawie Przivozie woda przestała wyciekać z przerwanego wału w miejscu, gdzie Opawa wpada do Odry. Fala kulminacyjna już przeszła. Pomogły też wielkie worki z piaskiem, którymi do późnych godzin nocnych starano się uszczelnić wyrwę w wale. Z Przivozu ewakuowano kilkaset osób, które jeszcze nie mogą wrócić do domów.W Boguminie Odra także opada, ale miasto jest odcięte od prądu, gazu i ciepłej wody. Brakuje także wody do picia. Służby miejskie rozwożą chleb. Podobna sytuacja jest w zalanym Karniowie, gdzie pod wodą znalazł się zakład produkujący popularny napój Kofola. Już czwarty dzień w mieście nie ma prądu, bo zalana jest stacja transformatorowa.Czytaj także: Fala powodziowa dociera do BratysławNa południu Czech, nad które przesunęły się intensywne opady deszczu, najwyższy poziom alarmu powodziowego obowiązywał rano w ponad 50 miejscowościach. Groźna sytuacja panuje na rzece Lużnicy, która zagraża miejscowości Veseli. Władze miasta mają nadzieję, że ewakuacja nie będzie konieczna. W każdej chwili woda może wylać się z ogromnego stawu rybnego koło Rożmberka. Eksperci są zdania, że do tego dojdzie i pracują nad skierowaniem wody na niezamieszkane tereny.