Wzięli sprawy w swoje ręce. Nysa nazywana jest perłą Dolnego Śląska czy też śląskim Rzymem. Obecnie miasto jest jednym z najbardziej zagrożonych miejsc w Polsce. Mieszkańcy jednak nie tracą nadziei i sami mobilizują się do walki o swoją małą ojczyznę. Obecnie w Nysie nie ma dużych opadów, a poziom wody nie wzrasta. Nie przewiduje się dodatkowych zrzutów.Mieszkańcy zorganizowali się i wzmacniali wały. W ten sposób uszczelnili kilkadziesiąt metrów umocnień. W późniejszym czasie do akcji włączyło się wojsko i spuszcza helikopterami duże worki z piaskiem. – W tej chwili nie ma konieczności masowej ewakuacji. Woda się do wielkich poziomów nie zwiększa. Niebezpieczna jest jednak wyrwa, która może całkowicie zmienić sytuację, stąd przedsięwzięliśmy szybkie i zdecydowane działania – powiedział TVP Info starosta nyski Daniel Palimąka.Odzew o tym, że wał jest uszkodzony spotkał się z natychmiastową reakcją kilkuset mieszkańców, którzy przyszli pakować piasek do worków i transportować go w miejscu, w którym konieczne jest wzmocnienie wału. Po włączeniu się do akcji wojska i śmigłowców część mieszkańców udała się do domów, inni jednak pozostali na miejscu, by służyć pomocą w razie konieczności.Szefowie MON, MSWiA i resortu infrastruktury spotkali się z władzami Nysy. Jak przekazał na portalu X Tomasz Siemoniak, razem z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Dariuszem Klimczakiem rozmawiali z burmistrzem miasta Kordianem Kolbiarzem i starostą nyskim Danielem Palimąką „o ciągłym wsparciu akcji żołnierzy, strażaków i mieszkańców, którzy bronią swojego miasta i wzmacniają wały przeciwpowodziowe”. „Wielki szacunek dla dzielnych mieszkańców i załóg śmigłowców wojskowych oraz policyjnych!” – napisał Tomasz Siemoniak.