Dlaczego boimy się pomóc? Choć według badań CBOS 67 proc. Polaków deklaruje, że umiałoby w razie potrzeby udzielić pierwszej pomocy, tylko 19 proc. z nich jest całkowicie pewnych swoich kwalifikacji w tym zakresie. Prawdopodobieństwo, że staniemy się świadkami wypadku w domu, pracy lub gdzieś pomiędzy, jest bardzo duże. Życie poszkodowanego często zależy od świadków i ich umiejętności udzielania pierwszej pomocy. Co roku tysiące ludzi umiera lub doznaje trwałego uszczerbku na zdrowiu na skutek nagłego zatrzymania krążenia (NZK), do którego często dochodzi w miejscach publicznych w obecności osób postronnych. Szybkie udzielenie pomocy (w ciągu 4 minut) zwiększa szanse na przeżycie nawet o 60 proc. Średni czas od momentu wezwania karetki do przyjazdu służb ratunkowych na miejsce zdarzenia wynosi 8 minut w mieście i ok. 15 minut na terenach poza miastem.Obchodzony w drugą sobotę września Światowy Dzień Pierwszej Pomocy ustanowiony został w 2000 roku z inicjatywy Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża. Święto to ma na celu uświadomienie, jak ważna jest umiejętność udzielania pierwszej pomocy, a także promowanie akcji edukacyjnych wśród społeczeństwa.Połamane żebra i więzienie, czyli dlaczego boimy się pomóc– Połamane przy resuscytacji żebra to tylko przykład lęków przed udzieleniem pierwszej pomocy. Rzeczywistym problemem, podstawą, jest obawa przed zaszkodzeniem osobie, której udzielamy pomocy – mówi w rozmowie z portalem tvp.info Tomasz Kutycki, dyrektor medyczny Centrum Ratownictwa i ratownik medyczny z 30-letnim stażem. – Lęki te dodatkowo podsycane są przez różnego rodzaju mitologiczne przekazy, dotyczące kar za niewłaściwe udzielenie pomocy. Powtarzanie tych, można powiedzieć głupot, powoduje, że boimy się rozpocząć proces udzielania pierwszej pomocy, w obawie przed konsekwencjami naszych działań. W Polsce raczej ściga się osoby, które nie udzieliły pomocy, rzadko mamy do czynienia z zarzutami niewłaściwego udzielenia pomocy. Może się tak stać tylko w sytuacji, gdy zdarzenie ma potencjał rażącego niedbalstwa, czyli celowego działania na szkodę pacjenta. Ciężko znaleźć jednak przykłady na to, że chcąc udzielić komuś pierwszej pomocy celowo działamy na jego niekorzyść – mówi Kutycki.Czytaj także: 10-letni bohater. Strażacy już chcą go w swoich szeregach– Myślę, że działając zdroworozsądkowo, bardzo trudno jest zaszkodzić pacjentowi. Niewielka ilość wiedzy plus zdrowy rozsądek zapobiegną potencjalnie niekorzystnym zjawiskom, a wczesne udzielenie pierwszej pomocy ratuje życie i ogranicza skutki długoterminowe, czyli pozwala szybciej rehabilitować pacjenta i pomaga mu szybciej wrócić do codziennego życia – dodaje ratownik.Bo było trzeba– Do sklepu, w którym pracowałam, wszedł mężczyzna. Bez słowa zaczął zdejmować z półek produkty i zjadać je razem z opakowaniami. Byłam przerażona, miałam wrażenie, że jest pod wpływem alkoholu, może dopalaczy. Zachowywał się niepokojąco, był na granicy utraty przytomności, nie mogłam złapać z nim kontaktu – opowiada Anka. – Sytuacja była napięta, chciałam wezwać ochronę i wtedy zobaczyłam przy jego pasie, na brzuchu, mały prostokącik, urządzenie. Zrozumiałam, a raczej zgadłam. Posadziłam go na jakiejś skrzynce, wsypałam cukier do ust, podałam słodki napój. Gość był w ciężkiej hipoglikemii, szybko doszedł do siebie. Wrócił potem, z ogromnym pudłem czekoladek.– W centrum Warszawy podbiegła do mnie kobieta, krzyczała, że jej mąż jest nieprzytomny, leży na ziemi. Pobiegłam za nią, odruchowo – mówi Maria. – Od razu rozpoznałam epilepsję, miałam osobę chorą w rodzinie. Sprawdziłam, czy mężczyzna nie ma niczego w ustach, żadnej gumy do żucia czy cukierka. Pamiętałam, że nie wolno na siłę blokować drgawek, tylko zabezpieczać głowę przed urazami. No i nie wolno niczego wciskać między zęby. Pan co chwilę odzyskiwał i tracił przytomność, miał napad za napadem, krzyknęłam do jego żony, żeby wezwała pomoc. Przyjechało pogotowie, zabrało pana. Nie bałam się, byłam pewna, co robić.Zobacz też: Tragiczna śmierć sześciolatki. Reanimacja trwała ponad godzinęAgnieszka opowiada o dniu, w którym do jej drzwi zapukała sąsiadka, przerażona starsza pani. Nie wiedziała, co dzieje się z jej synem. – Pobiegliśmy tam we trójkę, mój mąż, syn i ja. Sytuacja od progu była jasna, działaliśmy instynktownie – opowiada. – Zadzwoniliśmy na 112, syn zbiegł na dół i czekał przy drzwiach wejściowych na pogotowie. My z mężem zaczęliśmy resuscytację, na zmianę. Dyspozytor numeru 112 był z nami cały czas na głośniku, nie zostawił nas nawet na chwilę, mówił, co robić. Był bardzo wspierający. Robiliśmy uciski klatki piersiowej do przyjazdu pogotowia. To był nasz pierwszy raz. Czy się bałam? Wyrzut adrenaliny był tak ogromny, że nie zastanawiałam się nad tym, czy się boję, czy nie. Wiele lat temu byłam na szkoleniu z pierwszej pomocy, to na pewno pomogło. Czy chciałabym przeżyć taką sytuację jeszcze raz? Nie. Czy, jeśli będzie trzeba, będę gotowa do działania? Absolutnie tak – mówi.Na pytanie, dlaczego ruszyły z pomocą, kobiety odpowiedziały tak samo: bo było trzeba.Odpowiedzialni za siebie nawzajem– Edukacja w zakresie pierwszej pomocy, nabywanie umiejętności, ma też inny wymiar. Zwiększa rezyliencję naszego państwa na nagłe sytuacje – mówi ratownik medyczny Tomasz Kutycki. – Nie chcę być górnolotny, ale kształcenie swoich umiejętności w tym zakresie jest dla mnie przejawem patriotyzmu: być użytecznym wobec potrzeb kolegi, sąsiada, rodziny, społeczności. Uważam, że to jest mega obywatelskie, żeby być przygotowanym i umieć nieść pomoc w stanach nagłych. Może niekoniecznie od razu w przypadku wojny, ale na bank dotkną nas innego rodzaju kataklizmy, podczas których potrzebna będzie duża ilość rąk. Bardzo bym chciał, żeby ludzie traktowali pierwszą pomoc jako element działania prospołecznego, obywatelskiego.Zasady udzielania pierwszej pomocy• Oceń bezpieczeństwo poszkodowanego i swoje. Jeśli miejsce stanowi dla ciebie zagrożenie – nie podchodź, zadzwoń po pomoc.• Oceń stan poszkodowanego i przytomność. Zapytaj, co się stało. Jeśli zareaguje – jest przytomny. Brak reakcji oznacza, że poszkodowany jest nieprzytomny. Sprawdź, czy oddycha.• Jeśli poszkodowany jest nieprzytomny, udrożnij drogi oddechowe. Połóż jedną rękę na jego czole, drugą na brodzie i odegnij jego głowę do tyłu. Sprawdź, czy nie ma ciał obcych w jamie ustnej. Usuń je, gdy są widoczne.• Oceń oddech. Przystaw policzek do twarzy poszkodowanego. Słyszysz lub czujesz wydychane powietrze, widzisz ruch klatki piersiowej – poszkodowany oddycha. Jeśli poszkodowany jest nieprzytomny, ale oddycha – ułóż go w pozycji bocznej ustalonej.Co robić, gdy poszkodowany nie oddychaGdy poszkodowany jest nieprzytomny i nie oddycha, zadzwoń pod numer alarmowy 999 lub 112. Jak najszybciej rozpocznij resuscytację krążeniowo-oddechową. Ułóż osobę poszkodowaną na plecach, na twardej i równej powierzchni.• Klęknij z boku, na wysokości klatki piersiowej poszkodowanego.• Wykonuj uciśnięcia klatki piersiowej.• Poproś inną osobę o pomoc i zmieniajcie się podczas resuscytacji, żeby zapobiec wyczerpaniu własnych sił.• Jeśli w pobliżu znajduje się AED, użyj go.Możesz zaprzestać wykonywania czynności ratowniczych jeżeli poszkodowany odzyska przytomność, przyjedzie pogotowie ratunkowe lub opadniesz z sił – poproś kogoś o zmianę.Zobacz też: Dramatyczne nagranie akcji ratunkowej. Wokół nikt nie reagowałAED – co to jest, do czego służyAutomatyczny elektryczny defibrylator jest to urządzenie, które daje możliwość przywrócenia akcji serca w przypadku jego nagłego zatrzymania. Zawiera jednorazowe elektrody przyklejane do klatki piersiowej. Podpowiada na głos osobie ratującej każdą kolejną wymaganą czynność. AED znajdziesz w wielu miejscach publicznych. Zazwyczaj wisi na ścianie, jest oznaczony symbolem serca i błyskawicy.Zadzwoń po pomoc – ważne numery112 – numer alarmowy, dyspozytor podejmie decyzję, które służby wysłać na miejsce zdarzenia999 – Pogotowie Ratunkowe998 – Straż Pożarna997 – PolicjaPołączenia z numerami alarmowymi są bezpłatne.Źródło: NFZ