Lider Snow Patrol o nowej płycie grupy. Pierwszym albumem wyraźnie określili swoje pole zainteresowań: będą śpiewać o miłości. Choć to oczywisty muzyczny wątek, Snow Patrol udowadniają, że w ten temat ciągle da się wnieść coś świeżego. W piątek pojawiła się nowa płyta - „The Forest Is The Path”, która jest opowieścią o miłości i czasie. Na krążku znalazło się dwanaście piosenek. To pierwsze wydawnictwo grupy od 2018 roku. Na czele pochodzącego z Wielkiej Brytanii tria, od początków stoi lider Gary Lightbody. Muzyk i autor tekstów opowiedział w rozmowie z portalem tvp.info o płycie, lęku przed Sztuczną Inteligencją i malarstwie. *** Mateusz Baran: Wasz nowy album „The Forest Is The Path” to muzyczna podróż, pełna dźwiękowych przestrzeni, które słuchacz może interpretować na wielu płaszczyznach. Ale już sam tytuł płyty brzmi bardzo metaforycznie. Jaka myśl się za nim kryje? Gary Lightbody: Muszę przyznać, że to bardzo pojemny tytuł, a jego znaczenie zmienia się nieustannie, również dla mnie. Każdy z kim rozmawiam, interpretuje go po swojemu. I bardzo dobrze! To, co czuję, determinuje znaczenie tego tytułu. Zatem proszę, nie sugerujcie się tym, co powiem. Przez większość swojego życia czułem się zagubiony. Błądziłem nie tylko mentalnie, ale również dosłownie - gubiłem się w świecie. Nie potrafiłem odnaleźć się w swoich uczuciach. Choć próbowałem. Niekiedy dobrze jest się zagubić. To zawsze szansa na coś nowego. Ważne jednak, aby być wyczulonym na to, co cię otacza. Być tu i teraz. Ale jednocześnie mieć świadomość celu, do którego się zmierza. Wyznaczyć azymut. Zatem ten tytuł to dla mnie metafora zagubienia we współczesności. Rozmawiamy przez komunikator, siedzimy po dwóch stronach ekranów, w dwóch różnych krajach, oddaleni o tysiące kilometrów. Taki kontakt, w pewnym sensie wirtualny, to też pewnego rodzaju zagubienie. Warto trzymać się z daleka od algorytmów. Zapowiadając płytę przyznałeś, że to raczej historia o miłości, niż o zagubieniu. A mówiąc precyzyjnie: to opowieść o miłości z dystansu. To opowieść o miłości z perspektywy upływającego czasu. O tym, przez co przechodzę. Od dziesięciu lat nie byłem w stałym związku. W moim życiu jest sporo miłości, ale tej romantycznej brakuje od długiego czasu. Na każdej płycie przyglądam się zagadnieniu miłości z różnych punktów widzenia. Nie chcę śpiewać wciąż o tym samym. Podejrzewam, że mam teraz jedyną szansę, aby właśnie tak podejść do tego tematu. Zatem to spoglądanie z dystansu na konkretny stan z przeszłości. Kiedy jesteś zakochany, cały świat jest piękny i wspaniały! Kiedy zrywasz i zostajesz sam, wszystko jest do dupy, świat się wali. Teraz mogę spojrzeć na te dwa stany z dystansu. Bez tych wszystkich bodźców, które im towarzyszą, kiedy przez nie przechodzisz. Wielu fanów cieszy się z waszego powrotu. To przecież pierwszy materiał Snow Patrol od 2018 roku. Niektórzy wręcz nie mogą uwierzyć, że ruszacie w trasę i będzie można was zobaczyć na żywo. Wielu przyznaje, że twoja działalność pomogła im przetrwać czas pandemii. Zamknięci w domach, czuli się zagubieni. Właśnie jak w tytułowym „lesie”. Spotkałem sporo osób, które przyznały, że te moje drobne, małe koncerty on-line, pomogły im przetrwać czas pandemii. W każdą sobotę wspólnie pisaliśmy piosenki. Bywało, że razem ze mną piosenkę tworzyło tysiąc osób! Przerzucali się pomysłami, a ja starłem się to wszystko zebrać w całość. To były wyjątkowe momenty. Nie tylko ja pomogłem tym ludziom. Oni również pomogli mnie! To ciekawe, że użyłeś social mediów w tak wyjątkowy sposób. W internecie sporo treści jest jednak wykreowanych. Często to ułuda prawdziwego kontaktu. Sam przyznajesz, że nie znosisz small talku. Wręcz jesteś fanem big talku. Co to właściwie dla ciebie znaczy? Odkąd jestem trzeźwy, niespecjalnie układa mi się w życiu towarzyskim. Trochę mnie ono przeraża. Rzadko też chodzę na imprezy, czuję się na nich niezręcznie. Ale kiedy spotykam kogoś, kto ma coś ważnego do powiedzenia, prawdziwego o świecie czy muzyce, angażuję się. Nie jestem dobry w gadce o pogodzie. Może dlatego, że już nie piję? Oczywiście, w bezpośrednim kontakcie mogę porozmawiać z każdym. Ale takie spędy mnie przerażają, za dużo tam pustych słów. Jak zatem odnajdujesz się we współczesnym przemyśle muzycznym? Model dystrybucji się zmienia, artyści docierają do odbiorcy właśnie za pośrednictwem social mediów. Każdy może niemal natychmiast udostępnić to, co stworzył. Dzisiaj powstaje bardzo dużo dobrej muzyki. Problem w tym, że trudno się odnaleźć w zalewie treści. Tyle się dzieje. Co tydzień do sieci trafia jakaś absurdalna liczba piosenek. Ciężko za tym wszystkim nadążyć. Jednak to zjawisko napawa mnie nadzieją. Jestem spokojny o przyszłość muzyki jako sztuki. Internet pozwala kreatywnym ludziom zaistnieć. Martwi mnie natomiast przyszłość dystrybucji muzyki. Już teraz źle się dzieje. Szczególnie trudno mają debiutanci i młode zespoły. Wydaje się, że obecny system ich tłamsi. Nie sposób teraz przewidzieć, co będzie dalej. Z drugiej strony, właśnie internet daje możliwość dotarcia z muzyką do niezliczonej rzeszy odbiorców. Sam co chwilę odnajduję w sieci znakomite albumy zespołów, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Wspomniałeś wcześniej, że powinniśmy się trzymać jak najdalej od algorytmów. Jaki jest zatem twój stosunek do Sztucznej Inteligencji. Cieszę się, że wróciłeś do tego tematu. Choć promuję teraz album i muszę udzielać wywiadów, nie lubię mówić o sobie. Więc chętnie opowiem Ci, co myślę na temat Sztucznej Inteligencji. To przerażające! I choć delikatnie uśmiechamy się pod nosem, bagatelizując sprawę, nerwowy jest to śmiech. Czwarta generacja chatu GPT zastała mnie i zespół w studio w czasie pracy nad płytą. Nagle wszyscy zapomnieli o muzyce, przepadali w ekranach swoich smartfonów! Wszyscy wokół mnie mówili tylko o tym! Byłem przerażony. Apelowałem: „nie róbcie tego, nie wchodźcie w to!”. Nie chcę mieć nic wspólnego z AI. Nie chcę się w to angażować. Uważam, że Sztuczna Inteligencja powinna być oddana w ręce naukowców, lekarzy. Ileż dobrego może zdziałać w medycynie, w rozwoju leków! Ileż ludzi można dzięki niej będzie uratować! Mam nadzieję, że tak się stanie. Ale nie widzę potrzeby, aby wprowadzać AI w świat sztuki. Mam ciągle w głowie ten dystopijny scenariusz rodem z filmów science-fiction, w których Sztuczna Inteligencja przejmuje kontrolę nad światem. Wszyscy to znamy doskonale. W tym temacie nie ma potrzeby, abym dorzucał swoje trzy grosze. To przerażająca i… prawdopodobna wizja. I wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Można trzymać się z dala od Sztucznej Inteligencji, ale nie sposób zaprzeczyć jej obecności w naszym życiu. Tego już nie zmienimy. Innym problemem są wciąż kulejące regulacje prawne. Nie obawiasz się, że za jakiś czas, jednym kliknięciem AI będzie wstanie wygenerować nowy album Snow Patrol bez udziału Snow Patrol? Bez Snow Patrol, to nie będzie już album Snow Patrol. To proste. Naukowcy przewidują, że za jakiś czas AI może osiągnąć samoświadomość. Ale trudno mi sobie wyobrazić, że AI ma duszę. W jaki sposób miałaby ją posiąść, czy może raczej wykreować? Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie sądzę, aby AI pewnego dnia została obdarowana duszą. I to właśnie nas różni! Sztuka wynika z serca, z duszy. Sztuka to krew, pot i łzy. Sztuczna Inteligencja może jedynie to podrobić, skopiować. Sztuka AI to pastisz. Nie ma nic wspólnego z prawdziwym artyzmem. Sztuka jest domeną istot obdarzonych duszą. Jako istota obdarzona duszą zajmujesz się nie tylko muzyką, ale również malarstwem. Twój obraz znalazł się na okładce płyty. Kiedy go malowałem, nie planowałem tego. Wielu jednak przypadł ten obraz do gustu, więc znalazł się na okładce. Namalowałem dwanaście obrazów do wszystkich dwunastu piosenek.Nie uważam się za wybitnego malarza. Sam akt malowania traktuję bardziej jako formę medytacji. To pozwala mi się skupić, skoncentrować. Ale to raczej moja prywatna sprawa, mój azyl. Nie planuję zostać malarzem na pełen etat. Muzyka to płótno? Twoje obrazy można traktować jako przedłużenie historii opowiedzianych w piosenkach?Nie myślałem tak o tym, ale podoba mi się ta koncepcja obrazów, jako przedłużenia piosenek. Wszak malowałem je pod ich wpływem, słuchając ich. Więc moje obrazy są w pewien sposób przesiąknięte tą muzyką. Jednak to ona jest na pierwszym miejscu. Obrazy mogą ją wizualizować, ale - mówiąc szczerze - nie było to świadome działanie. Jak wyglądał proces powstawania tego albumu, praca w studiu? Och, to był magiczny czas. Praca szła nam niezwykle gładko. Może zabrzmi to idyllicznie, albo jak mowa obłąkanego, ale na tej płycie wydarzyło się coś wyjątkowego między nami! Sporo eksperymentowaliśmy, ale też szybko podejmowaliśmy decyzje! Jeżeli coś nie działało, ruszaliśmy dalej. Nie daliśmy się zapędzić w kozi róg, nie daliśmy się zblokować. I to było dla mnie coś nowego i… terapeutycznego. Wielokrotnie stałem w miejscu w swojej karierze, waląc głową w mur, próbując go przebić. Skupiałem się na płycie, na brzmieniu, na tekście, chciałem osiągnąć efekt, który sobie założyłem, a który mnie blokował. Nie pozwalałem sobie na rozwój, na twórczą wolność. Czasem wychodziłem ze studia wkurzony bez słowa. Praca nad tą płytą z Johnnym, Nathanem i Fraserem to było wyjątkowe doświadczenie. W końcu daliśmy sobie prawo, aby zanurzyć się w twórczym procesie. Razem. Nie osobno.