„Mamy swoje podejrzenia”. Rosyjscy pranksterzy twierdzą, że rozmawiali z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Podszywając się pod byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę, mieli pytać o pomoc dla Kijowa. Rzecznik MSZ Paweł Wroński powiedział PAP, że nie słyszał o sprawie. Pranksterzy dopytywali, czy polska armia mogłaby walczyć na Ukrainie, co Sikorski miał jednoznacznie wykluczyć. Na pytanie, czy Polska będzie współdziałać w obowiązkowym poborze do wojska przebywających na jej terenie obywateli Ukrainy i sporządzać listy podlegających mobilizacji mężczyzn, minister miał wyjaśnić, że przekazywanie osób byłoby możliwe tylko w razie wydania przez Kijów nakazów aresztowania. Fałszywy Poroszenko wyraził obawę, że „następny prezydent USA może być gorszy”, co szef MSZ miał skomentować, że Stany Zjednoczone zdają sobie sprawę, że położyły na szali swój autorytet i „ani ta, ani przyszła administracja USA nie będzie mogła sprawy ukraińskiej zlekceważyć”, bo zaszkodziłoby to USA w oczach ich sojuszników. Gdy „Poroszenko” dopytywał o wstąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej, Sikorski miał wyjaśnić, że jest to proces długotrwały, a kwestie rolnictwa będą jednymi z najtrudniejszych. – Pozostaje również kwestia władzy – miał oświadczyć minister, zauważając, że po rozszerzeniu UE Ukraina i Polska miałyby łącznie więcej miejsc w Parlamencie Europejskim niż Niemcy. Pranksterzy chcieli również poznać opinię Sikorskiego o broni jądrowej w Polsce. W kwietniu prezydent Andrzej Duda stwierdził, że Warszawa jest gotowa, by broń nuklearna w ramach programu NATO nuclear sharing była rozlokowana na terytorium kraju. Sikorski miał odpowiedzieć, że nie ma znaczenia, czy głowice znajdują się w Niemczech czy Polsce. Na nagabywania Rosjan wyjaśnił, iż nuclear sharing oznacza tyle, że „jest się listonoszem, który przynosi czek na milion dolarów i czuje się ważny, jakby to do niego ten milion należał”. Szef MSZ miał wyjaśnić, że „byłoby to podobnie jak w przypadku broni jądrowej w Ukrainie w początkach lat 90. Była u was fizycznie, ale nie mogliście nią dysponować. A mieliście jej znacznie więcej”.Zobacz także: Zełenski wie jak zakończyć wojnę. Plan uzgodni z Zachodem„Mamy swoje podejrzenia” Falszywy Poroszenko usiłował zgłębić wiedzę szefa MSZ na temat osób, które uszkodziły gazociąg Nord Stream 2. – Oskarżają nas o to – żalił się „Poroszenko”. – My w Polsce mamy do tego taki stosunek: ktokolwiek to zrobił - zrobił doskonale – miał odeprzeć Sikorski. Gdy zaś pranksterzy usiłowali uzyskać informacje o sprawcach, miał odpowiedzieć: „Mamy swoje podejrzenia. Ostatecznie czytamy gazety”. Choć rozmowa zamieszczona w czwartek na rosyjskim kanale toczyła się po angielsku, zostało na nią nałożone rosyjskie tłumaczenie. Rzecznik MSZ Paweł Wroński, pytany przez PAP o tę sprawę, zaznaczył, że o niej nie słyszał. Dodał, że w „sytuacji, gdy strona głównie rosyjska dysponuje deepfake’ami, każdy dziś może rozmawiać z każdym”. Zaznaczył, że generalnie nie komentuje tego typu zdarzeń. Deepfake umożliwia sztucznej inteligencji tworzenie nieprawdziwych treści, także filmów i zdjęć, z wykorzystaniem osób i miejsc.Zobacz także: Putin planuje odwet na Zachodzie. Chodzi o uranRosyjscy pranksterzy O Władimirze Kuzniecowie (pseudonim Wowan) i Aleksieju Stoljarowie (Lexus) stało się głośno w 2015 r., gdy – podszywając się pod Władimira Putina i rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa – przeprowadzili rozmowę z brytyjskim muzykiem Eltonem Johnem, który wcześniej deklarował, że pragnie rozmówić się z prezydentem Rosji w sprawie jego polityki nieprzychylnej środowiskom LGBT. Rok później, udając ówczesnego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę i premiera Arsenija Jaceniuka, mieli dodzwonić się do prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który w rozmowie z nimi oświadczył, że jego kraj nie przeprosi Rosji za zestrzelenie bombowca Su-24 (który 24 listopada 2015 r. naruszył turecką przestrzeń powietrzną i został strącony, co wywołało bardzo silne napięcie między oboma krajami). W 2020 r., udając szwedzką aktywistkę klimatyczną Gretę Thunberg oraz jej ojca, połączyli się z premierem Kanady Justinem Trudeau i namawiali go, by doprowadził do opuszczenia NATO przez jego kraj. Dwukrotnie opublikowali także zapis rozmowy z Borisem Johnsonem. Pierwszy w maju 2018 r., gdy udając nowo wybranego premiera Armenii Nikola Paszyniana, próbowali wmówić ówczesnemu szefowi brytyjskiej dyplomacji, że szef laburzystów Jeremy Corbyn jest sterowany przez Putina. Nagranie drugiego połączenia pojawiło się na początku tego miesiąca. Duet pranksterów usiłował tak poprowadzić rozmowę, żeby Johnson „przyznał”, że w 2022 r. zabronił Ukrainie podpisania traktatu pokojowego z Rosją i nakazał walkę do ostatniego Ukraińca. Ponieważ tego nie usłyszeli, umieścili to w opisie nagrania, co pozwoliło prokremlowskim mediom zamieścić doniesienia, że oto były premier Wielkiej Brytanii przyznał, że za jego sprawą wojna w Ukrainie nie zakończyła się dwa lata temu. „Trofea” pranksterów W wykazie „trofeów” rosyjskiego tandemu pranksterów mają się znajdować ponadto: Andrzej Duda (m.in. próba pokierowania rozmową w taki sposób, żeby skłonić prezydenta RP do przyznania, że Polska będzie dążyć do rewizji granic i przyłączenia zachodniej Ukrainy), a także byli prezydenci Bronisław Komorowski i Aleksander Kwaśniewski. Duet opublikował również nagrania rozmów z byłymi lub urzędującymi politykami z innych krajów: Kamalą Harris (w sierpniu 2020 r., gdy ogłoszono, że w razie zwycięstwa Joe Bidena obejmie ona urząd wiceprezydenta), premier Włoch Georgią Meloni, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claudem Junckerem, byłym prezydentem USA Georgem Bushem, byłym premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem, a także księciem Sussex Harrym (tuż po ogłoszeniu przez niego zamiaru opuszczenia rodziny królewskiej).Zobacz także: Przez Rosjan ukraińska energetyka w ruinie. „Straty ponad 1 miliardów dolarów”Wpisywanie się w narrację Kremla Kuzniecow i Stoljarow wypierają się zarzucanych im związków z rosyjskimi służbami. Nierzadko czynią to w osobliwy sposób, przesadnie je manifestując, co ma wykazać absurdalność takich przypuszczeń. W wywiadach potrafią w jednym zdaniu przekonywać, że służby nie są im do niczego potrzebne, bo doprowadzenie do rozmowy z ważną osobistością to dla nich wyzwanie nie mniej istotne jak sama rozmowa, by chwilę później rzucić udawany żart, że ich występy w telewizji publicznej (mieli niegdyś programy w NTV i Rassija 24) nie byłyby możliwe, gdyby nie współpracowali z FSB. Nie wiadomo, czy zamieszczane przez duet pranksterów materiały to zapis autentycznej rozmowy, efekt wykorzystania sztucznej inteligencji, całkowity lub częściowy montaż czy połączenie wszystkich tych elementów. Jest to przedmiotem badania służb kilku krajów, których przedstawiciele mieli rzekomo odebrać telefon od rosyjskich dowcipnisiów. Nie sposób jednak nie dostrzec, że dobór „ofiar” i tematów, czas przeprowadzenia rozmowy oraz jej publikacji jest nieprzypadkowy i całkowicie spójny z narracjami płynącymi z Kremla – wzmacnia je i legitymizuje. To propaganda w czystej formie. Wowan i Lexus nie pozostawiają w tym zakresie złudzeń. Już w 2017 r. w rozmowie z serwisem Fontanka przekonywali, że jeśli w coś naprawdę się wierzy, to nie jest to propaganda, lecz punkt widzenia. Rok wcześniej, w wywiadzie dla niezależnego rosyjskiego serwisu Meduza, Lexus przyznał, że kiedyś był zwolennikiem opozycji, ale potem rozczarował się opozycjonistami: „Nie mogli prawidłowo się ustawić, więc spojrzałem w przeciwnym kierunku. Ludzie tam okazali się bardziej przekonujący”. Na początku lipca tego roku rosyjskie władze doceniły kawały Kuzniecowa i Stolarjowa do tego stopnia, że wręczono im na Kremlu Order Przyjaźni.Zobacz także: Wojna Rosji z Ukrainą. Na sąsiednie państwa spadają odłamki rakiet