„To bardzo popularne zjawisko w naszym kraju”. Dla mieszkańców dużych miast komunikacja publiczna to często podstawowy środek transportu. Są jednak w Polsce miejsca, do których transport zbiorowy nie dociera. Dojazd do lekarza, pracy czy szkoły staje się wówczas dla mieszkańców skomplikowaną wyprawą. Wykluczenie transportowe dotyka w szczególności mieszkańców mniejszych gmin i miejscowości. Polega na utrudnionym lub wręcz nieistniejącym dostępie do komunikacji publicznej. Jak podkreśliła w rozmowie z TVP Info Iwona Budych ze stowarzyszenia Wykluczenie Transportowe, jest to „bardzo popularne zjawisko w naszym kraju”, którego skala „stale rośnie”.– Takich wsi i małych miasteczek jest w kraju bardzo dużo. Zdarzają się także powiaty w Polsce, które mają problemy z dobrą siatką połączeń autobusowych – zaznaczyła prezeska stowarzyszenia.Gdzie rodzi się problem?Budych zaznaczyła, że jednym z głównych problemów w walce z wykluczeniem transportowym jest brak świadomości o skali problemu. Zwłaszcza w grupie osób w wieku produkcyjnym.– Bardzo często wykluczenie transportowe nie dotyka osób pracujących, w wieku produkcyjnym, ale przede wszystkim młodzież szkół ponad podstawowych i seniorów – powiedziała.Czytaj także: „W hołdzie poległym strażakom”. Ostatnie przygotowania do koncertu charytatywnego [WIDEO]Dodała, że problem wykluczenia transportowego przybiera na sile w trakcie wakacji i świąt. Według badań stowarzyszenia na Dolnym Śląsku aż 79 proc. organizatorów transportu publicznego zaczyna ograniczać siatkę transportu, gdy tylko kończą się zajęcia szkolne. – To jest bardzo duży problem, ponieważ jednostki samorządu terytorialnego nie mają świadomości, że ten transport jest potrzebny i powinien być niezakłócony również w okresie wakacyjnym i świątecznym – zaznaczyła.