Brytyjskie media oceniły sytuację. Dobre wyniki skrajnej prawicy i radykalnej lewicy w niedzielnych wyborach w Turyngii i Saksonii pokazują, że ponad 30 lat po zjednoczeniu podział na wschodnie i zachodnie Niemcy nie zniknął – oceniają w poniedziałek brytyjskie media. Według oficjalnych wyników wyborów do parlamentów Turyngii i Saksonii, w pierwszym z nich zwyciężyła skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), wyprzedzając chadecką CDU, zaś w drugim CDU, która rządziła w Saksonii od zjednoczenia Niemiec, nieznacznie wygrała z AfD. Trzecią siłą polityczną w obu landach został utworzony w styczniu br. radykalnie lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW). Wynik z Turyngii oznacza, że po raz pierwszy w historii Republiki Federalnej Niemiec partia skrajnie prawicowa wygrała w jakimkolwiek kraju związkowym.„AfD coraz częściej przedstawia się jako głos Wschodu. I teraz ma wyniki, które to potwierdzają. (...) Fala uderzeniowa będzie odczuwalna daleko poza Saksonią i Turyngią. Trzydzieści cztery lata po zjednoczeniu podziały społeczne i polityczne między wschodnimi i zachodnimi Niemcami wydają się głębokie jak nigdy dotąd. Istnieją wręcz oznaki, że się pogłębiają" – napisał „Financial Times".Media: podział na wschodnie i zachodnie Niemcy wcale nie zniknąłDziennik zwraca uwagę, że nic nie unaocznia tych podziałów mocniej niż wojna na Ukrainie. Przywołuje sondaże pokazujące, że mieszkańcy wschodnich Niemiec są znacznie bardziej sceptyczni wobec niemieckich dostaw broni do Kijowa i zachodnich sankcji wobec Rosji niż mieszkańcy zachodniej części kraju, a także bardziej popierają rozmowy pokojowe. Większość tych ze wschodu sprzeciwia się również planom rządu kanclerza Olafa Scholza, by od 2026 roku w Niemczech rozmieszczone były amerykańskie rakiety średniego zasięgu, co łączy się z silnym antyamerykanizmem odziedziczonym po czasach komunistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej.„The Guardian" przypomina słowa byłego kanclerza RFN Willy'ego Brandta, który po upadku muru berlińskiego w 1989 roku powiedział, że zjednoczenie kraju pozwoli wreszcie „temu, co należy do siebie, rosnąć razem". Okazało się to nieuzasadnionym optymizmem, bo niedzielne wyniki w Turyngii i Saksonii pokazują coraz bardziej widoczne oddalanie się od siebie wschodnich i zachodnich landów – ocenia gazeta. „Przez lata w Niemczech wychodzono z założenia, że gdy wschodnie landy dogonią gospodarczo resztę kraju, ich poglądy polityczne (również) się zbliżą. Zgodnie z takim rozumowaniem wzrost (popularności) AfD jest głosem protestu przeciwko utrzymującym się różnicom w dochodach, zatrudnieniu i poziomie życia. Ale ekonomia i demografia tylko w niewielkim stopniu wyjaśniają wynik niedzielnego głosowania" – pisze „The Guardian".Prawica jest we wschodnich Niemczech w trendzie wzrostowymDziennik zwraca uwagę, że exodus obywateli ze wschodu na zachód kraju, który nastąpił po zjednoczeniu, już się zatrzymał, a od 2017 roku więcej ludzi przeprowadza się w odwrotnym kierunku; bezrobocie na wschodzie jest tylko minimalnie wyższe niż na zachodnie, a realna różnica istnieje obecnie między północą a południem, a nie wschodem i zachodem kraju. Przez ostatnie dwa lata to wschodnie landy szybciej rozwijały się gospodarczo i to tam nowe fabryki budują globalne firmy takie jak Tesla czy Intel, a zewnętrzna imigracja do Turyngii i Saksonii należy do najniższych w kraju. „The Times" przyznaje, że skrajna prawica jest we wschodnich Niemczech w trendzie wzrostowym, ale przestrzega przed nadinterpretowaniem wyników niedzielnych wyborów i twierdzeniem, że Niemcy wracają do początku lat 30. zeszłego wieku. Jednocześnie podkreśla, że partie politycznego głównego nurtu muszą przestać zaprzeczać rzeczywistości i powinny spróbować zrozumieć, dlaczego wyborcy we wschodnich Niemczech głosują na AfD lub BSW.Czytaj też: Awantura o wieżę Eiffla. Pomysł burmistrz Paryża nie wszystkim się podoba