W drużynie narodowej zagrał 84 razy. 84 mecze w drużynie narodowej, udział w czterech turniejach o mistrzostwo Europy i dwóch mundialach. Bronił w Arsenalu, Romie czy Juventusie. Teraz przyszedł czas powiedzieć „pas”. Wojciech Szczęsny w wieku 34 lat zakończył karierę. Przypominamy najbardziej pamiętne momenty jego kariery. Obroniony karny MessiegoMundial w Katarze. Polska gra ostatni mecz grupowy z Argentyną. W przypadku remisu albo porażki, ale nie wyższej niż dwiema bramkami, Biało-Czerwoni po raz pierwszy od 1986 roku wyjdą z grupy. Mecz w wykonaniu Biało-Czerwonych wygląda źle, Polacy bronią się całym zespołem, rzadko opuszczając własną połowę. Mnóstwo roboty ma Wojciech Szczęsny.W 36. minucie nasz bramkarz w walce o górną piłkę zahacza ręką głowę jednego z Argentyńczyków. Sędzia po konsultacji z VAR dyktuje jedenastkę. Do piłki podchodzi Leo Messi. Strzela mocno, przy słupku, ale Szczęsny popisuje się kapitalnym refleksem i odbija piłkę. – Teraz mogę powiedzieć, że wiedziałem, jak będzie strzelał, ale wtedy nie byłem taki pewny – mówił po meczu Szczęsny. – Nie byłem pewny, bo Leo podczas niektórych karnych patrzy na bramkarza, niektóre uderza mocno. Wiedziałem, że jak będzie uderzał mocno, to raczej w moją lewą stronę. Nie zatrzymywał się, więc poszedłem, wyczułem, obroniłem. Jesteśmy szczęśliwi – dodał. To był drugi rzut karny obroniony przez niego podczas mundialu w Katarze, bo odbił także jedenastkę w meczu z Arabią Saudyjską. Jego skuteczna interwencja w konkursie jedenastek daje także Polakom przepustki na Euro 2024. Karne świetnie broni także w klubie. W 2012 roku zatrzymuje Dirka Kuyta w spotkaniu Arsenalu z Liverpoolem, później – gdy gra już we Włoszech – jego wyższość muszą uznać Neymar, Gonzalo Higuain, Ciro Immobile czy Victor Oshimen.W całej swojej karierze Szczęsny dał się poznać jako ekspert w tym elemencie gry. Na 89 karnych górą był aż 20-krotnie. Dwa razy zatrzymał NiemcówW całej historii Polska dwukrotnie pokonała Niemców. Nie byłoby tych triumfów gdyby nie cudowne parady naszego bramkarza. W 2014 roku kadra Adama Nawałki sensacyjnie pokonuje aktualnych mistrzów świata po golach Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili. – Fajne uczucie przejść do historii i zrobić coś jako pierwsi. Zagraliśmy świetny mecz w obronie. Chłopaki to co trudne sami zablokowali, a mi pozostawili do złapania wszystkie łatwe strzały. Była nas wiara w zwycięstwo i to zdecydowało – mówił po meczu przed kamerami TVP. Dziewięć lat później Biało-Czerwoni grali z Niemcami towarzysko. Było to pożegnanie Jakuba Błaszczykowskiego. Polska niespodziewanie wygrała 1:0 po golu Jakuba Kiwiora. Niemcy oddali na naszą bramkę aż 31 strzałów. Szczęsny pozostał jednak niepokonany. – No wyszedł mi ten mecz. Oczywiście, było trochę roboty, ale poza jedną interwencją nie uważam, żeby to były jakieś niesamowicie trudne interwencje, ale było ich rzeczywiście dużo. Niemcy pracowali na moją wysoką notę. Dwa mecze z nimi na PGE Narodowym wygrane, powoli staje się to tradycją. Trzeciego meczu na Narodowym pewnie już się nie uda zagrać – komentował. Czerwona karta na Euro 2012Pierwszą wielką imprezy w jego wykonaniu miały być współorganizowane przez Polskę mistrzostwa Europy. Szczęsny miał wówczas 22 lata, ale już był podstawowym bramkarzem Arsenalu Londyn. Spodziewano się, że to może być turniej bramkarza reprezentacji Polski. Zimny prysznic przyszedł już w meczu otwarcia z Grecją. Szczęsny otrzymał czerwoną kartkę w 69. minucie, przy stanie 1:1, za faul na Dimitrisosie Salpingidisie. Gdyby Grek minął zawodnika Arsenalu Londyn, miałby przed sobą pustą bramkę. Polacy gola nie stracili; jedenastkę wykonywaną przez kapitana Giorgosa Karagounisa obronił rezerwowy Przemysław Tytoń.– Ciężko mi znaleźć pozytywy po tym, jak zostałem usunięty z boiska. Odbieram to w ten sposób, że rozgrywając jeden z najważniejszych meczów w karierze, nie udało mi się go dokończyć, osłabiłem zespół i nie wystąpię z Rosją. Wcześniej przepuściłem gola, ale co mogę teraz zrobić, trudno, trzeba żyć dalej – przyznał po zejściu z boiska po meczu z Grekami 22-letni Szczęsny.Szczęsny został zawieszony na mecz z Rosją, mógł już wrócić między słupki na ostatnie grupowe spotkanie z Czechami, ale nikt nawet nie myślał, żeby odstawić od składu kapitalnie broniącego Tytonia. Pechowo dla bramkarza zakończyły się także kolejne mistrzostwa Europy. We Francji też miał być pierwszym bramkarzem, jednak już w premierowym spotkaniu z Irlandią Północną doznał kontuzji uda. Między słupki wskoczył Łukasz Fabiański i nie oddał miejsca już do końca turnieju, który Biało-Czerwoni zakończyli na ćwierćfinale .„Mój mały przyjacielu papierosie” – pisał w nieformalnej odzie do nikotynowych rozkoszy Marcin Świetlicki. Te same słowa mogły być paść z ust Szczęsnego, któremu papierosowy dym towarzyszył od początku poważnego grania w piłkę. Szczęsny i papierosyW 2015 roku sympatia do „puszczania dymka” kosztowała go miejsce w ukochanym Arsenalu.– Ktoś przyłapał mnie na paleniu, to nawet nie był Arsene Wenger. Powiedziano mu o tym. Spotkaliśmy się po kilku dniach i zapytał mnie czy to prawda. Odpowiedziałem, że tak. Ukarał mnie grzywną i to wszystko. Potem dodał: „Słuchaj, wykluczę cię ze składu na jakiś czas”, ale nie było tam żadnej wielkiej konfrontacji – wspominał w 2020 roku. W efekcie Szczęsny nie wrócił już do składu Kanonierów. Latem odszedł do Romy. Dla innych trenerów nie stanowiło to wielkiego problemu. Tak na paleniu przyłapał Szczęsnego selekcjoner Czesław Michniewicz. – Wszedłem po meczu do szatni i myślałem, że toaleta się pali. Słyszę, że Wojtek tam jest. Pytam: Wojtek, co się dzieje? Odpowiedział, że woda się spłukuje i dym leciał – mówił na jednej z konferencji prasowych.Warto jednak pamiętać, że Szczęsny nie był jedynym piłkarzem, który lubił palić. Tak w książce „W krainie piłkarskich bogów” wspominał swoje pierwsze chwile w Juventusie. „Wchodzę do szatni Juventusu i pierwsze, co widzę, to kłęby szarego dymu. Idę na koniec, a tam dwa wielkie skórzane fotele, na jednym z nich rozłożony jest Gianluigi Buffon. Obok niego stolik, popielniczka wielkości pokrywy od studzienki i oczywiście masa kiepów”.