Bossowie „Pruszkowa” oskarżeni. Trzej bossowie mafii pruszkowskiej: Andrzej Z. ps. Słowik, Leszek D. ps. Wańka oraz Janusz P. ps. Parasol staną przed sądem za obrót 35 kg kokainy o czarnorynkowej wartości 5,3 mln zł – dowiedział się portal tvp.info. Mazowieckie „pezety” Prokuratury Krajowej skierowały do Sądu Okręgowego dla Warszawy Pragi akt oskarżenia w tej sprawie. Bossowie kategorycznie zaprzeczają zarzutom. Portal tvp.info dotarł do szczegółów śledztwa w sprawie osławionych bossów „Pruszkowa”, prowadzonego przez policjantów CBŚP z Ostrołęki pod nadzorem Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Warszawie. Poza pruszkowskimi mafiosami akt oskarżenia objął jeszcze pięciu innych gangsterów, ale oni będą bohaterami innej opowieści. Do zatrzymania Andrzeja Z. ps. Słowik, Leszka D. ps. Wańka i Janusza P. ps. Parasol przez funkcjonariuszy CBŚP doszło 22 listopada 2022 r. Policjanci ujęli wówczas ponad 20 osób, w tym znanych gangsterów z Zachodniopomorskiego. Bossowie usłyszeli zarzuty udziału w obrocie 35 kg kokainy w latach 2015-2026. Pogrążyły ich wyjaśnienia Alana A., obrotnego handlarza narkotykami z Wolina. Został on zatrzymany w 2019 r. i trafił do aresztu. W lutym 2020 r. zdecydował się na współpracę z prokuraturą oraz CBŚP i dwa miesiące później opuścił areszt. Od tego momentu jest pilnowany przez policję, bo obciążył kilkadziesiąt osób z Polski, a także Niemiec i Holandii. – To bardzo cenny świadek. Ma rozległą wiedzę o handlu narkotykami w ciągu ostatniego ćwierćwiecza w Polsce, Niemczech, Holandii oraz Hiszpanii. Jego relacje potwierdziły działania operacyjne m.in. niemieckiej policji oraz wyjaśnienia innych osób, zatrzymanych do tej sprawy – mówi tvp.info jeden ze śledczych.Kokaina jedzie do Pionek W 2013 r. Alan A. nawiązał współpracę z gangiem Andrzeja K. ps. Andruszka. Grupa ta zajmowała się obrotem narkotykami, w tym przemytem kokainy z Holandii. Jak wyjaśniał Alan A., gang „Andruszki” nawiązał współpracę z bossami „Pruszkowa” w maju 2015 r. Wtedy to doszło w Hadze do spotkania na szczycie. Andrzej K. zabrał do Holandii Alana A. oraz Rafała B. ps. Brat Szybki. Kiedy dojechali w pobliże ustalonej knajpki, szef gangu poszedł na spotkanie z trzema bossami „Pruszkowa”. Jego podwładni zaś pojechali kupić telefony marki BlackBerry z wgranym bezpiecznym szyfrowanym komunikatorem PGP. Jeden aparat był przeznaczony dla Leszka D. ps. Wańka, do komunikacji w sprawie transakcji narkotykowych. Alan A. podjechał pod restaurację i przekazał telefon swojemu szefowi, a ten dał go „Wańce”. Podczas spotkania „Andruszki” z bossami „Pruszkowa” ustalono, że kupcy będą otrzymywali po 5 kg kokainy jednorazowo w cenie 30-32 euro za gram narkotyku. Towar miał być odbierany przez wskazanych ludzi mafiosów w Pionkach w okolicach Radomia. Pierwsze transporty rozpoczęły się w czerwcu 2015 i trwały do stycznia 2016 r. Gang „Andruszki” kupował kokainę w holenderskim Uithoorn od mieszkających tam Brytyjczyków. Towar następnie trafiał do skrytki w samochodzie użytkowanym przez gang. W czasie podróży do Polski auto z narkotykami było pilotowane przez drugi pojazd. Zadaniem jadących nim gangsterów było ostrzeganie kuriera przed policją na trasie. Kokaina była wypakowywana w Pionkach przez ludzi związanych z „Pruszkowem”, przez których trafiać miała do „Słowika”, „Wańki” i „Parasola”. Łącznie bossowie mieli otrzymać w ten sposób 25 kg kokainy. Biznes ważniejszy od ślubu Według słów Alana A., w pierwszej połowie września 2016 roku Andrzej K. ps. Andruszka umówił się z pruszkowskimi mafiosami w Berlinie na sprzedaż im 10 kg kokainy. K. miał obawy przed pojechaniem tam samemu więc poprosił A. by ten chronił go podczas transakcji. Alan A. zgodził się, choć niechętnie, bo spotkanie z bossami „Pruszkowa” zaplanowano na 14 września, a dwa dni później miał się odbyć jego ślub. Skruszony wyjaśniał, że zabrał do Berlina pistolet CZ. Towarzyszył mi niejaki „Maniek”. Gdy dojechali do stolicy Niemiec, na obrzeżach miasta spotkali się z „Andruszką”. Przesiedli się do jego Porsche Cayen i pojechali do dzielnicy Kudam, gdzie w jednej z restauracji miało dojść do przekazania kokainy „Pruszkowiakom”. „Andruszka” poszedł sam na spotkanie z „Wańką”, „Słowikiem” i „Parasolem”. Przez „komórkę” zadzwonił do jednego ze swoich ludzi, aby ten przyniósł torbę z narkotykami. Ten podszedł do „Słowika” stojącego przed knajpkę i przekazał mu kokainę. Boss wręczył ją swojemu pomagierowi siedzącego w ogródku restauracyjnym. Transakcja odbyła się bez żadnych problemów. Bossowie mieli zapłacić za kokainę 250 tys. euro. Emerytura mafiosa Podczas przesłuchania po zatrzymaniu i w czasie śledztwa żaden z „Pruszkowiaków” nie przyznał się do zarzucanych im przestępstw. Nie było to żadnym zaskoczeniem dla śledczych. Od ponad dwóch dekad, żaden z bossów „Pruszkowa” nigdy nie przyznał się do poważniejszych przestępstw. Andrzej Z. ps. Słowik powiedział, że obecnie zajmuje się „organizowaniem koncertów i gal bokserskich”. Deklarował, że miesięcznie zarabia ok. 3 tys. zł. Ponad cztery lata temu, kiedy przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszał proces w tzw. wątku vatowskim gangu pruszkowskiego, Andrzej Z. oświadczył, że jego źródłem utrzymania są „oszczędności wynikające z wydania książki”. Wspomniał także o „roszczeniach deweloperskich”. Bez podania jakichkolwiek sum. A jeszcze trzy lata wcześniej - po zatrzymaniu do sprawy wątku vatowskiego twierdził, że nie ma ani pracy, ani majątku. Leszek D. „Wańka” i Janusz P. „Parasol” stwierdzili podczas listopadowego przesłuchania, że właściwie są emerytami. W 2020 r. D. oświadczył, że otrzymuje emeryturę w wysokości „średniej krajowej”. Oznacza to, że pomimo wielokrotnego przebywania w aresztach i zakładach karnych („Za sprawą fałszywych dowodów i pomówień zmarnowałem już 13 lat w więzieniu” – mówił „Wańka” reporterowi tvp.info) pilnował opłacania składek na ZUS. W akcie oskarżenia w sprawie kokainy jego emerytura miała wynosić 1200 złotych. Po zatrzymaniu w 2017 roku podał do protokołu, że utrzymuje się z „oszczędności i prac dorywczych w pośrednictwie oraz handlu”, co przyniosło mu od 5 do 6 tysięcy złotych. W 2020 r. „Parasol” twierdził, że zarabia około 2 tysiące złotych w jednej z restauracji, a jego jedynym majątkiem jest 10-letnie volvo. Stan swojego zdrowia określił natomiast jako zły. Wyliczał, że ma kłopoty z kręgosłupem, początki poważnej choroby neurologicznej i nadciśnienie. W 2022 i podczas śledztwa znacznie zubożał podając, że otrzymuje 570 zł emerytury i nie ma żadnego majątku. Za to pogorszył się stan jego zdrowia. Rozmówcy tvp.info twierdzą, że gangster rzeczywiście sprawiał wrażenie słabującego na zdrowiu. Wychodząc z domu tuż po zatrzymaniu miał mieć „torbę leków i stertę dokumentów”. Powołany przez prokuraturę biegły uznał, że będzie mógł uczestniczyć w procesie.„Pruszków” bierze się za VAT i trafia do aresztu Bossowie „Pruszkowa” od siedmiu lat są ponownie na celowniku śledczych. Zaczęło się od zatrzymania całej trójki na początku 2017 r. Według Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, nowy gang „Słowika” (bo to jego śledczy wskazują jako lidera grupy), działał od września 2014 do września 2018 r. Przez kilkanaście ostatnich miesięcy boss kierował nim zza krat, m.in. przy pomocy swojej konkubiny. Gang miał zajmować się przestępstwami gospodarczymi, oszustwami podatkowymi, rozbojami, handlem narkotykami i podrabianiem dokumentów. Śledczy zarzucają także gangsterom handel kokainą. Na trop pruszkowskich gangsterów wpadli funkcjonariusze CBŚP i śledczy ze Szczecina, rozpracowując grupę, która wyłudzała podatek VAT. Na jej czele miał stać Sebastian W. Gang działał w latach 2012-17, a na jego działalności Skarb Państwa miał stracić blisko 193 mln zł. Do tej grupy mieli „przykleić” pruszkowscy gangsterzy. W 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o warunkowym uchyleniu aresztów „Słowikowi”, Wańce” i „Parasolowi”. Musieli jednak wpłacić poręczenia majątkowe. Andrzej Z. – 400 tys. zł, Leszek D. – 200 tys. i Janusz P. – 120 tys. „Wańka” wyszedł jeszcze w 2019 r. W maju 2020 r. wolność odzyskał „Parasol”. „Słowik” zaś wyfrunął z klatki w sierpniu 2020 r.„Słowik” wraca za kraty Andrzej Z. nie nacieszył się zbyt długo wolnością. We wrześniu tego samego roku został zatrzymany w budynku stołecznego Sądu Okręgowego. W Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga usłyszał zarzut kierowania gangiem, który w latach 2017-2019 m.in. korumpował funkcjonariuszy służby więziennej aresztu Warszawa-Białołęka, handlował narkotykami (amfetaminą, marihuaną, mefedronem) oraz sterydami anabolicznymi i alkoholem. Główny oskarżony Sebastian L. ps. „Lepa” zorganizował dostawy narkotyków na teren Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Następnie wyznaczył osoby zajmujące się ich rozprowadzaniem na terenie aresztu, zapewnił możliwość udziału w obrocie narkotykami, udzielanie bezpośrednim użytkownikom oraz posiadanie. – Funkcjonowanie tego procederu było możliwe w wyniku korumpowania funkcjonariuszy Służby Więziennej wykonujących obowiązki służbowe w areszcie śledczym. Zorganizowano też transfer środków pieniężnych ze sprzedaży narkotyków na zewnątrz aresztu, w celu nabywania dalszych partii narkotyków i stworzono system podziału zysków między uczestniczącymi w ich obrocie. Grupa miała wyodrębniony fundusz przeznaczony na korumpowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej, na który przeznaczano 20 proc. od kwoty zysku z obrotu narkotykami – informowały mazowieckie „pezety”, które przejęły śledztwo. Podczas działań zatrzymano poza „Słowikiem”, także trzy adwokatki, ponad 20 funkcjonariuszy służby więziennej oraz czołowe postaci gangu „Mokotowskiego”: Wojciecha S. ps. „Wojtas”, Sebastiana L. ps. „Lepa” i Artura N. ps. „Artek”. Cała ta trójka miała także należeć do gangu obcinaczy palców. Według prokuratury to właśnie ci gangsterzy sprawowali kontrolę nad aresztem. Tak jak i w poprzednich sprawach, „Słowik” przekonywał, że jest niewinny. Co ciekawe po zlikwidowaniu „aresztu klasy Lux” na Białołęce wprowadzono surowy reżim. Nie spodobało się to aresztantom i osadzonym, którzy kilkukrotnie protestowali przeciwko takim działaniom. Bossowie zatrzymani To nie był jednak koniec przygód pruszkowskich bossów z organami ścigania. W styczniu 2021 r. ponownie przypomniała sobie o nich Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Andrzej Z. Leszek D. i Janusz P. ponownie zostali zatrzymani przez policjantów CBŚP. Do akcji miało dojść w Sądzie Okręgowym w Warszawie, przed którym toczy się proces bossów „Pruszkowa”. Policjanci CBŚP mieli czekać na gangsterów przed drzwiami sali, w której odbywała się rozprawa w tzw. wątku ekonomicznym podwarszawskiej mafii. – Zatrzymanym przedstawiono m.in. zarzuty: kierowania gróźb pozbawienia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, celem doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, wywierania bezprawnego wpływu na świadka i udaremnienia lub znacznego utrudnienia stwierdzenia przestępnego pochodzenia środków pieniężnych – mówił wtedy prok. Marcin Lorenc, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Najpoważniejsze z zarzucanych bossom przestępstwo dotyczyło próby wymuszenia blisko 3,3 mln euro od jednego z biznesmenów. Gangsterzy mieli grozić mężczyźnie i jego bliskim ciężkim pobiciem, a nawet śmiercią. Do próby wymuszenia tego haraczu miało dojść w latach 2016-17. Co ciekawe, wówczas Sąd Rejonowy Szczecin Prawobrzeże i Zachód nie zgodził się na aresztowanie bossów. W areszcie pozostawał tylko „Słowik”. Uchylono mu areszt w grudniu 2021 r. Obecnie trzej bossowie „Pruszkowa” wciąż przebywają w areszcie.