Marywilska 44: „Morze zgliszczy. Widok szokujący”. Prokuratura jest już na tropie sprawców podpalenia hali targowej Marywilska 44, a wiodącym wątkiem zlecenie tego przez rosyjskie służby specjalne – dowiedział się portal tvp.info. Od Blisko dwóch tygodni trwają już oględziny na miejscu. – Czegoś takiego w życiu nie widziałem, aby ogień rozprzestrzenił się tak szybko i dokonał takich zniszczeń – mówi tvp.info jeden ze śledczych. Od 30 lipca trwają pierwsze czynności w zniszczonej hali przy Marywilskiej. Na razie robi to jeden zespół śledczy w składzie: prokurator, policjanci i biegły z zakresu pożarnictwa. – Pracujemy od godz. 7 do 18. Najpierw jedzie koparka wyburzeniowa i usuwa przede wszystkim elementy dachu, które stanowią największe zagrożenie. Te blachy w każdej chwili mogą runąć na ziemię. Wyburzamy na 10 metrów w głąb i jak jest bezpiecznie, robimy oględziny. Po czym ruszamy dalej – opowiada tvp.info jeden ze śledczych biorący udział w oględzinach. Śledczy określają to co zobaczyli na miejscu jako „armagedon” lub porównują zgliszcza do zdjęć z wojny w Ukrainie. – Ten widok jest szokujący. Morze zgliszczy i wszechobecny smród spalenizny i rozkładającego się mięsa z lodówek restauracji i sklepów w hali. Do tego te stoiska, najczęściej doszczętnie spalone, tak, że trudno nawet ocenić na pierwszy rzut oka co tam sprzedawano – mówi śledczy. Jeden z biegłych z zakresu pożarnictwa tak skomentował swoją wizytę na miejscu: „Czegoś takiego w życiu nie widziałem, aby ogień rozprzestrzenił się tak szybko i dokonał takich zniszczeń”. Cały czas w okolicy hali, za policyjnymi taśmami można zobaczyć byłych kupców z centrum. Wielu z nich płacze. – Ludzi stracili tam w miliony złotych w towarze. Większość żyła z handlu na Marywilskiej i teraz zostali z niczym. To, co się nie spaliło, zostało zniszczone przez wodę podczas akcji gaśniczej – mówi inny śledczy, który był na miejscu.Miesiące ciężkiej pracy Wyburzanie zaczęto od zewnętrznej „warstwy” hali. Prace pełną parą ruszą dopiero są po 19 sierpnia. Wtedy to na miejscu ma zacząć działać sześć zespołów śledczych. Postępowanie w sprawie podpalenia Marywilskiej 44 prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Warszawie. Prokuratorzy mazowieckich „pezetów” zostaną wsparci przez śledczych z Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz innych wydziałów zamiejscowych PK. – Jeżeli uda się zakończyć czynności na miejscu do końca roku, to będzie sukces. Czeka nas ogrom pracy – przekonuje jeden z prokuratorów. Tuż po pożarze śledczy przy pomocy specjalnych skanerów oraz dronów wykonali obraz całej hali, a także tych miejsc, do których można było się dostać. Powstał obraz 3D, który ma pomóc w śledztwie. Z niego zaś później zostanie wytworzona przestrzenna mapa wnętrza hali. Podczas oględzin wydobyto już z hali kilka sejfów i kasetek, które zostaną oddane właścicielom. Zazwyczaj tylko tyle zostało z punktów, które prowadzili. – Prokurator oraz funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji zabezpieczą wszystkie rzeczy pozostałe po pożarze, a następnie dokonają ich oględzin z udziałem pokrzywdzonych i ich pełnomocników. Czynności te zostaną wykonane w miejscu, gdzie nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi, a więc poza terenem hali – poinformował prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej. Błyskawiczny pożar Pożar w hali przy Marywilskiej wybuchł ok godz. 3.30 w nocy w niedzielę 12 maja. Na pół godziny przed otwarciem centrum handlowego. – Gdyby ogień pojawił się w chwili, gdy byli tam ludzie, mielibyśmy do czynienia z wielką tragedią. Bo pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie, stąd mocne podejrzenia, że było to podpalenie – mówi jeden ze śledczych. W ciągu kilku godzin ogień pochłonął centrum handlowe, które zajmuje obszar kilku hektarów. Mieściło się tam ok. 1,4 tys. stoisk. Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Mariusz Feltynowski mówił w maju, że to automatyczne czujniki systemu przeciwpożarowego zaalarmowały o pożarze, a pierwsi strażacy pojawili się na miejscu po 11 minutach. – Ogniem objętych już było dwie trzecie budynku. To bardzo dziwna sytuacja, że po kilkunastu minutach pożarem była już objęta taka powierzchnia – mówił nadbryg. Feltynowski Na rozkaz z Moskwy Jak wynika z ustaleń portalu tvp.info, śledczy z mazowieckich „pezetów” są przekonani, że celowo podpalono Marywilską 44. Główna hipoteza śledztwa zakłada, że doszło do tego na zlecenie rosyjskich służb specjalnych. Mało tego, z naszych informacji wynika, że prokuratorzy są już na tropie osób, które mogą stać za zniszczeniem centrum handlowego. Oficjalnie Prokuratura Krajowa nie chce tego komentować. „Rzeczpospolita” pisała przed kilkoma tygodniami, że „z ustaleń innych śledztw wynika, że Rosja, oferując pieniądze (od 10 do 15 tys. euro), werbuje m.in. przez rosyjskojęzyczny Telegram ludzi, którym zleca podpalenia miejsc publicznych w dużych miastach”. Według dziennika ABW zatrzymała w tym roku kilka osób: Ukraińców i Rosjanina, za podpalenie pod Warszawą, oraz dwóch Białorusinów i Polaka za podłożenie ognia na Pomorzu. „Zatrzymani rok temu (w czerwcu 2023 r.) podpalili koktajlem Mołotowa włoską restaurację w Gdyni, poważnie ją niszcząc, a w tym roku (nocą z 8 na 9 kwietnia) podpalono magazyn europalet w Markach pod Warszawą. Próbowali także podłożyć ogień w Gdańsku w centrum farb i tynków” – doniosła „Rz”. Podejrzanym przedstawiono zarzuty m.in. „udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze międzynarodowym, a także planowania na zlecenie rosyjskich służb specjalnych działań na terytorium RP o charakterze dywersyjnym i sabotażowym, które miałyby polegać na podpaleniu obiektów”.