Chipsy i pasta do zębów w zamkniętych gablotach. Drogerie w Stanach Zjednoczonych mają problem z kradzieżami do tego stopnia, że stosują zabezpieczenia antykradzieżowe nawet do prozaicznych produktów. Pasta do zębów zamknięta w gablocie, płyn do prania przypięty linką. Klienci narzekają, bo to utrudnia zakupy i podważa sam fundament tych sklepów - wygodę szybkich zakupów "przy okazji". W Polsce do takich ekstremów nie dochodzi, ale i u nas liczba kradzieży rośnie z roku na rok. Internauci w mediach społecznościowych dzielą się przypadkami zabezpieczeń antykradzieżowych, na jakie natrafiają. Często towarzyszy im krytyka lub ironia.Amerykański „Business Insider” pisze, że takie zabezpieczenia posunięte do ekstremum godzą w główny filar działalności tego rodzaju sklepów, aptek i drogerii w jednym - czyli wygodę, opartą na licznie rozsianych lokalach i zróżnicowanym asortymencie, by klient mógł zrealizować receptę, dokupić kosmetyków i coś na obiad przy jednej okazji.Zabezpieczenia przeciwkradzieżoweW Filadelfii za zamknięciem trzymane są nachosy i ramen błyskawiczny. W Queens, dzielnicy Nowego Jorku, w sieci CVS linkami przypięto do półek płyn do prania. W innej drogerii w Brooklynie dziennikarze przysłuchiwali się, jak starszy klient w rozmowie ze sprzedawcą próbował zrozumieć, dlaczego w gablocie zamknięta jest pasta do zębów.Zabezpieczeń z roku na rok pojawia się coraz więcej. Przedstawiciele sieci handlowych, z którymi rozmawiał „BI”, tłumaczą, że zabezpieczenia antykradzieżowe są ostatecznością i służą ograniczeniu strat oraz zapewnieniu, że towar jest dostępny dla klientów. A skala „zagubionych” stanów magazynowych jest duża – w przypadku sieci Walgreens jeden na cztery sklepy nie przynosi zysków. Problem – nawet drobnych kradzieży – nasila się szczególnie w dużych miastach w USA. Zjawisko pojawia się także coraz częściej w Polsce. To wywołało oburzenie części klientów, którzy zwracają uwagę na fakt, że takie zabezpieczenia sprawiają, że na zakupy trzeba poświęcić znacznie więcej czasu. Niezadowolenia nie kryją również pracownicy, a klienci odchodzą do sklepów, które nie zdecydowały się na tak radykalne środki. Kradzieże w sklepachSkala kradzieży nad Wisłą z roku na rok rośnie. Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, które podała w styczniu „Rzeczpospolita”, w 2023 r. stwierdzono ponad 40 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. Oznacza to wzrost o 22,2 proc. w stosunku do 2022 r., a porównując dane z tymi z 2021 r., widać wzrost już o ponad 60 proc.Ze sklepowymi kradzieżami borykają się również sprzedawcy detaliczni w Niemczech. W minionym roku złodzieje ukradli towary o wartości 2,8 mld euro – podał instytut badań handlu EHI. Oznacza to 15-procentowy wzrost tego zjawisko w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Podobnie sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii, gdzie zdarza się, że zabezpieczenia przed kradzieżą znajdują się nawet na maśle. W 2023 roku na Wyspach odnotowano ponad 430 tys. kradzieży, co oznacza wzrost o ponad jedną trzecią w porównaniu z rokiem 2022. Także u naszego południowego sąsiada w Czechach w 2022 roku odnotowano niespotykany wcześniej poziom kradzieży w sklepach (wzrost o 60 proc. rok do roku). Poważny problem w większości wspomnianych państw stanowią również oszustwa przy kasach samoobsługowych. Zdarza się, że klienci przeklejają kody kreskowe lub wybierają inne produkty na wagę. Kiedy kradzież staje się przestępstwem?Złodzieje nad Wisłą doskonale zdają sobie również sprawę z różnych kwestii związanych z prawem i potrafią zrobić z tego użytek. Zgodnie z artykułem 119 kodeksu wykroczeń, kto kradnie rzecz o wartości do 800 zł, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Jeżeli wartość skradzionej rzeczy przekroczy kwotę 800 zł, to popełnione zostaje przestępstwo.Poważne kłopoty spotykały tych, którzy próbowali „oszukiwać” kasy samoobsługowe. Niektórzy prawnicy na podstawie artykułu 286 kodeksu karnego stosowali interpretacje, według której ktoś – bez znaczenia na jaką kwotę – kto oszukał na kasie samoobsługowej, mógłby być pozbawiony wolności od 6 miesięcy aż do 8 lat. Dość szybko sądy zmieniły jednak podejście do tych spraw, wskazując, że kasa samoobsługowa nie jest osobą – nie można jej wprowadzić w błąd czy szukać. „Oszukanie” kasy samoobsługowej jest więc w Polsce traktowana jako pospolita kradzież, a nie oszustwo.