Wielkie szczęście kilku Brazylijczyków. W piątek rozbił się w Brazylii samolot pasażerski z 62 osobami na pokładzie – wszyscy zginęli. Ofiar mogło być jeszcze więcej, bo grupa około 10 osób spóźniła się na ten lot. Dzięki nieustępliwości pracownika lotniska w Cascavel nie zostali odprawieni i w ten sposób uratowali swe życie. Tragiczny lot odbywał się na trasie z Cascavel (stan Parana) do Guarulhos (stan Sao Paulo). Na pokładzie samolotu ATR-72 podróżowało 62 osoby – 58 pasażerów i 4 członków załogi. Maszyna rozbiła się w rejonie miasta Vinhedo. Nikt nie ocalał. Pasażerów miało być więcej, ale część pomyliła loty i spóźniła się na odprawę.Zobacz także: Atak na szkołę w Strefie Gazy. Doniesienia mówią o nawet setce ofiar– Pracownik obsługi powiedział mi: „Człowieku, nie możesz wsiąść do tego samolotu, bo bramka już jest zamknięta”. Próbowałem się wykłócać: „Wpuść mnie na pokład tego samolotu, muszę lecieć”. Usłyszałem w odpowiedzi: „Nie ma mowy, mogę jedynie przepisać twój bilet na inny termin” – mówi relacjonuje jeden z niedoszłych pasażerów tragicznego lotu.Pasażerowie pomylili przewoźnika i to ich uratowałoWedług ocalałego szczęśliwca takich „spóźnialskich” osób jak on było około dziesięciu. Powodem zamieszania było pomylenie przez nich linii lotniczych – myśleli, że zamiast VoePass ich przewoźnikiem jest Latam i udali się do bramki w innym rejonie lotniska.Zobacz także: Nie żyje Susan Wojcicki, była szefowa YouTube'a– Kiedy tu dotarłem, czekałem aż otworzą bramkę. Zwykle na lotnisku zawsze ktoś się pojawia na punkcie odprawy, ale nikogo nie było. Czekałem, ale przez megafon nie było żadnego komunikatu. Potem okazało się, że jest już za późno na odprawę. Zrobiłem awanturę, pracownik lotniska był jednak uparty. Uratował mi życie, wypełniając sumiennie swe obowiązki – powiedział brazylijskiemu serwisowi g1.globo jeden z ocalałych turystów.Brazylijska linia lotnicza VoePass nie podała, co mogło doprowadzić do katastrofy.