„To stanowi o wyjątkowości regionu”. – To jest takie nasze największe marzenie – mówi Beata Syzdół, prezes Stowarzyszenia „Świętokrzyskie tkaczki”.By je zrealizować stowarzyszenie musiało wykazać, że ich pasja jest tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie. – Historia krosien zaczęła się od mojej babci… Ona miała ogromne krosna, takie na pół kuchni. Na zimę zawsze je ustawiał i tkała chodniki – wspomina Agnieszka Nowak, będąca potwierdzeniem, że udało się spełnić ważne kryterium.Babcie innych członkiń stowarzyszenia działały podobnie. – Przy pomocy naszych rodzin wspólnie złożyłyśmy te krosna, postawiłyśmy tutaj, na środku podwórka, ale cóż, co dalej z tym robić – wspomina Beata Syzdół, prezes Stowarzyszenia „Świętokrzyskie tkaczki”.Pierwszy chodnikDo pierwszego utkanego chodnika – wspólnie z najstarszymi tkaczkami z okolic – mają ogromny sentyment. Dziś oprócz tkania także uczą innych. – Cały czas się uczę i jestem jestem przeszczęśliwa, że mogę w tym być...I że mogę taki pasiak sobie utkać – opowiada Monika Stanecka.TVP3 Kielce wskazuje, że tradycje bodzentyńskiego tkactwa sięgają lat 50. ubiegłego wieku, kiedy działalność rozpoczęła Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego. – Bodzentyn słynął z tkactwa, tutaj w każdej chałupie, w każdym domu stało krosno. I spółdzielnia, i to tkactwo ludowe stanowiło o wyjątkowości tego regionu – podkreśla Emilia Pstrągowska, etnografka i badaczka bodzentyńskiego tkactwa.