Badania DNA rzuciły nowe światło na zagadkę. „Kaspar Hauser” – zapisało dziwne dziecko, które pojawiło się znikąd na ulicach Norymbergi. Tak rozpoczęła się największa zagadka XIX wieku. Wypełniają ją sensacyjne relacje, plotki, a nawet zamachy i wreszcie samobójstwo. Fascynująca historia wciąż rozpala wyobraźnię ludzi na całym świecie, choć od zdarzenia minęło już niemal 200 lat. Roztrząsano, czy był to przypadek oszustwa czy też tragedia z wyższych sfer. Teraz badania DNA rozjaśniły część zagadki. Odtwórzmy to, co wiemy o tej pasjonującej historii. Jest 26 maja 1828 roku. Norymberga żyje Zielonymi Świątkami. Po Unschlittplatz pałęta się nastolatek ubrany w nędzne chłopskie szatki. Wygląda na zagubionego, chodzi jakby dopiero co zaczął się uczyć. Źle dopasowane trzewiki sprawiają, że jego stopy są poranione do krwi.Do chłopca podchodzi szewc Georg Weickmann, zdziwiony tajemniczym widokiem, potem kolejni mieszkańcy. Dziwoląg nie potrafi porozumieć się z ludźmi, posługuje się tylko kilkoma słowami. Ma przy sobie dwa listy adresowane do kapitana Fryderyka von Wesseninga z czwartego szwadronu szóstego regimentu kawalerii. Jego nadawca prosi oficera o wzięcie chłopca pod opiekę lub powieszenie go, według własnego uznania.Autor twierdzi, że list powstał na „bawarskiej granicy”. Nie ma jednak pewności, co to oznacza. Może to oczywiście być kraniec tej niemieckiej krainy, ale również miejsce Bayerische Grenze znajdujące się w obrębie miasta Neumarkt in der Oberpfalz, leżącego około 35 km od Norymbergi.AnonimAnonimowy nadawca twierdzi, że chłopiec został oddany mu pod opiekę przez matkę jako kilkumiesięczne niemowlę w listopadzie 1812 roku. Kobieta miała go prosić, by jako 17-latek trafił do 6. regimentu, w którym służył jego ojciec. Pobór zaczynał się w tym wieku, więc prośba o skierowanie niepełnoletniego z naszego punktu widzenia do służby wojskowej nie może dziwić.Nastolatek ma umieć pisać, czytać i – podkreślił autor list – jest wychowany w duchu religii katolickiej. Kolejny dopisek już zastanawia, okazuje się, że osobnik ten nigdy nie wyszedł z domu swojego opiekuna. Może to zresztą tłumaczyć jego dziwny chód i bladą skórę.Drugi list informuje, że chłopiec urodził się 30 kwietnia 1812 roku, zaś jego ojciec nie żyje. Późniejsze badania wykażą, że oba listy napisała ta sama osoba na tym samym rodzaju papieru pochodzącym ze szwajcarskiej papierni Mühlhof. Karty zapisano też tym samym atramentem. Nic to jednak oczywiście nie wyjaśnia.Nadawca pozostaje nieznany. Twierdzi, że jest ubogim parobkiem, ojcem dziesięciorga własnych dzieci. Co się z nim stało? Dlaczego wypuszcza chłopaka po tylu latach? Masa pytań pozostaje bez odpowiedzi. Czy faktycznie to ubogi parobek? Raczej wykluczone – styl i charakter pisma wskazują na osobę oczytaną i raczej majętną.Kiełbasa i piwoUczynny Weickmann spełnia prośbę nadawcy listu i prowadzi 16-latka do kwatery wojskowego w gospodzie Czarny Krzyż. Tam dzieją się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Gospodarza nie ma, więc uczynna służba podaje gościowi poczęstunek – świąteczną kiełbasę i piwo, ale dziecko tylko je wypluwa. Zadowala się żytnim chlebem i wodą, następnie idzie się zdrzemnąć do stajni.Wieczorem wraca Wessening, ale po obejrzeniu chłopca i przeczytaniu listu stwierdza, że to jakaś podejrzana sprawa i przekazuje podrzutka policji. Faktycznie, nie wiadomo, dlaczego akurat tego rotmistrza wyznaczono na opiekuna.Sam kapitan mógł nawet nie znać rodziców dziecka, bo jego oddział stacjonuje w Norymberdze dopiero od czterech lat, a ojciec mógł równie dobrze zginać znacznie wcześniej. Pamiętajmy, że trwały wojny napoleońskie, które upuściły masę krwi całej Europie, w tym 6. regimentowi, który musiano od nowa formować.Przesłuchanie w komisariacie nie przynosi rezultatu. Znajda konstruuje zdanie: „Chciałbym być kawalerzystą, jak mój ojciec” i potem powtarza je wielokrotnie, uzupełniając je okrzykami „Koń! Koń”. I tyle. Na wszystkie pytania reaguje płaczem i odpowiada „Weiss nicht”, czyli „Nie wiem”.Przełom następuje gdy chłopiec dostaje kartkę i atrament. Ku zaskoczeniu zebranych obok niezrozumiałej bazgraniny zapisuje wyraźnie słowo „jeździec” oraz nazwisko „Kaspar Hauser”. Tak już będą się do niego wszyscy zwracali, tak przejdzie do historii i takie też nazwisko pojawi się wkrótce na jego grobie.Złoty proszekNazwisko zapewne się zgadza, policjanci przeprowadzają dokładniejsze oględziny chłopca i znajdują przy nim jedwabną chusteczkę do nosa z monogramem „K.H.”. Ma też przy sobie kilka kartek z modlitwami, różaniec, dziwną okultystyczną broszurę o „zmarnowanym czasie”, klucz do drzwi i złoty proszek zawinięty w papier. Jeżeli chodzi o dwa ostatnie przedmioty, to nie muszą szczególnie dziwić – w ludowej medycynie służą do leczenia epilepsji.Kaspar pozostaje na posterunku, gdzie spędza kolejne miesiące w wieży służącej jako więzienie. Jest poddawany licznym testom i badaniom. Okazuje się, że kojarzy pieniądze i jest w stanie odmówić kilka modlitw, choć jego słownictwo jest mocno ograniczone.Dokładniejsze obserwacje wykazują zwyrodnienia stawów Kaspara, skutek długotrwałego brak ruchu, co potwierdza informację nadawcy listu, że nie opuszczał on domu. Lekarz, który go bada jest przekonany, że młody człowiek nie jest ani niedorozwinięty, czy głupi, lecz został zahamowany jego rozwój społeczny oraz rozwój jego osobowości.Okazuje się również, że na ramieniu znajdy jest ślad po szczepionce. To ważna wskazówka zdradzająca przynależność do wyższych warstw społecznych. Procedura ta dotarła do Europy z Turcji w XVIII wieku, ale nawet 150 lat później nikt nie przejmował się szczepieniem biedaków.Sława zagadkowego chłopca rośnie z każdym dniem. Cała Norymberga plotkuje o tajemniczym jegomościu. Pojawiają się fantastyczne teorie, które rozprzestrzeniają się na inne miasta Rzeszy, a wkrótce rozlewają się na całą Europę, rodząc swoistą hauseromanię. Do sieroty przychodzą ciekawscy, zadają mu rozmaite pytanie, co, jak odnotowują kroniki, sprawia mu przyjemność. Częstym gościem jest burmistrz Norymbergi Jakob Binder.Pod opieką klawiszaPrzez pierwsze dwa miesiące Kaspar znajduje się pod opieką strażnika więziennego Andreasa Hiltela i zaprzyjaźnia się z jego synem, 11-letnim Juliusem. Burmistrz Binder zleca dokładne zbadanie chłopca, czego podejmuje się lekarz sądowy dr Paul Preu, który odnotowują masę niepokojących spostrzeżeń. Okazuje się, że 16-latek jest okazem zdrowia, ale ma dojrzałość psychiczną sześciolatka i chodzi jak niemowlę. Do tego nie potrafi używać palców, a gdy widzi lustro stara się zobaczyć, kto za nim stoi. Nie zna też ognia.Kaspar nie chce spożywać niczego oprócz chleba i wody, co może sugerować, że właśnie tym był karmiony podczas swojego odosobnienia. Dziwnie reaguje na światło – niezwykle interesują go błyszczące przedmioty, szczególnie oficerskie mundury z medalami i świetnie widzi w nocy, jest nawet w stanie po ciemku rozpoznać kolory. Ma też fenomenalną pamięć.Pojawiają się kolejne łamigłówki. Można domniemywać, że się nad nim znęcano, dostaje bowiem ataku histerii na widok krzywdzonych owadów. Z drugiej strony, początkowo nie potrafi odróżnić zabawek od żywych zwierząt. Cierpi też na chroniczne ataki katalepsji i epilepsji (jak pamiętamy, znaleziono przy nim klucz i złoty proszek).Obcowanie z ludźmi sprawia, że Kaspar szybko uczy się mówić. Wkrótce jest w stanie opowiedzieć swoją historię. Jest dziwaczna jak wszystko, co dotyczy sieroty. Kaspar wspomina, że był zamknięty w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu, w którym spał na słomie. Gdzie? Nie wie.Opowiada też, że miał do zabawy tylko dwa drewniane koniki. Pozwala to przypuszczać, że faktycznie jego ojciec mógł być szwoleżerem. Nie był nim zapewne zamaskowany mężczyzna, który podawał mu chleb i wodę i co jakiś czas usypiał proszkiem nasennym. Chłopiec budził się potem w nowym ubraniu i z obciętymi włosami.Mężczyzna z zakrytą twarzą nauczył go zdania, które później wielokrotnie powtórzył: „Chcę być kawalerzystą, jak mój ojciec”. Pewnego razu „opiekun” wyprowadził go na zewnątrz, nauczył kilku modlitw i wręczył kopertę z listami. Od światła słonecznego i nadmiaru wrażeń Kaspar zemdlał, a następne co kojarzył to obudzenie się na ulicy Norymbergi.Poczucie humoruWkrótce na wniosek sędziego Paula Johanna Anselma von Feuerbacha, prezesa bawarskiego sądu apelacyjnego, Hauser trafia pod opiekę norymberskiego poety i filozofa Georga Friedricha Daumera. Uczy się biegle pisać i czytać, otrzymuje wszechstronne, choć dopasowane do swoich ograniczeń wykształcenie. Przede wszystkim uczy się wysławiać w języku niemieckim. Dzięki temu okazuje się, że ma poczucie humoru. Ma też, zapewne po nieznanym ojcu, smykałkę do jazdy konnej. Pisze autobiografię, ale ku niezadowoleniu mieszkańców Norymbergi, nie ma w niej nic czego już nie wiedziano o znajdzie.Obcowanie z wyższymi sferami sprawia, że Kaspar nabiera ogłady, uczy się konwencji towarzyskich. Staje się elokwentny, bierze udział w życiu towarzyskim Norymbergi. Szybko pojawiają się zarzuty, że rzekomy przybłęda jest po prostu cwanym oszustem. Faktem jest, że sam Hiltel nie może się nadziwić, że chłopiec, który rzekomo zaczął dopiero stawiać kroki tak sprawnie wchodził po schodach na wieżę. Inni dowodzą, że fakt tak szybkiej metamorfozy, świadczy, iż nie może to być zwykły chłopek, tylko ktoś z arystokracji, może nawet książęcego roku? Zaraz zaczynają rodzić się fantastyczne teorie.Ktoś dopatruje się, że Hauser jest podobny do zmarłego dziesięć lat wcześniej wielkiego księcia Karola Ludwika Badeńskiego. Jak wiadomo, jego syn i jedyny spadkobiera umiera jesienią 1812 roku trzy tygodnie po narodzinach. Ludzie jednak swoje sobie dopowiadają. Wiadomo, musiało dojść do mistyfikacji i syna z jakiegoś powodu ukryto, a po latach się pojawił. Proste.Takie teorie są niebezpieczne. Mogą zacząć żyć własnym życiem. Wiadomo, jak to było z Dymitrami Samozwańcami w carskiej Rosji po śmierci Iwana IV Groźnego. Jest tak, że na zamku w Karlsruhe rządzi bezdzietny Ludwik I, ostatni legalny sukcesor Karola Ludwika. Po jego śmierci książęcy tron teoretycznie przypada potomstwu Karola Fryderyka, ale został on wyłączony z sukcesji, gdyż popełnił mezalians, żeniąc się ze zwykłą szlachcianką Luise Karoline Geyer. Gdzie jej tam do matki zmarłego w kołysce księcia Stefani de Beauharnais, siostrzenicy Józefiny Bonaparte!Prawo do koronyGeyer naturalnie wolałaby, żeby Badenia przypadła jej synom, wobec czego śmierć syna Karola Ludwika była jej na rękę. Długie języki zaraz zaczęły plotkować, że bezwstydnica podmieniła książątko na martwego noworodka. Luise faktycznie nieźle kombinowała. Jeszcze przed pojawieniem się Hausera załatwiła sobie tytuł hrabiny von Hochberg, a dla syna Leopolda prawo do książęcej korony.Plotki plotkami, zawsze pojawią się zawistnicy, ale fakty są równie ciekawe, a może nawet jeszcze ciekawsze. 17 października 1829 roku Kaspar po lekcji katechezy nie stawia się na obiedzie. Domownicy odnajdują go w piwnicy. Leży zalany krwią. Twierdzi, że zamaskowany napastnik uderzył go w głowę siekierą. Miał powiedzieć przy tym: „Musisz umrzeć przed opuszczeniem Norymbergi”. Głos miał należeć do człowieka, który więził go w dzieciństwie.Opinia publiczna jest podzielona. Jedni uważają, że to dowód na przynależność do badeńskiemu domu panującego. Inni twierdzą, że Hauser dokonał samookaleczenia. Urzędnicy zabierają go od Daumera i dają pod opiekę Johanna Biberbacha. Po sześciu miesiącach rodzina ma jednak dosyć kłótliwego chłopaka, który raz podczas awantury omal się nie postrzelił z pistoletu.Znajda trafia do domu barona Gottlieba von Tuchera, który załatwia mu pracę w charakterze kopisty w lokalnej kancelarii prawniczej, ale i on wkróce się zniechęca, widząc, że z Kaspara wyrósł lepszy gagatek i na dodatek kłamca. Chłopca upatruje sobie angielski arystokrata Philip Henry, 4. Earl Stanhope, bratanek premiera Williama Pitta Młodszego. Wkrótce Anglik przyjmuje kontrole nad jego życiem. Z ulgą przyjęła to nawet Norymberga, która już nie musiała łożyć na jego utrzymanie.Stanhope zabiera chłopaka na tournee po książęcych dworach w Niemczech. Razem z Tucherem jedzie z nim również na Węgry, licząc, że pomoże to ustalić jego tożsamość, odkryto bowiem, że wplata węgierskie słowa. Wyprawa jednak nic nie przynosi.Pod koniec 1831 roku Stanhope przenosi Hausera do domu niejakiego Johanna Mayera w Ansbach, sennym miasteczku leżącym kilkadziesiąt kilometrów od Norymbergi. Chłopak jest średnio zadowolony. W poprzednim miejscu był gwiazdą, tu już nie jest nikim wyjątkowym, pracuje jako pisarz w kancelarii prawnej. Także Mayerom szybko mierznie towarzystwo nastoletniego rozkapryszonego celebryty. Wkrótce mają dość jego lenistwa i patologicznego kłamania.Tajemniczy zgonJak w greckiej tragedii, koniec jest krwawy i tajemniczy. 14 grudnia 1833 roku Kaspar wtacza się do domu Mayerów obficie brocząc krwią. Opiera się o ścianę i stęka: „Mężczyzna, ukłuć! Nóż! Park! Była torba na listy! Idźcie szybko!”. Następnie pada na podłogę. Trzy dni później umiera.Przed śmiercią opowiada, co go spotkało. Miał go zagadnąć wysoki mężczyzna z czarnymi włosami w czarnym płaszczu. „Czy nazywasz się Kaspar Hauser?” – padło pytanie. Gdy chłopak potwierdził, nieznajomy obiecując ujawnienie informacji o jego rodzinie, zaprowadził go do ogrodów dworskich w Ansbach. Tam dał mu torbę. Gdy Kasper do niej zajrzał, wnet otrzymał cios nożem, a sprawca uciekł. Na pytanie porucznika Hickela z policji, który opiekował się nim od poprzedniego zamachu, czy aby sam nie targnął się na swoje życie, odpowiedział z przekonaniem: „Ja tego nie robiłem”.Policja nie odnajduje mordercy. W parku, zgodnie ze wskazówkami Hausera, funkcjonariusze natrafiają na portmonetkę z tajemniczym liścikiem napisanym pismem lustrzanym o treści: „Hauser będzie w stanie powiedzieć wam, jak wyglądam, skąd pochodzę i kim jestem. Aby zaoszczędzić mu tego, sam to wyjawię. Pochodzę z... przy granicy z Bawarią... nad rzeką... Nazywam się M.L.Ö.”.Pojawiają się pogłoski, że Kaspar sam się okaleczył. Dowodem ma być fakt, że list złożono w trójkąt, co – jak potwierdzają Mayerowie – robił ich wychowanek. Do tego są w nim błędy, jakie sam często popełniał. Wśród wierzących w tezę o samobójstwie jest sam Stanhope. Król Bawarii wyznacza nagrodę za informację o mordercy, ale nikt się po nią nie zgłasza. Sam Hauser tajemnicę zabiera do grobu.Kryjówka w zamkuHistoria ma ciąg dalszy, nie tylko w postaci fantastycznych teorii. W 1924 roku w popadającym w ruinę zamku w Pilsach leżącym około 40 km od Norymbergi powiecie Neumarkt in der Oberpfalz, pisarka Klara Höffner odkrywa kryjówkę o wymiarach 4,5 na 2,5 m i wysokości 1,6 m między stropem parteru a podłogą pierwszego piętra. Na słomie walają się zbutwiałe ubrania zaś na ścianie niewprawna ręka namalowała czerwoną kredą sylwetkę konia. Ciekawe.Niemal 60 lat później zamek, a właściwie ruinę, kupuje małżeństwo Kurzendörferów. Podczas prac porządkowych w gruzie natrafiają na spróchniałą figurkę konia, badanie dendrochronologiczne wykazuje, że drewno pochodzi z dwóch pierwszych dekad XIX wieku. Tajemnica Kaspara Hausera ożywa.W 1996 roku niemiecki tygodnik „Der Spiegel” zleca analizę plamy krwi z ubrania chłopca. Próbkę porównuje z kodem genetycznym Astrid von Medinger, żyjącej krewnej wielkiej księżnej Badenii Stefanii de Beauharnais, jego rzekomej matki. Badanie DNA wyklucza pokrewieństwo z badeńskim domem książęcym. W 2002 roku przeprowadza się ponowny test, tym razem próbka pochodzi z m.in. kosmyka włosów. Co ciekawe, w tym przypadku materiał genetyczny różni się tylko w jednym punkcie, co oznacza, że nie można ani przesądzić ani wykluczyć pokrewieństwa, o którym mówiło się ponad półtora wieku wcześniej. Okazuje się też, że wcześniej badana krew z ubrania nie należała do znajdy...Za rozwiązanie zagadki Kaspara Hausera wziął się niemiecko-austriacki zespół naukowców. W jego gronie znalazła się prof. Turi King, która 10 lat temu zidentyfikowała pochowane pod parkingiem w Leicester szczątki angielskiego króla Ryszarda III Yorka. Co ciekawe, badanie szkieletu monarchy wykazało, że cierpiał on na skoliozę, czyli skrzywienie boczne kręgosłupa, a nie był garbaty, jak to opisał William Szekspir w sztuce „Ryszard III”.Naukowcy wykorzystali nowoczesne metody analityczne oraz różne próbki przypisywane Hauserowi – włosy z czasów gdy żył oraz zachowane po jego śmierci oraz krew mężczyzny pobrana z jego ubrań przechowywanych w poświęconym mu muzeum. Ustalono, że mitochondrialne DNA próbek było identyczne i w ten sposób udowodniono ich autentyczność, po raz pierwszy w historii. Dowiedziono też, że mDNA jest wyraźnie różne od mDNA rodu Baden. Hipoteza, że Kaspar Hauser pochodził z linii książęcej została więc obalona.Szkielet króla– Pracowałam nad dwoma przypadkami identyfikacji osób potencjalnie pochodzących z rodów królewskich: Ryszarda III i Kaspara Hausera. W pierwszym z tych przypadków okazało się, że mamy do czynienia z królem. W drugim udowodniliśmy, że to nie książę – wskazała prof. King, cytowany przez serwis iScience. Przyznała, że wciąż nie wiadomo, kim był Kaspar Hauser. Jego mDNA wskazuje na pochodzenie z zachodniej części Eurazji, ale nie wiadomo z jakiego dokładniejszego regionu geograficznego. Zagadka pozostała.Ciało „Sieroty Europy” pochowano na wiejskim cmentarzu w Ansbach. Na nagrobku wyryto: „Tu spoczywa Kaspar Hauser, zagadka swoich czasów. Narodził się w nieznanych okolicznościach, jego śmierć owiana jest tajemnicą”. Po latach w tym miasteczku wzniesiono poświęcony mu pomnik z napisem „Tu nieznany został zabity przez nieznanego”.Wspaniałym epitafium zmarłego są słowa sędziego Feuerbacha. „Ten człowiek narodził się dopiero będąc dorosłym. Hauser był namiastką człowieka, bez rozumu, bez mowy, niecywilizowany jak ktoś, kto spadł z innej planety. Dopiero, gdy trafił niespodziewanie w nowe otoczenie, rozwijać się zaczęło się w nim to, co spontanicznie ludzkie. A gdy został zamordowany, zaczęto w nim szukać jakiejś deformacji. Nikt wtedy nie spostrzegł, że deformacja ta tkwiła w społeczeństwie, które chce mierzyć wszystkich jedną miarą”.Artykuł ukazał się pierwotnie w portalu tvp.info w maju 2018 roku i został uzupełniony o nowe ustalenia.