Zginął we wrześniu 1944 roku. Sportowiec, który zakochał się w fotografii. Dostarczył Polkom i Polakom setek zdjęć z jednego z najbardziej tragicznych momentów w historii kraju. Dla Eugeniusza Lokajskiego ujęcie w obiektywie kluczowych wydarzeń w trakcie Powstania Warszawskiego było niemal na równi z zachowaniem życia. – Był wzorem patrioty – słyszymy. Są postacie, o których zapomnieć nie wypada. Jedną z nich jest Eugeniusz Lokajski – olimpijczyk, fotograf i uczestnik Powstania Warszawskiego. Zginął tragicznie, gdy miał zaledwie 36 lat. Zostawił po sobie niemal tysiąc fotografii, dokumentujących walkę i życie codzienne warszawskich powstańców.Eugeniusz Lokajski – wielki wkład do wiedzy historycznej– Łączył dwie pasje: sport i fotografię. Był profesjonalistą we wszystkim, co robił. Niby zdjęcia w czasie Powstania Warszawskiego wykonywało kilku fotografów, ale efekty jego pracy – według wielu ekspertów – przedstawiają najwyższą wartość poznawczą i artystyczną. Wykonał kilkaset ujęć, na których pokazywał życie codzienne mieszkańców Warszawy. Był obecny na ślubach w trakcie Powstania. Zwracał uwagę na kuchnie polowe i szpitale. Pokazał nam też jeńców niemieckich wziętych do niewoli. Dzięki niemu możemy też zobaczyć zniszczone ulice, barykady, rozwalone budynki. To wielki wkład do wiedzy historycznej – mówi nam historyk sportu Krzysztof Szujecki.Kochał sport. Całym sercem. Nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez wysiłku fizycznego. Specjalizował się w rzucie oszczepem. Dobrze czuł się też w pięcioboju, dziesięcioboju oraz skoku wzwyż. Zdobywał medale mistrzostw kraju. Ze złota cieszył się w 1934 roku w Poznaniu. Był też dumnym olimpijczykiem. Rywalizował w Berlinie w 1936 roku. W Niemczech uplasował się na siódmej lokacie w zmaganiach oszczepników. Jego rekord kraju z tamtego roku – 73,27 metra – przetrwał aż 17 lat.– Jako sportowiec znajdował się w szerokiej czołówce olimpijskiej. W trakcie rywalizacji w Berlinie zajął siódmą lokatę w rzucie oszczepem. Cztery lata później, gdyby igrzyska zostały przeprowadzone, wątpię, że poprawiłby wynikowe osiągnięcia. Wypadł z obiegu. Stracił formę. Skupił się na innych kwestiach. Był nieoceniony jako fotograf. Był jednym z wielu obywateli-sportowców, którzy pokazali charakter w trakcie wojny. Był w końcu patriotą – godnym naśladowania – przekazał nam doktor Robert Gawroński, polski historyk kultury fizycznej i sportu.Popularności oraz rozpoznawalność zdobyte za sprawą wybitnych rezultatów na stadionach pomagała mu w wymagających chwilach pod okupacją. Dwa razy zdołał uniknąć „łapanki”. Powód? Został rozpoznany przez niemieckich funkcjonariuszy. Doceniali jego osiągnięcia. Wiedzieli, z kim mają do czynienia. W Powstaniu Warszawskim służył w kompanii sztabowej „Koszta” pod pseudonimem „Brok”.Eugeniusz Lokajski dużo ryzykował w trakcie wojnyW 1939 roku we wrześniu otrzymał powołanie do wojska. Nie zamierzał dezerterować. Walczył z agresorem. W czasie starć jeszcze bardziej rozwinął zamiłowanie do wspomnianej fotografii. – Przede wszystkim był sportowcem. Fotografia była wielkim hobby. Założył nawet zakład fotograficzny. Pracował dodatkowo jako nauczyciel gimnastyki w prywatnej szkole im. Mikołaja Reja w Warszawie. Miał duże zasługi pozapowstańcze. Wiele pamiątek zachowała po nim siostra. Przechowała też wiele klisz. Jest ważną postacią dla Polaków, którzy żyją teraz. Oprócz walk w Powstaniu Warszawskim miał udział w kampanii wrześniowej. Pokazywał, na czym polegało bycie patriotą. Był wzorem – kontynuował Szujecki.Mimo złych warunków do życia nie tracił nadziei na lepsze czasy. Chciał pomóc jak największej liczbie osób. – Dużo ryzykował. To było wliczone w cenę. Wiadomo, czym groziła działalność na rzecz innych w czasie okupacji. Nie bał się – dodał rozmówca. W dniu śmierci – 25 września 1944 roku – wybrał się po materiały do sklepu fotograficznego przy Marszałkowskiej 129. Już nie wrócił. – Zginął w tragiczny sposób. Szedł wywołać zdjęcia, które wykonał. Został przysypany przez budynek rozwalony przez bombę. Do końca robił to, co kochał – podkreślił Szujecki, który wspomniał także o jego pochówku: – Jego grób znajduje się na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera 149-1-22). Wyryto na nim logo olimpijskie. To dowód, że pielęgnujemy pamięć o wybitnych sportowcach, którzy pisali piękną kartę w dziejach Polski. Lokajski dał wymowny dowód patriotyzmu w czasie wojny. Przekazywał cenne wartości. Nie rzucał słów na wiatr. Nie był jedynym sportowcem, który oddał życie za kraj. Trzeba pamiętać o każdym z osobna.Historycy są zgodni. Wprawdzie Lokajski jest wyjątkową postacią z powstańczych czasów, ale nie można – w historii Polski – zapominać o innych sportowcach. – Zginęło ich naprawdę wielu. Można to porównać z liczbą zgonów w gronie fryzjerów, dyrygentów czy hydraulików. Miłośnicy sportu stanowili większość. To wynika z faktu, iż jeszcze przed rozpoczęciem wojny kluby wychowywały zawodniczki i zawodników na obywateli. Opisywany Lokajski był w tym gronie. Czasami też na siłę zmuszano sportowców do udziału w podniosłych uroczystościach. Potem przekształcało się to w poświęcenie i walkę dla kraju, nie tylko na arenach sportowych – podsumował Gawroński.W tej kwestii wypowiedział się też Szujecki. – Tenisiści z batalionu „Ruczaj” również pisali historię. Zdobyli budynek Poselstwa Czechosłowackiego. To było jedno z największych zwycięstw Polaków w czasie Powstania. Potem wzięto do niewoli ponad 70 SS-manów. To była zasługa sportowców. Oni mieli wszelkie predyspozycje, by być skutecznymi na polu walk. Byli wytrenowani, sprawni fizycznie. Podróżowali dużo po kraju. Mieli rozeznanie geograficzne. O tym też nie wolno zapominać w kolejnych latach.Pamięć o powstańcach pozostała w narodzie i jest pielęgnowana już od kilkudziesięciu lat. Lokajski był jednym z wielu, którzy z dumą oddali życie za Ojczyznę.Czytaj też: Premier Tusk: 100 mln złotych na rozbudowę Muzeum Powstania Warszawskiego [WIDEO]