Były wiceminister z PiS w „Gościu Poranka”. Ten szczyt nie był przełomowy, jakby się mogło wydawać na okrągłą rocznicę. Można by oczekiwać nieco więcej – ocenił w TVP Info Marcin Przydacz z PiS. – Na przykład konkretnych decyzji o dyslokowaniu kolejnych jednostek wojskowych czy sprzętu i amunicji na wschodniej flance NATO – wskazał były wiceszef polskiej dyplomacji w programie „Gość Poranka”. Poseł PiS był pytany w TVP Info, czy Polska może być usatysfakcjonowana z tego, co przywozi ze szczytu NATO. – Ten szczyt nie był przełomowy, jakby się mogło wydawać, przystało na okrągłą rocznicę. Można by oczekiwać nieco więcej – ocenił.–Twardych konkretów zabrakło, ale jest dużo pozytywnych rzeczy, bo język dotyczący Rosji został utrzymany, jest pełna jedność, jeśli chodzi o kwestię rosyjską i wsparcie wojskowe Ukrainy. Jest jedność na temat dalszego wzmacniania wschodniej flanki, natomiast powinnyśmy zabiegać, aby wojska natowskiego było tutaj jak najwięcej i tego rządowi zabrakło, bo to rząd prowadził negocjacje w ramach NATO – paraliżując funkcjonowanie polskiej placówki w Brukseli, odwołując dobrego ambasadora (Tomasza Szatkowskiego, byłego ambasadora przy NATO) w kluczowym momencie, w którym te decyzje były negocjowane – mówił Przydacz.Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że Tomasz Szatkowski, były ambasador przy NATO, skłamał podczas badania wariografem. Był pytany między innymi o powiązania z Kremlem. Wcześniej TVN24 informował, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) prowadzi postępowanie kontrolne w celu ustalenia, czy były ambasador RP przy NATO Tomasz Szatkowski powinien nadal mieć dostęp do tajemnic państwowych, Unii Europejskiej i NATO. Na uwagę dotyczącą wiarygodności Szatkowskiego Przydacz wskazał, że „mało brakowało, a zostałby zastępcą sekretarza generalnego NATO”. – Czyli NATO nie ma wątpliwości dotyczących naszego dyplomaty; jedyne wątpliwości ma Donald Tusk i Radosław Sikorski, dlatego, że jest to człowiek wysłany za rządów PiS – dodał. Aktywność Orbana Przydacz skomentował także aktywności Viktora Orbana i jego wizyty w Chinach i Rosji. – Trzeba by zapytać, za czyją milczącą zgodą Orban się tam udaje. Bo tajemnicą poliszynela jest, że kontakty pomiędzy Budapesztem a Berlinem, jeśli chodzi o politykę wschodnią, wcale nie są tak mało intensywne, jak by się mogło niektórym wydawać. Wręcz są komentarze, które wskazują, że Orban może jeździć do Moskwy nie tylko za przyzwoleniem Berlina, co wręcz za zachętą, aby próbować uskuteczniać dialog – powiedział gość TVP Info.Dopytywany skąd takie sugestie odparł: „Czytałem takie opinie, komentarze i pamiętam postawę naszych zachodnich sąsiadów wobec Rosji w ostatnich latach, Nord Stream 2, fundacje finansowane przez Gazprom, aktywny dialog z Moskwą, więc nie możemy od tego uciekać”.