Artystka wydała własną markę ubrań. Zbroja współczesnego rycerza w wojnie technologicznej, czy skok na kasę? Niezależnie od intencji, popularnej wokalistce M.I.A. udało się zwrócić uwagę fanów i mediów. Artystka uruchomiła własną markę ubrań, które mają chronić przed wpływem technologii 5G. W ofercie futurystyczny płaszcz oraz prawdopodobnie najdroższy aluminiowy kapelusz w historii mody. Z filozofem Łukaszem Lamżą rozmawiamy o wierze w szkodliwość 5G, teoriach spiskowych i o tym, czy jest czym się przejmować. M.I.A. to ceniona artystka, którą kilka lat temu, można było zobaczyć m.in. podczas koncertu w ramach OFF Festival w Katowicach. Choć jej muzyka i show cieszą się powodzeniem i uznaniem krytyki, artystka od lat aktywnie udziela się społecznie oraz zabiera głos w gorących tematach. Tym razem nawiązuje do teorii o szkodliwości sieci 5G. Mateusz Baran: Czy Pan obawia się technologii 5G? Łukasz Lamża: Nie. Dlaczego? Nie widzę żadnych niepokojących rzeczy w tej technologii telekomunikacyjnej. To najprostsza odpowiedź. Ne skusi się Pan na zakup ubrań chroniących przed 5G z kolekcji M.I.A? Nie widzę takiej potrzeby. Zresztą, nasi czytelnicy tego nie mogą zobaczyć, ale nie ubieram się zbyt stylowo.Skąd według Pana popularność teorii spiskowych, lęku przed nowymi technologiami, takimi jak 5G, a idąc dalej– wiara w płaską ziemię itd. Wydaje się, że takie postrzeganie świata zyskuje na popularności i przenika do mainstreamu. Również wielu artystów, wykorzystując swoje zasięgi, coraz częściej popularyzuje taką wizję rzeczywistości na forum. Jeszcze nie tak dawno o teoriach spiskowych ich zwolennicy mówili półszeptem. Według mnie odpowiada za to magia współczesnych mediów i specyfika ich działania. Nic więcej, nie wydaje mi się, szczerze mówiąc, żeby dzisiaj było więcej ludzi, którzy interesują się tego typu rzeczami, albo w nie wierzą, niż kiedykolwiek indziej. Myślę, że tak było zawsze. Śmiem jednak twierdzić, że teraz jest lepiej! Wydaje mi się, że jako ludzkość jesteśmy racjonalniejsi niż 100, 500, czy 3000 lat temu. Natomiast bardzo łatwo jest wyjść do milionów ludzi ze swoimi świetnymi pomysłami. Poza tym decydującą rzeczą w dzisiejszych czasach jest oglądalność i klikalność. To są po prostu świetne tematy, one się świetnie klikają. Proszę zauważyć, że teraz właśnie o nich rozmawiamy. Bardzo skuteczną metodą usunięcia z przestrzeni publicznej tych wszystkich tematów, byłoby – po prostu – niemówienie na ich temat. Tymczasem Pan z jakiegoś powodu zdecydował się na te tematy rozmawiać. Dlaczego? Dlatego, że są interesujące. Ciuchy chroniące przed 5G to jest świetny temat. Ludzi to przyciąga. Myślę, że nie trzeba sięgać głębiej. Czyli nasza rozmowa jest bezcelowa? Może jednak uda nam się demistyfikowawać temat ubrań chroniących przed 5G? Od razu Panu powiem, że to nie zadziała. Na podstawie badań przeprowadzonych w różnych krajach i w różnych kontekstach wykazano, że teksty na tego typu tematy nie zmniejszają wiary w te przekonania, ale je zwiększają. Temat zainteresuje ludzi i to właśnie temat zapamiętają! Ze wszystkich, którzy zobaczą nagłówek Pana artykułu, tylko kilka procent zdecyduje się kliknąć, żeby go przeczytać. Pozostałych 80-90 procent zobaczy tylko, że jest coś na rzeczy z jakąś artystką, 5G i ciuchami. I ci ludzie prawdopodobnie tylko to właśnie zapamiętają: że coś jest na rzeczy z tym 5G i że trzeba się chronić. I przeskrolują dalej. Więc per saldo, skuteczność netto Pana materiału będzie ujemna. Tak działają media. Dobry chęciami jest piekło wybrukowane? Niestety, trochę tak. Zatem w jaki sposób Wy, naukowcy i filozofowie, walczycie z dezinformacją, czy fake newsami. Jesteśmy zalewani treściami. Czy taka walka w ogóle jest możliwa i czy ją podejmujecie? Oczywiście. Tylko te działania są w większości nieskuteczne. Filozofowie i naukowcy są szczególnie bezradni. Ludzie mediów też. Badania pokazują, że skuteczność kampanii informacyjnych, edukacyjnych, rządowych czy ulotkowych jest niewielka. Wszyscy oczywiście się starają i kombinują, natomiast dosyć często jest to przeciwskuteczne. Było takie fajne badanie na temat dezinformacji w czasie epidemii wirusa Zika w Brazylii, które wykazało, że interwencje rządowe, wielkie kampanie informacyjne, zwiększają odsetek ludzi zainteresowanych teoriami spiskowymi. Ludzie rozumują w ten sposób: skoro rząd na ich temat mówi, no to może coś jest na rzeczy. Czyli ludzie, którzy wcześniej nie słyszeli zupełnie o jakimś konkretnym zjawisku, natrafiają na to w szanowanym kontekście. Pytania: jaki procent ludzi przeczyta to bardzo uważnie? Jaki procent ludzi zrozumie wszystkie argumenty? Jaki procent ludzi zaufa temu źródłu? Pan to będzie publikował na portalu TVP Info i tam, jak domyślam się, z tekstu będzie wynikało, że nie powinno się jednak kupować ciuchów anty 5G, bo to jest nonsens. Ilu ludzi to przeczyta tak naprawdę i panu uwierzy? Bo ludzie, po pierwsze, muszą Panu uwierzyć. Po drugie: muszą mieć zaufanie do medium, które czytają. A dużo ciekawiej jest uważać, że 5G jest szkodliwe, że te anteny wypalą nam mózgi i że są jakieś ciuchy z tajemnymi materiałami, które nas przed tym chronią. Proszę zauważyć, jakie to jest fajne towarzysko! Ktoś sobie kupi takie ciuchy i przyjdzie w nich na imprezę. Będzie trochę śmiechu, kogoś to rozbawi, kogoś mniej. Podchodzi Pan do tego z dużym dystansem i humorem. Kate Brown, profesorka historii na Wydziale Nauki, Technologii i Socjologii Massachusetts Institute of Technology, w swojej książce „Czarnobyl. Instrukcja przetrwania” zauważa, że po czarnobylskiej katastrofie wielu zwróciło się w stronę szarlatanerii, wróżbitów etc. I wśród tej grupy znaleźli się nie tylko zwykli śmiertelnicy, ale również fizycy, czy lekarze. Pan swojej książce „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze” zauważa, że żyjemy w czasach, w których jest więcej pytań, niż odpowiedzi. Skąd bierze się zatem nasza wiara w teorie spiskowe? Dlaczego porzucamy fakty naukowe, na rzecz wątpliwych prawd o świecie? Jeżeli zapytamy naukowców, na przykład fizyków, jakie mają przekonania na takie tematy jak zmiany klimatu, płaskość Ziemi, wiek wszechświata, czy Ziemia ma sześć tysięcy lat, czy raczej cztery i pół miliarda, to oni mają najbardziej racjonalne poglądy z całej populacji i tutaj jakby wypada wszystko OK. Natomiast to zupełnie nie sprawi, że ci sami ludzie prywatnie, szczególnie kiedy coś im się przydarzy, nie będą poszukiwać alternatywy. To jest coś zupełnie innego. Można być naukowcem i mieć swoje własne przekonania religijne, światopoglądowe, metafizyczne. To jest czasami zupełnie niezależne. Natomiast wszystkie tematy, które są choćby w minimalnym stopniu medyczne, to już zupełnie inna sprawa. Jeżeli pojawia się problem zdrowotny, trudny, nierozwiązywalny, ci sami ludzie pomocy szukają wszędzie. Zwłaszcza jeżeli standardowa medycyna nie oferuje rozwiązania. Wtedy zaczyna się kombinowanie i szukanie, bo to jest walka o życie. Interesowałem się kiedyś bliżej ludźmi, którzy obiecują wyzdrowienie, oferują swoje produkty medyczne, czy właściwie pseudomedyczne i wtedy to wyszło na jaw. Okazało, że za podejmowanymi krokami nie stoi niedostatek wykształcenia, inteligencji, jakichś mocy poznawczych. Nie, okazuje się, że nie. To nie jest niedostatek mocy poznawczych, tylko niedostatek nadziei. Czy proponowanie ludziom odzieży chroniącej przed 5G, można nazwać współczesną szarlatanerią? A może tego typu tematy, to są po prostu tematy zastępcze? Wszystkie tematy medyczne są pod specjalnym nadzorem, choćby szczepionki. To zupełnie inna kategoria problemu, niż 5G albo płaska ziemia. Dlaczego tyle milionów ludzi lajkuje jakieś chemtrails, z których wylatują jakieś substancje kontrolujące umysł, albo właśnie 5G, czy temat płaskiej ziemi? Myślę, że dla znaczącej części ludzi, którzy to oglądają, klikają, kupują, to jest po prostu lekarstwo na nudę życia. To jest ciekawe, zajmujące, to oburza, jest szum, jest wesoło Nie jest Pan przerażony obecnością tych wszystkich teorii i zjawisk w przestrzeni publicznej? Nie. Niektóre tematy są bardziej kłopotliwe, jeżeli już wchodzą w obszar zdrowia publicznego, wtedy zaczyna się kłopot. Natomiast w większości przypadków, moim zdaniem, to jest nieszkodliwe. Poza tym ja nie widzę żadnego dobrego powodu, żeby ktoś w pewnych tematach – podkreślam – tylko w pewnych tematach, musiał koniecznie wierzyć naukowcom, a nie jakimś przypadkowym youtuberom. Czasami nie ma z tego żadnej oczywistej korzyści. Czyli niech świat sobie żyje, a my nie przeszkadzajmy naukowcom. I tak zrobią swoje? Technologia 5G się rozwinęła świetnie, jest wprowadzana w coraz większej liczbie krajów, rozwijana jest technologia 6G. Anteny będą się robiły coraz inteligentniejsze, komórki sieci komórkowej będą się robiły coraz mniejsze. Taka jest po prostu tendencja technologiczna i cywilizacyjna. Jak się pojawi 6G, też prawdopodobnie jakiś szumek na kablach będzie i ludzie będą robili zamieszania, parę anten spłonie prawdopodobnie. Natomiast to jest akurat taki przypadek stosunkowo niskiej szkodliwości. Co Pana zatem martwi we współczesnym świecie? Nie jestem szczególnie martwiącym się typem człowieka. Zawsze mnie martwi natomiast, kiedy ludzie sobie wyrządzają szkodę, kiedy ludzie się unieszczęśliwiają, na przykład kiedy rezygnują z leczenia, które mogłoby im pomóc, i całkowicie oddają się szarlatanom. A te rzeczy się czasem da pogodzić. Rozmawiałem o tym z onkologami i wielu z nich twierdzi, że dopóki pacjenci przychodzą na chemioterapię, to magiczny kamień z Syberii nie zaszkodzi, a może nawet przynieść korzyści psychologiczne. Jeżeli natomiast ktoś czerpie przyjemność, radość, czy szczęście ze swoich przekonań i innym nie wyrządza szkody, nie widzę w tym większego problemu. Ale jeżeli chcemy się rzeczywiście na poważne zastanowić, co jest dobre, co jest złe, co jest niepokojące, a co nie, to trzeba to próbować mierzyć. Staram się być człowiekiem nauki, więc ze swoją oceną zawsze czekam na pojawienie się badań. Ostatnio w czasopiśmie „Science” ukazał się duży blok artykułów na temat, jaki wpływ na opinię publiczną miały różnego rodzaju komunikaty. Co ciekawe, wyszło z tego badania, że takie najbardziej absurdalne tezy są najmniej szkodliwe! Pojawił się tam przykład artykułu o historii samolotu, który rzekomo spadł na amerykańskie miasto, w katastrofie spłonęło tysiące ludzi, a wszystko dlatego, że pilot zaszczepił się przeciwko COVID. Tego typu komunikaty mają bardzo małą skuteczność. To znaczy, one nie przekonują ludzi. Ludzie to klikają ze względów rozrywkowych, nie dlatego, żeby poszerzyć swoje zrozumienie świata. Największą szkodę wyrządzają ludzie, którzy celowo manipulują, czyli wyciągają jakieś fakty i przy ich pomocy budują negatywną narrację. Szkodliwe są też komunikaty z tej tak zwanej dobrej strony, czyli ludzi, którzy są przedstawicielami rządu, są lekarzami, są profesorami i tak dalej, ale ściemniają, podkręcając fakty, zawyżając statystyki, bagatelizując niepokoje, wyśmiewając ludzi, którzy mają niepokoje i odmienne zdanie, czyli – uprawiają propagandę. Co też było bardzo popularne w ciągu ostatnich kilku lat. Ale i to jest nieskuteczne! Łatwo powiedzieć: ci są źli, a ci dobrzy. Tymczasem ciężej jest to wykazać statystycznie i naukowo. Ale te wyniki zazwyczaj docierają do wąskiej grupy odbiorców, chyba nie mamy złudzeń. Oczywiście, że badania nie będą się klikać. Czasami opowiadam o nauce w internecie. Wiem, że jeżeli ktoś w tym samym czasie opublikuje informację, że 6G zatruło noworodka do tego stopnia, że mu wyrosła druga głowa, załączy odnośnik „zobacz zdjęcia”, to oczywiste, że to się bardziej wyklika. Ale ja nie mam nic przeciwko temu. Nie widzę żadnego dobrego powodu, dla którego moje programy, artykuły naukowe, miałyby się czytać bardziej, niż noworodki z dwiema głowami. Ludzie przychodzą do internetu i do mediów w większości po rozrywkę. Część przychodzi po informację, ale zdecydowana większość chce się rozerwać. Nie byłbym dobrym dziennikarzem, gdybym tego nie wiedział. Muszę to rozumieć, może mi się to nie podobać, bo jestem dziennikarzem naukowym, natomiast nie ma też sensu się obrażać na rzeczywistość. To są fundamentalne potrzeby ludzkie. Cofnijmy się w czasie 500 lat, to nie jest daleko, to jest wciąż ten sam gatunek, to jest wciąż to samo społeczeństwo w dużym stopniu. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Przychodzi do wsi człowiek i opowiada zajmującą historyjkę; dziad, bajarz, siada przy studni, gromadzą się ludzie i opowiada, że pięć wsi dalej noworodek z dwiema głowami się urodził, ta nowa rzepa, co przyszła z zachodu, to ona to spowodowała i tragedia. Wszyscy przychodzą słuchać i powtarzają tę historię dalej. Bo jest ciekawa. Potem przychodzi jedna maruda i twierdzi, że to jest niemożliwe. Pyta o dowody? Chce zobaczyć ryciny z tym noworodkiem. To nuda ten maruda! Można było sobie posiedzieć, pogadać, postraszyć się nawzajem. Dzieci piszczą z zadowolenia, potem przychodzi taki marudy i wszystko psuje. Więc… to są media! Tak działa społeczeństwo, umysł ludzki. Naprawdę nie widzę powodu, żebyśmy się mieli na to obrażać. Jeżeli są szkody wymierzalne i wiemy, w jaki sposób im przeciwdziałać, to świetnie.Natomiast wykazać, że te szkody rzeczywiście są czy tylko nam się tak wydaje, wcale jest takie oczywiste. Jeżeli chcemy rzeczywiście być tymi dobrymi, którzy są rzecznikami nauki, to spada na nas odpowiedzialność wykazania naukowego, że nasz pogląd na świat jest słuszny. Żadne z badań naukowych nie potwierdziły szkodliwości technologii 5G dla ludzkiego organizmu. Na stronie M.I.A. widnieje natomiast adnotacja „Chociaż nasze produkty zostały zaprojektowane w celu potencjalnego zmniejszenia ekspozycji na pola elektromagnetyczne (EMF), należy pamiętać, że nie są one urządzeniami medycznymi i nie powinny być używane jako substytut profesjonalnej porady medycznej, diagnozy lub leczenia” oraz „produkty nie mają na celu diagnozowania, leczenia ani zapobiegania jakiejkolwiek chorobie, lub stanowi zdrowia. Wszelkie poleganie na informacjach podanych na tej stronie internetowej odbywa się na własne ryzyko”.***Łukasz Lamża (ur. 1985) – dziennikarz naukowy i filozof, członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”, pracownik Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne za artykuły prasowe na temat pseudonauki i medycyny alternatywnej. Autor wielu książek naukowych i popularnonaukowych, m.in. „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze”. Za tę publikację otrzymał Złotą Różę – nagrodę przyznawaną przez Festiwal Nauki za najlepszą książkę popularnonaukową. Jest, także laureatem 21. edycji Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera oraz zdobywcą tytułu Popularyzatora Nauki 2021. M.I.A. (ur. 1975) - wokalistka, kompozytorka, kreatorka mody, producentka, aktywistka społeczna i polityczna. Pseudonim M.I.A. to jednocześnie nawiązanie do jej imienia (Mathangi Arulpragasam) oraz skrótu MIA, czyli Missing In Action (Zaginiony w akcji). Urodziła się w Londynie, a jej rodzina pochodzi ze Sri Lanki i Indii. Uważana jest za jedną z najciekawszych postaci muzyki popularnej pierwszej dekady XXI wieku. Niezwykle zgrabnie i odważnie łączy w swojej muzyce hip-hop, elektronikę, dance, dźwięki alternatywne, etniczne oraz world music. Ojciec M.I.A. był inżynierem, pisarzem, a także aktywistą politycznym, który wspierał separatystów tamilskich.