„Nasze prośby nie oznaczały, że ktoś ma łamać prawo”. Były prezes Orlenu Daniel Obajtek został zapytany o to czy przedstawiciele koncernu kontaktowali się z ministerstwem spraw zagranicznych w sprawie przyspieszenia procedury wizowej dla pracowników inwestycji Olefiny. – Jeżeli nawet tak było, to pracownicy chcieli dobrze, chcieli, żeby ta inwestycja była – powiedział. Obajtek został zapytany o to, czy rozmawiał z wiceministrem Pawłem Jabłońskim w tej sprawie. – Wykonywałem dziennie 20-30 telefonów. Nie przypominam sobie – powiedział.Pytany o związek wiceministra Andrzeja Śliwki z tą inwestycją odparł, że Śliwka nie miał z nią nic wspólnego. – Ministerstwo ma te same prawa co każdy akcjonariusz – podkreślił. Jak dodał, „bynajmniej nie praktykowałem, że ktoś z ministerstwa dzwonił i wydawał mi polecenia. Tego w Orlenie nie było”. Pytany przez Przemysława Witka o kwestie związane z inwestorem (koncernem Hyundai) odparł, że „Hyundai ma bardzo duże doświadczenie przy takich inwestycjach”. – Hyundai nie mógł przewidzieć jak i inni, wojny na Ukrainie i jej wpływu na gospodarkę – kontynuował były prezes Orlenu, dodając, że „nikt nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń wojennych”. „Pracownicy chcieli dobrze”Zapytany o to czy przedstawiciele Orlenu kontaktowali się z MSZ w sprawie przyspieszenia procedur wizowych dla pracowników zagranicznych, odparł, że „jeżeli nawet tak było, to pracownicy chcieli dobrze; chcieli, żeby ta inwestycja powstała”. – Nasze prośby nie oznaczały, że ktoś ma łamać prawo – zaznaczył. Jak podkreślił, „to ministerstwo ocenia, jak uprościć procedurę”. – Nie ma czegoś takiego, że prosimy o 3 tysiące i łamcie procedury – wskazał. Jak jednak zaznaczył, „w przypadku Orlenu musi też działać dyplomacja”. – Orlen musi mieć kontakt z władzą, która zarządza krajem, bo to jest bezpieczeństwo i dyplomacja – podkreślał. – Nawet gdyby taki kontakt był, to powinien być roboczo, ale nikt nikogo nie zmuszał, żeby wizy dał nielegalnie – wskazał. Rozmowy z szefem MSZPytany o to czy osobiście rozmawiał z ówczesnym szefem MSZ Zbigniewem Rauem odparł, że rozmawiał z nim o kwestiach litewskich i swoich wyjazdach biznesowych w różnych kierunkach. – Byłoby niesmacznie przyjechać do kraju i nie rozmawiać z ambasadorem. (...) Z ministrem Rauem nie rozmawiałem w sprawie Olefin, bo to nie było moją kompetencją – wskazał. Szef komisji Marek Sowa (KO) spytał Obajtka czy wie, jak oceniania była współpraca przedstawicieli Orlenu, którzy pośredniczyli w załatwianiu wiz w Indiach. – Jeżeli ktoś wykonywał coś niezgodnie z prawem, to od tego jest polska prokuratura i prawo, by odpowiednio go ukarać. Ja takiej wiedzy nie mam, nie posiadam. Moim obowiązkiem było, żeby ta inwestycja była dokończona – odpowiedział b. prezes Orlenu.Wskazywał też, że w inwestycji tej uczestniczyło między 50 a 60 procent firm polskich i polskich podwykonawców.WpływyPytany, czy ówczesny zarząd Orlenu mógł wpływać w jakikolwiek sposób na to, kogo konsorcjum wykonawcze ściągało do pracy, odpowiedział: – Nie, w żadnym wypadku nie miał takiego wpływu, ponieważ przejąłby część odpowiedzialności, później mogłyby być z różnego tytułu roszczenia, nie robi się takich rzeczy. Bynajmniej ja nigdy nikogo nie wskazywałem w tym momencie do pracy.Dodał, że zasady zatrudnienia pracowników ustala wykonawca. – Nikt z Orlenu nie sprawdzał imion, nazwisk ludzi, którzy wykonują (prace), od tego są inspekcje, które są w Polsce, nie może tego absolutnie robić Orlen. Orlen nie ma takiego prawa, by kogoś wylegitymować – podkreślił świadek. Zapewniał też, że inwestycja była prowadzona wzorcowo.