Już podczas szczytu UE doszło do zwarcia. W ubiegły wtorek w Warszawie odbyły się polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe. Na konferencji z premierem Donaldem Tuskiem kanclerz Niemiec Olaf Scholz mówił, że Niemcy są świadome swojej wielkiej winy i odpowiedzialności za miliony ofiar niemieckiej okupacji i „będą starały się realizować wsparcie” na rzecz osób ocalałych. Ma się to nijak w stosunku do polskich oczekiwań. Reakcja szefa polskiego rządu miała być zaskoczeniem dla Scholza. Niemiecki kanclerz podczas wizyty w Warszawie miał ogłosić konkretny pakiet gestów wobec Polski, w tym zarówno wsparcie finansowe dla żyjących jeszcze ofiar II wojny światowej, jak i konkretne decyzje wzmacniające wschodnią flankę NATO. To ostatnie w praktyce miało oznaczać wymierne niemieckie wsparcie dla polskiej armii – komentuje portal Onet.Zapowiedzi te nie ziściły się. Rządy Polski i Niemiec przyjęły co prawda tak zwany plan działania, ale dokument ten jest tak ogólny, że można śmiało powiedzieć, że wizyta Scholza w Polsce była porażką. Na pewno zaś była wizytą, która nie przyniosła żadnych konkretów – zwracają uwagę komentatorzy.Podczas konferencji prasowej niemiecki kanclerz poinformował o decyzji gabinetu federalnego w sprawie utworzenia w Berlinie „miejsca upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej i nazistowskiej okupacji”. Dom Polsko-Niemiecki ma być „widocznym znakiem przeciwko zapomnieniu oraz przestrogą na przyszłość” – przekonywał.Tusk przyznał, że „nie ma takich gestów, które by usatysfakcjonowały Polaków i takiej sumy pieniędzy, która by zrównoważyła to, co się stało w trakcie II wojny światowej”. – Dla mnie ważne, że dzisiaj usłyszałem słowa i deklaracje, które potwierdzają powszechne przekonanie w Polsce, że wymuszone historią zrzeczenie reparacji nie zmienia faktu (...), ile tragicznych strat w ludziach, majątku, terytoriach Polska poniosła wskutek napaści Niemiec – mówił szef rządu.Tusk nie przyjął propozycjiWedług informacji Onetu opartych na źródłach w Berlinie, a potwierdzonych w Warszawie, Niemcy gotowe były ogłosić przeznaczenie 200 mln euro, czyli prawie miliarda złotych, na wypłaty odszkodowań dla żyjących jeszcze ofiar II wojny światowej. Tusk, ku zaskoczeniu strony niemieckiej, nie przyjął tej propozycji.Miał uznać zaproponowaną kwotę za zbyt niską i nieproporcjonalną w stosunku do wypłat realizowanych przez RFN dla żyjących jeszcze obywateli Izraela, którzy przeżyli Holokaust. Żydowskie ofiary III Rzeszy otrzymują comiesięczne, a nie jednorazowe wypłaty – zwraca uwagę portal. Dodatkowo polski rząd miał przekazać, że biorąc pod uwagę wiek żyjących jeszcze ofiar, byłoby dobrze, gdyby odszkodowanie zostało wypłacone na zasadzie dobrowolnej wypłaty, a nie jako efekt porozumienia międzyrządowego. Wskazano, że w przeciwnym razie Polska zostałaby zmuszona do politycznego skwitowania wspomnianej kwoty, a biorąc pod uwagę jej zbyt mały rozmiar, Warszawa nie mogła tego zrobić.Onet uważa, że asertywna postawa Tuska miała być zaskoczeniem dla Scholza, choć już kilka dni wcześniej, podczas szczytu Unii Europejskiej, doszło do zwarcia obu liderów na tle finansowania z unijnego budżetu wydatków na obronę. Jeden z niemieckich dyplomatów przyznał anonimowo, że już wtedy było wiadomo, że konsultacje międzyrządowe w Warszawie skończą się niczym.„Scholz nie rozumie Tuska”W ocenie rozmówcy Onetu problem polega na tym, że kanclerz Scholz tak naprawdę nie rozumie premiera Tuska, który ma wysyłać do Berlina sprzeczne sygnały. Scholz ma nie dostrzegać, że Tusk jest w 2024 roku zupełnie innym politykiem niż wówczas, gdy był premierem po raz pierwszy. Skala braku zaufania do Berlina, wywołana niemiecką polityką wobec Rosji i Ukrainy, jest znacznie głębsza, niż się to wydaje niemieckim elitom politycznym i nie ogranicza się tylko do polityków polskiej prawicy.Prof. Stanisław Żerko, historyk i niemcoznawca z poznańskiego Instytutu Zachodniego oraz Instytutu Stosunków Międzynarodowych Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni ocenił w rozmowie z portalem tvp.info, że propozycje Scholza „to objaw lekceważenia strony polskiej przez naszego zachodniego sojusznika i partnera”.– Jest to wyraz niezrozumienia polskiej wrażliwości związanej z historią z czasów II wojny światowej. To wciąż otwarta sprawa. Widzimy tu brak niemieckiej empatii w związku z tym, co się stało podczas II wojny światowej. To kontynuacja polityki poprzednich niemieckich rządów. Począwszy od kanclerza Konrada Adenauera kończąc na Olafie Scholzu, Niemcy cynicznie wykorzystują kwestie prawne. Jednocześnie, strona niemiecka wymachuje na prawo i lewo pojęciem „pojednanie”. To całkowita głuchota na fakt, że Polska została bardzo mocno skrzywdzona – podkreślił.Wskazał, że propozycje kanclerza to „żadna rekompensata”. – Reparacje i projekt Domu Polsko-Niemieckiego, to dwie różne sprawy. Utworzenie Domu Polsko-Niemieckiego nie zamyka blizny, która wciąż istnieje w naszych relacjach z Niemcami – zaznaczył. – W mojej ocenie obecny rząd próbuje kontynuować politykę poprzednich rządów PiS-u w kwestii niemieckich należności dla Polski. Mam nadzieję, że nie zejdzie z tej drogi. Niestety, stanowisko rządu RFN w tej kwestii jest bardzo rozczarowujące – przyznał.