Śmiertelne zagrożenie. Osiem lat temu Norbert Pyk wybrał się z kolegami nad zalew. – Skoczyłem na główkę. Jak wynurzyłem głowę nad poziom wody, to nie czułem już całego ciała – opowiada.Konsekwencje skoku były tragiczne. Złamany kręgosłup, długa rehabilitacja i znikome szanse na powrót do pełnej sprawności. – Opowiadam to wszystkim ku przestrodze. Wiem, że to była głupota i chcę przestrzec innych przed takim postępowaniem – mówi Norbert Pyk.Podobnych sytuacji nad wodą nie brakuje. Kilka dni temu w Sielpi (woj. świętokrzyskie) 33-latek skoczył do wody z pomostu i stracił przytomność. Wydobyli go znajomi, przeprowadzili reanimację. Mężczyzna trafił do szpitala. Jak podaje konecka policja, był nietrzeźwy.Lekkomyślność i brawura – Co czwarta osoba tonie będąc pod wpływem alkoholu lub innych środków psychotropowych – przestrzega Piotr Molasy ze Świętokrzyskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.Kolejnymi powodami są brawura i lekkomyślność – podkreślają policjanci z wodnego patrolu w Cedzynie. Podkom. Adam Wieczorek z patrolu wodnego zwraca uwagę, że przy pomostach, z których ludzie skaczą na główkę, często głębokość wody ledwie przekracza metr i skok w takim miejscu może skończyć się śmiercią lub kalectwem.CZYTAJ TAKŻE: Śmierć na kąpielisku. Nagle zniknął pod wodą– Jeżeli dojdzie do uszkodzenia rdzenia kręgowego, to niestety następstwa są już trwałe, nieodwracalne – mówi Tomasz Pielak, zastępca kierownika Oddziału Ortopedii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Wakacje to czas kiedy urazów kręgosłupa jest najwięcej. – Te związane z uszkodzeniem kręgosłupa w odcinku szyjnym powstają najczęściej w wyniku nieprzemyślanych skoków do wody – mówi Tomasz Pielak.Choć co roku lekarze, ratownicy i policja apelują o rozsądek podczas wypoczynku nad wodą to statystyki cały czas są przerażające. Od 1 kwietnia w Polsce utonęło 119 osób. Dlatego wciąż potrzebna jest edukacja.