Marcin Przydacz w „Gościu Poranka”. – Tu nie chodzi o kwestie kompetencyjne. To są różnego rodzaju spory personalne i zaszłości. Politycy pamiętają różnego rodzaju sytuacje z poprzednich miesięcy czy lat i tutaj, jak widać, część radnych przedkłada swoje własne ambicje, jakieś inne plany albo emocje nad interes całościowy naszego środowiska i Małopolski – powiedział w „Gościu Poranka” na antenie TVP Info poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, komentując spór w małopolskich strukturach PiS. Bunt w małopolskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości sprawił, że Małopolska wciąż nie ma marszałka. Podczas piątego już głosowania w tej sprawie kandydowało dwóch przedstawicieli PiS, jednak żaden z nich nie uzyskał wymaganej większości głosów.– Jest spór personalny. Część radnych nie widzi kandydatury Łukasza Kmity, ale z kolei inni radni nie widzą innej kandydatury. We wtorek odbyło się głosowanie, podczas którego inny kandydat z klubu PiS, pan Piotr Ćwik, również nie uzyskał pełnego poparcia. Takie rzeczy zdarzają się w demokracji – powiedział w „Gościu Poranka” Marcin Przydacz.– Tu nie chodzi o kwestie kompetencyjne. To są różnego rodzaju spory personalne i zaszłości. Politycy pamiętają różnego rodzaju sytuacje z poprzednich miesięcy czy lat i tutaj, jak widać, część radnych przedkłada swoje własne ambicje, jakieś inne plany albo emocje nad interes całościowy naszego środowiska i Małopolski. Wierzę głęboko, że w najbliższym czasie uda się wybrać tego marszałka. Jeśliby jednak się nie udało, to prawo tutaj jest nieubłagane - będą konieczne nowe wybory – dodał. Tajny list Kaczyńskiego do ZiobryW marcu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania posła Suwerennej Polski Marcina Romanowskiego. Wśród znalezionych dokumentów było pismo z 26 sierpnia 2019 r. Pod listem do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, szefa ówczesnej Solidarnej Polski, podpisał się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zwrócił się w nim o „natychmiastowe zakazanie” kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i przekazywania jakichkolwiek pieniędzy z Funduszu w czasie kampanii.Koalicja Obywatelska chce, aby Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze raz sprawdziła sprawozdanie finansowe PiS z 2019 r.– Pan prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że nie przypomina sobie takiego listu. Fundusz Sprawiedliwości zarządzany był przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Została zastosowana ustawa, która daje szeroki katalog różnego rodzaju działań, i przynajmniej te sprawy, które ja badałem w ramach komisji śledczej do spraw Pegasusa, są absolutnie czyste – stwierdził Przydacz.– Środki z Funduszu Sprawiedliwości nie trafiły do polityków, tylko do różnego rodzaju instytucji, także pozarządowych, do straży pożarnych, do szpitali. Gdzieś kupiono tomograf, gdzieś kupiono wóz strażacki, który służy wszystkim Polakom bez względu na poglądy polityczne – powiedział poseł PiS.Konsultacje międzyrządowe Polski i NiemiecWe wtorek w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyły się pierwsze od 2018 r. konsultacje międzyrządowe między Polską a Niemcami. Podczas konferencji z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem premier Donald Tusk podkreślił, że wspólną intencją było nadanie nowego impetu i nowych impulsów do współpracy polsko-niemieckiej.– Z wizyty kanclerza Niemiec nic nie wynikło, nie było żadnego konkretu, no może poza elementem upokarzania polskiego rządu przez kanclerza, który stwierdził, że temat odszkodowań za drugą wojnę światową jest absolutnie zamknięty – ocenił Przydacz.Poseł został poproszony o ustosunkowanie się do słów byłej minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Anny Fotygi, która w 2006 r. napisała, że „stanowisko polskiej doktryny prawa międzynarodowego w przeważającej mierze jest jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości co do faktu zrzeczenia się przez Polskę reparacji od Niemiec”. – To jest błędne podejście – stwierdził były wiceminister spraw zagranicznych.