To poważny problem dla Unii. Dwa lata, miliardy euro i dużo bólu – tyle kosztowało Europę rzucenie nałogu. W miarę, jak Unia uniezależnia się od rosyjskiego gazu, rośnie jej zależność od zalewających rynek rosyjskich nawozów. A te – zdaniem ekspertów – stanowią ogromne ryzyko dla bezpieczeństwa naszej żywności. O sprawie pisze „Financial Times”, cytując bijących na alarm przedstawicieli europejskiego przemysłu nawozowego. Przed wojną Rosja z Ukrainą były jednymi z największych eksporterów nawozu, teraz ten drugi kraj ma ograniczone możliwości i pilniejsze problemy.Polska jest jednym z większych producentów w Europie, ale mierzymy się z tym samym problemem, co reszta wytwórców w UE – nie mamy szans na koszty z rosyjskimi producentami, którzy mogą korzystać ze znacznie tańszego gazu, niezbędnego do produkcji nawozów.Koszt produkcji nawozów– Jesteśmy teraz zalewani przez nawozy z Rosji, które są znacznie tańsze niż nasze z tego prostego powodu, że w Rosji płacą grosze za gaz ziemny w porównaniu do nas, europejskich producentów – powiedział Petr Cingr, dyrektor generalny SKW Stickstoffwerke Piesteritz, największego niemieckiego producenta amoniaku, cytowany przez „FT”.Jak wynika z danych Eurostatu, blisko 1/3 całego importu nawozów do Unii, głównie mocznika, pochodzi z Rosji. Tylko w pierwszym kwartale 2024 r. import był o ponad połowę większy niż w całym półroczu 2023 r. Choć uzależnienie rośnie, nie jest tak źle, jak w krytycznym momencie w 2022 r., gdy w wyniku cenowych szoków energetycznych stanęło blisko 70 proc. Europejskiej produkcji. „FT” wymienia też przykład Polski, w której import rosyjskiego mocznika wzrósł z poziomu 84 mln dol. w 2021 r. do 120 mln dol. w 2023 r. Bezpieczeństwo żywnościoweSvein Tore Holsether, prezes jednego z największych na świecie producentów nawozów, norweskiego Yara, powiedział, że Europa „lunatykuje”. – To paradoks, że celem Europy jest zmniejszanie jej zależności do Rosji, a teraz lunatykujemy, przekazując Rosji moc żywienia i nawożenia – mówił przed paroma tygodniami.Z kolei cytowany przez „Bloomberga” Antoine Hoxha, dyrektor generalny lobbystycznej organizacji branżowej Fertilizers Europe stwierdził, że sytuacja jest poważna. – Z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego, to straszne. Europa nie reaguje na tę nową zależność, której rozwój obserwujemy – powiedział.Choć przedstawiciele branży domagają się zmian, średnio w nie wierzą. Istnieje ograniczona liczba szoków cenowych, jakie może znieść europejski wyborca, zwłaszcza w ostatnich latach, przed wyborami. Redukcja importu nawozów rosyjskich zmniejszyłoby ilość produkowanej żywności, dramatycznie podbijając jej ceny. Unii zajęło dwa lata i 14 pakietów sankcji, by radykalnie zmniejszyć zależność od rosyjskich węglowodorów, a i to nie jest odcięcie całkowite. Żywność natomiast i nawozy są objęte w sankcyjnych przepisach wyjątkiem.To nie jest też tak, że europejscy producenci spakują walizki i pozamykają biznesy, jednak jest duże prawdopodobieństwo, że w końcu przeniosą znaczące wolumeny produkcji tam, gdzie jest dostęp do tańszego gazu, a co za tym idzie, koszty produkcji są niższe, czyli do USA i Chin. W tym drugim przypadku – o ironio – pośrednio finansując rosyjską agresję, bo Chiny znacznie zwiększyły zakupy surowców od Rosji od początku wojny.