Kultowy zespół powrócił po 25 latach. Najgorsze, że w pewnym momencie straciliśmy poczucie humoru – zdradza Ryszard Tymon Tymański, kompozytor, autor tekstów, multiinstrumentalista, jeden z liderów legendarnego zespołu Kury. Rozmawiałem z Tymonem oraz Olafem Deriglasoffem (drugim filarem Kur, choć właściwie byłoby napisać – ręką) podczas festiwalu Tauron Nowa Muzyka Katowice. Kury wracają po 25 latach, pojawiły się na festiwalu muzyki elektronicznej i nowych brzmień. Skąd świeżość tego projektu? Za co Tymon przeprasza Olafa? I o czym będą nowe piosenki Kur? Album „Polovirus” zespołu Kury ukazał się w 1998 roku i był pomyślany jako satyra na ówczesny świat disco polo i inne gatunki. Dostało się zresztą wszystkim. Nikt jednak z twórców nie zakładał takiego sukcesu, zarówno komercyjnego, jak i artystycznego. Płyta „żart”, nagrana przez yassową załogę z Trójmiasta okazała się płytą ważną, pokoleniową, wręcz formatującą. W 2023 roku, z okazji 25-lecia wydania „Polovirusa”, ukazała się reedycja albumu, a Kury ruszyły w trasę. Piosenki okazały się boleśnie aktualne, a muzyka (szczególnie w wersji na żywo) brzmi zaskakująco świeżo i… nowocześnie!Mateusz Baran: Gdzie upatrywać przyczyny sukcesu powrotu Kur? Płyta i skład – legenda, to oczywiste. Album od dawna był nie do dostania w oficjalnym obiegu. Zatem ogromne zainteresowanie reedycją – i to na winylu z dodatkowym utworem oraz na kasecie – nie może zaskakiwać. Zaskakuje natomiast to, co dzieje się na Waszych koncertach! Jesteście w trasie, a na wasze występy przychodzą tłumy. Co najbardziej intrygujące, nie są to jedynie tabuny starych wyjadaczy, ale cały przekrój społeczeństwa, od fanów trójmiejskiej sceny, przez intelektualistów w okularach, po studentki uniwersytetów. Wszyscy jednym chórem śpiewają razem z Kurami. Tymon Tymański: Nie spodziewaliśmy się specjalnie, że aż z takim dużym entuzjazmem spotka się ponowne wydanie płyty „Polovirus”. Zagraliśmy z tym składem, odgrzewając temat i z pięcioma dodatkowymi wokalistami. Olaf został odkurzony i powołany do życia na nowo, ponieważ Olaf miał duży wpływ na tę płytę.Natomiast jakoś tam się wycofał, czy może – został wycofany. Biję się w pierś i jest to wina po mojej stronie, ponieważ jakoś tak było między nami niejasno. Niby to jest nasz projekt dwójkowy, potem się okazało, że zacząłem wciągać w to powoli ludzi z Kur.Zrobił się projekt „kurowy”, a Olaf się grzecznie wycofał. Nigdy nie został za to przeproszony. Jeszcze raz przepraszamy Olafa serdecznie za tę sytuację! Olaf Deriglasoff: Całe szczęście... Ja tutaj pochlipuję z boku sobie. Dziękuję ci Rysiu. Nie mówmy już o tym, powiedzmy, dlaczego, kurde, jest takie spektrum odbiorców tego projektu, to jest ciekawe! Tymon Tymański: Los w tym wymiarze greckim, tragiczno-komiczny, daje nam taką szansę jeszcze raz. Nagle spotykamy się z Olafem w tym składzie ponownie. Dwaj mężczyźni z przodu robią front, reszta muzyków dogrywa piękne jazzowe i postjazzowe dźwięki.Było to pomyślane tak, żeby zagrać 3, może 4 koncerty. Doszło chyba do 7 takich ujawnień. Okazało się, że koncerty były wybitne.Myślę, że zespół bardzo się zgrał. Ja, gitarzysta Piotr Pawlak, Szymon, klawiszowiec. Pojawił się Olaf jako frontman, wokalista i dusza zespołu. Jest też Jerzy Mazzoll, niezwykle trzeźwy i zdopingowany, i cudowny. Więc wszystko było dobrze. Zaczęliśmy grać w klubach, w różnych miejscach, w których nie byliśmy 30 lat. I nagle przychodzi 500 tys. osób! Olaf zauważył taką jedną rzecz. Powiedział: „Rysiu, zwróć uwagę na to, że ci ludzie poniekąd zdjęli portki dla nas. I te portki zdjęte nie będą za długo!”Więc teraz musimy powiedzieć coś nowego. I powstał pomysł! Olaf Deriglasoff: A pomysł polega na tym, że pracujemy nad nową płytą zespołu Kury! Albo, jak to Rysiu mówi, gdy jest zaraz po medytacji, zespołu „Kary”. I będzie to płyta, która nie będzie na pewno się ścigała z „Polovirusem”. Byłoby to z naszej strony kompletną głupotą iść tym samym tropem.Tymon Tymański: Ale bez wątpienia będzie to piosenkowa płyta, nie czysto „frytowa”. Nie będą to same improwizacje i wariacje na temat.Olaf Deriglasoff: Będą to piosenki, a to wszystko dzięki wybitnym muzykom, z którymi gramy. Dla mnie oni są bardzo wybitni, bo ja jestem parweniuszem muzycznym.Dla mnie są to bogowie, którzy zstąpili z Muzycznego Olimpu. I ja mogę z nimi grać! Ja jestem z piekła, a oni są z Olimpu. Oni to wszystko, co napiszemy, zepsują ładnie. Obudują to niewiarygodnymi harmoniami. A my z Rychem będziemy pisali takie głupie piosenki, jak do tej pory. Ale na pewno nie będzie to – podkreślam – próba ścigania się z „Polovirusem”. Rozmawiałem z Tymonem o nowej płycie Kur podczas waszego koncertu we Wrocławiu w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Jeszcze wtedy, w marcu tego roku, nie było jasne, jak to będzie wyglądać. Był pomysł na dwie płyty. Jedna z piosenkami, druga z gitarowymi improwizacjami. Jak to będzie?Tymon Tymański: Z Olafem zrobiliśmy takie spotkanie straszne. Omówiliśmy tę sytuację. Istotne jest to, że w tym zespole jest co najmniej dwóch songwriterów. I zespół ma też wybitnych muzyków postrockowych, postjazzowych. Oni ciągną w stronę improwizacji, w stronę jazzu. I to jest super fajne. Natomiast po prostu pierwsza była kura, potem jajo.Czyli tutaj musimy jasno postawić na piosenki. W żadnym innym zespole muzycy tej klasy nie będą w stanie zagrać takiej improwizacji, takich avant-rockowych ekwilibrystek jak u nas. Co, moim zdaniem, czyni Kury, że tak się wyrażę, zespołem fanaberyjno-transgresyjnym. I to jest przygoda dla wszystkich, również dla słuchaczy. Natomiast pamiętajmy: robimy piosenki! I to będzie coś na czasie! O współczesności. Trochę o woke culture, trochę o młodzieży, trochę o lekach. Trochę o głupiej, dziwacznej sytuacji dzisiaj.O tym trudnym czasie, braku atencji i tak dalej. Ale też z drugiej strony czasu atencjuszostwa! Ta perspektywa też jest ciekawa. Olaf Deriglasoff: Ale chyba nie odpowiedziałeś na pierwsze pytanie, jak to się dzieje, że wszystkie warstwy społeczne, grupy wiekowe, przychodzą na nasze koncerty!No właśnie! Olaf Deriglasoff: Te grupy wiekowe właściwie w pewnym sensie nas samych zaskoczyły. Bo to, że starsi Panowie i Panie, wyglądające na dojrzałe, tupały nóżką i ryczały całe teksty - ok. W Krakowie na przykład było tak, że od pierwszego utworu do ostatniego, wszystkie teksty były ryczane przez całą publikę. To jest wzruszające. Czegoś takiego się nie przeżywa codziennie! Natomiast szczególnie nas zaskakuje, gdy po koncercie przychodzą wręcz piętnastolatkowie, garnący się do Tymona, jak do takiego taty, Tymona Gurona, który im daje swoje błogosławieństwo i mówi im, żeby zrozumieli, że pustka nie jest nicością. I oni słuchają go z nabożną czcią. To jest przepiękne, dlatego że to są ludzie, którzy nie byli nawet w planach, gdy ta płyta powstawała. Tymon Tymański: Więc te powroty koncertowe dla nas były zadziwiające, bo nagle znowu Kury zadziałały jako headliner. Przyznaję, że nam z Olafem zaświeciła się lampka. Ok, mamy zespół, który jest w stanie grać na festiwalach, jest to zespół duży, który wraca z renomą, z rangą, tylko rodzi się pytanie: czy my mamy w sobie piosenki? Olaf Deriglasoff: Tośmy na ten temat porozmawiali, posiedzieli, popisali tych numerów. Zadaliśmy sobie pytanie, czy mamy kontynuację? Bo za parę miesięcy ten hype minie, jesteśmy zbyt długo na scenie, żeby nie znać tych mechanizmów. Jeżeli chcemy ten zespół utrzymać, a chcemy, ponieważ ten zespół opiera się na przyjaźni, na wielkiej zażyłości, musimy podjeść do tego zawodowo i robimy płytę. Ale to też wynika jednocześnie z ciekawości siebie nawzajem, jest nam siebie nawzajem mało, chcemy ze sobą dalej pracować i chcemy ze sobą dalej grać. Myślę też, że ten fenomen bierze się prostego w gruncie rzeczy z faktu, czy też wniosku: my po prostu potrzebowaliśmy Kur! Potrzebujemy niebanalnego, pełnego dystansu komentarza do współczesnej rzeczywistości. Jak długo można świat komentować memami? O czym będą piosenki, kogo wkurzycie? Będą numery o cancel culture? Wiem Tymon, że ten temat Cię, delikatnie mówiąc, denerwuje. Tymon Tymański: To pytanie, zadaje nam wiele osób. Wielu naszych przyjaciół dziennikarzy pytało się, czy jesteśmy w stanie zrobić płytę, która da radę z tematami dzisiejszymi, będąc jednocześnie bezczelna, ale też urokliwe, urocza. Bo jednak ta podróż jest wulgarna, brutalna, bezczelna, ale z drugiej strony to wszystko podane jest z sosem z poezji, absurdu. Jakoś jest to subtelne. I tutaj właśnie tkwi ten problem, czy uradzimy.Olaf Deriglasoff: Tymański mówi już w tej chwili o konkretnych utworach, które sporządził, które już są w wersjach demo i wkroczyły na arenę naszego konsylium starców i młodzianów. Bo to jest zabawne w ogóle, że jest trzech starców i trzech młodzianów w zespole. No i te piosenki zostały osłuchane i uznaliśmy, że trzeba by było troszeczkę mniej wprost, trochę, po prostu, za dużo tu gadania, za dużo, że tak się wyrażę, gadania „z urzędu”, „z ambony”. Tymon Tymański: Wcześniej, w naszych latach trzydziestych, byliśmy bardziej wyluzowani. Nie było tyle koncepcji, wk***, które wywołała ta cała sytuacja epidemiczna. Dużo siedzieliśmy i rozważaliśmy nad swoim życiem. Walka z uprzednią władzą, mocno reżimową, też miała na to wpływ, nawet momentami traciliśmy poczucie humoru i teraz do tego humoru wracamy z dużą przyjemnością. Ale ten humor musi być wyrafinowany, prawda Oli? Olaf Deriglasoff: No wypadałoby, w końcu jesteśmy ironiczni, a nie tylko, wiesz, klaunami kopiącymi się po tyłkach. Jednak staramy się tę poprzeczkę stawiać sobie wysoko. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie. Rychu jeszcze nie słyszał moich rzeczy, które napisałem. Grzesiu Nawrocki już też pokazywał nam pewne szkice, więc są to ciekawe rzeczy. Mindset mamy taki sam, jak wtedy w latach 90-tych, kiedy nie obiecywaliśmy sobie zbytniego sukcesu, to się stało gdzieś jakoś przy okazji. A przy okazji, też jeszcze ważna rzecz taka: jesteśmy kumplami! Tymon Tymański: Właściwie to nic nas do tej pory jakoś tak nie rozbiło. Ani wspólne partnerki, ani, że tak się wyrażę, powodzenie, które było (nie) małe, ani po prostu pieniądze, których nie było. Jesteśmy buddystami, ale to nawet nie chodzi o to, skąd jesteśmy, czy ze Wschodu, czy z Zachodu. Chodzi o to, że mamy taki rodzaj filozofii, że ten drugi człowiek każe nam mieć dystans do siebie, do swoich różnych egoistycznych trybów.Dużo na ten temat rozmawiamy z Olafem i z Grześkiem, co zrobić, żeby jednak to ego zostało, bo jest potrzebne na scenie!Jeżeli piszę piosenkę, ego musi się wyłonić. Wyłaniam się wtedy nie jako buddysta, który mieszka sobie na chmurze. Nie! Objawia się wtedy Ryszard Gnój. Ryszard, kawał świra, gnoja, musi wyjść i powiedzieć: to moje piosenki, napisałem ich 20, bierzemy wszystkie! A oni, że to za ostre, a to za lekkie, i zaczyna się walka. A oni mówią: Rychu, nie broń się, tu nie to chodzi! Chodzi o jakość. To jest ten rodzaj istotnej dla nas przepychanki, ale przyjacielskiej. Myślę, że nie stracimy głowy! Podążamy za jakością i przyjaźnią, a nie walką o swoje. Dobrze się patrzy na Was i słucha. Dwóch starych kompanów, przyjaciół, siedzi na ławce i opowiada. To jakieś budujące. Chyba mało takiej sztamy w dzisiejszym czasach. Cieszę się też, że odzyskaliście poczucie humoru. Zabicie uśmiechu, to zbrodnia wszak okrutna i perfidna. Spieszycie się na mecz, wiem, chyba odpuścimy pytania i komentarze o politykę tym razem, co? Tymon Tymański: Spokojnie, jeszcze pogadamy, tematów do omówienia, jest całe mnóstwo, nieustannie! Złapiemy się! Trzymam Was zatem za słowo! ROZMAWIAŁ: MATEUSZ BARAN