Panika wśród Demokratów po debacie z Trumpem. Demokraci panikują, byli prezydenci stają murem, a liberalne media apelują do Joego Bidena: zrezygnuj, póki na to czas. Po debacie w USA i słabym występie 81-letniego prezydenta trwa prawdziwa burza. Scenariusz, w którym Biden rezygnuje z wyścigu o Biały Dom, jest nadal możliwy – ale na ile prawdopodobny? Jestem tu, bo zamierzam wygrać wybory w listopadzie – powiedział w piątek prezydent USA Joe Biden podczas pierwszego wystąpienia od czasu nieudanej debaty z Donaldem Trumpem. Zapewnił, że choć w debatach nie radzi sobie tak dobrze jak kiedyś, to jest w stanie podołać obowiązkom prezydentury. I wycofywać się – jak na razie – najwyraźniej nie zamierza. Liberalne media apelują do Bidena Jednak apele w tej kwestii płyną do niego z każdej ze stron. Media wytykają urzędującemu prezydentowi, że w trakcie debaty wielokrotnie powtarzał się lub „zamierał” na kilka sekund w ciszy, w połowie zdania. Przez cały wieczór głos prezydenta był chrapliwy i cichy (co jego sztab tłumaczył przeziębieniem). Do ustąpienia Bidena wezwało wielu wpływowych i bliskich prezydentowi publicystów, z Thomasem Friemanem z „New York Timesa” na czele. W edytorialu opublikowanym w piątek wieczorem i zatytułowanym „Dla dobra kraju prezydent Biden powinien wycofać się z wyścigu”, stwierdzono, że Biden w czwartkowej debacie z republikańskim rywalem Donaldem Trumpem „był cieniem przywódcy”. Jeszcze ostrzejszą opinię wyraził magazyn „The Atlantic”: „Rezygnacja to najbardziej patriotyczna opcja Bidena”. Oficjalnie Biden nie jest (jeszcze) kandydatem. Trump też Warto przypomnieć, że choć powszechnie o Joe Bidenie i Donaldzie Trumpie mówi się jako o „kandydatach” w listopadowych wyborach w USA, to formalnie jeszcze nimi nie są. Zobacz także: Bezprecedensowa sytuacja w trakcie debaty Biden–Trump. Musieli przerwać [WIDEO] Dopiero przed nami konwencje obu partii, które formalnie wybierają kandydata na prezydenta. Choć zwykle są one czystą formalnością pieczętującą wybór sympatyków partii wyrażony w partyjnych prawyborach (Trump i Biden wygrali je, nie mając znaczącej konkurencji), to teoretycznie wciąż stwarza to możliwość wyboru kandydata innego niż Biden. Jest tylko jeden warunek. Zakulisowe rozgrywki w Partii Demokratycznej Choć publicznie kongresmeni Demokratów i inni politycy partii – w tym byli prezydenci Bill Clinton i Barack Obama – podtrzymali w piątek swoje wsparcie dla prezydenta, to za kulisami rozpoczęła się kampania, by skłonić Bidena do wycofania się z wyścigu. W kwestii zatwierdzenia jego kandydatury nic się bowiem nie zmieni, jeśli on sam nie postanowi zrezygnować. Byłaby to sytuacja bez precedensu w najnowszych dziejach amerykańskiej polityki. Wymianę kandydata utrudniają jednak inne sprawy formalne. Ponieważ w jednym ze stanów – Ohio – data formalnego zgłoszenia kandydatów do startu w wyborach przypada 7 sierpnia, tj. na dwa tygodnie przed konwencją Demokratów, w praktyce partia będzie musiała dokonać nominacji wirtualnie, jeszcze przed konwencją. To skraca czas na podjęcie decyzji w tej sprawie. Kto może zastąpić Bidena? Kilka scenariuszy Ale jeśli nie Joe Biden to kto? – na to pytanie w programie „Oko na świat” w TVP Info odpowiadał amerykanista dr Wojciech Kwiatkowski: Spekulacje na ten temat trwają od miesięcy i skupiają się głównie wokół trójki kandydatów. Najbardziej naturalnym byłaby wiceprezydentka Kamala Harris, jednak nie ma ona dobrych notowań. Oprócz Harris najczęściej wymienia się młodego i dobrze wypadającego przed kamerami gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, który już wcześniej brał udział w debacie z byłym partyjnym rywalem Trumpa Ronem DeSantisem i według większości komentatorów ją wygrał. Newsom mierzy się jednak w swoim stanie z wewnętrznymi problemami przestępczości i bezdomności, a w czwartek zdecydowanie bronił prezydenta Bidena i przekonywał o konieczności poparcia kandydata partii. Innym potencjalnie mocnym kandydatem mogłaby być gubernatorka kluczowego stanu Michigan Gretchen Whitmer, która ma dobre notowania w swoim stanie i jest uważana za wschodzącą gwiazdę partii. Podobnie dobrą opinią cieszy się gubernator Pensylwanii Josh Shapiro, lecz jest on relatywnym nowicjuszem i rządzi stanem dopiero od dwóch lat. Zobacz także: Polski wątek w debacie Biden–Trump [WIDEO]