Ponad 400 artefaktów w Pałacu Kultury i Nauki. Na czwartym piętrze Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie można „zwiedzać” życie człowieka niezwykłego, malowane jego twórczością. Grzegorz Rosiński w ilustracjach to wystawa, w której oglądamy dojrzewanie artysty od najmłodszych lat, aż po dziś dzień przez pryzmat jego prac. Wystawa może zwiedzającemu kojarzyć się z labiryntem, bo przecież historia oprócz tego, że jest sinusoidą, stanowi także splot rozmaitych wydarzeń, przypominających bardziej skomplikowaną układankę niż prostą ścieżkę. W przypadku Rosińskiego jest to droga w górę do tworzenia form coraz doskonalszych, przekraczania siebie i wychodzenia poza to, co znane i wygodne.Ojciec i syn Na początku ścieżki spotykamy Piotra Rosińskiego, najstarszego syna artysty i jednocześnie kuratora wystawy. Gdy mówi o swojej relacji z ojcem czy o jego pracach, gołym okiem dostrzec można niezwykłą więź.– Całe życie miałem okazję się temu procesowi twórczemu przyglądać i w nim dorastałem. Niektóre z tych obrazków, które dzisiaj można, tu oglądać wisiały w moim pokoiku, w którym się wychowywałem – opowiada w rozmowie z portalem.– To jest całe moje życie, w pewnym sensie równoległe, bo tych żyć mam kilka, ale to jest jedna z bardzo ważnych części i też duża satysfakcja, przyjemność, komfort, że od wielu lat mam możliwość uczestniczenia w waloryzacji prac mojego ojca – z jednej strony jako agent, czyli jego kontakt z wydawcą, a z drugiej strony jako dyrektor kreatywny serii równoległych, sam projektuję i publikuję niektóre z tych serii. Zajmowałem się także promocją Thorgala i innych prac ojca – mówi.Jak podkreśla, postrzega możliwość pracy dla „kogoś, kogo się kocha z wzajemnością” jako duży komfort. Historia od początku do dziśDopytywany o to skąd zrodziła się idea wystawy opowiada najpierw o EC1 w Łodzi, o wystawach retrospekcyjnych, które organizował w Europie. W stolicy prace Grzegorza Rosińskiego są pokazywane po raz pierwszy. – Idea wystawy to pokazać prace ojca tak, żeby były one ciekawe i strawne. A jest ich tyle, że tysiąc metrów kwadratowych tutaj zupełnie nie wystarcza – wyjaśnia. Pół żartem-pół serio dodaje, że mógłby tymi pracami bez problemu zająć wszystkie piętra Pałacu Kultury i Nauki.– Jak to bywa z wystawami monograficznymi mamy tu historię od początku do dzisiaj. Można pokazać od pierwszych obrazków ewolucję człowieka, który nigdy się nie nudził, który do każdego tematu podchodził w sposób specyficzny, kreatywny, osobisty. Przede wszystkim raczej opierał się wpływom zewnętrznym i najwięcej szukał w sobie, a szczególnie takich technik i takich środków wyrazu, które by powodowały, że przez rok pracy nad albumem komiksowym się nie znudzi. W tej wystawie widać ogromną przyjemność, radość z tworzenia – mówi pytany o to, czego możemy się spodziewać po tej wizycie.Następnie wylicza bez zająknięcia: ponad 400 plansz, ponad sto plansz komiksowych – od pierwszych stron komiksowych z zeszytów szkolnych, w których rysował, zamiast wykonywać ćwiczenia matematyczne do ogromnych plansz malowanych współcześnie bezpośrednio kolorem; trzydzieści obrazów olejnych, a właściwie ilustracji malowanych farbami olejnymi, które posłużyły do okładek różnego rodzaju albumów, ale nie tylko, ponieważ są też tutaj ilustracje do Deklaracji Uniwersalnej Praw Człowieka Amnesty International. „Magik z ołówkiem w ręku”I wystawa rzeczywiście jest piękną podróżą przez trwającą wciąż historię artysty. Odkrywaniem wraz z nim nowych środków wyrazu, nowych barw. Z pomocą przychodzą nam opisy każdego z tych etapów. Czasem są to cytaty z wywiadów z Rosińskim, czasem wspomnienia jego bliskich i przyjaciół. Dowiadujemy się więc, że rodzinna legenda głosi, iż Rosiński szybciej nauczył się rysować niż mówić, a koledzy z ław szkolnych wspominają go jako magika z ołówkiem w ręku. Czytamy, że od młodości cechowało go poczucie humoru, ale również ambicja i gotowość do podejmowania rozmaitych wyzwań.Już jako szesnastolatek kierował własnym magazynem, a jeden sukces dodawał mu skrzydeł, by zdobywać kolejne szczyty. Poznajemy historię jego miłości z Katarzyną, którą poznał w 1961 roku, która trwała aż do jej śmierci.Rosiński to artysta, który w swej pracy nie zna słowa szablon. „Styl to pułapka” – powtarza często, dodając, że jak złapie jakąś charakterystyczną manierę, natychmiast się jej wyzbywa. „Jak raz powiedzą o tobie, że jesteś charakterystyczny, to koniec, przestałeś się rozwijać”. Takich historii i wspomnień jest tu mnóstwo. Stanowią tło dla wystawy tak obszernej i głębokiej, że nawet miesiąc nie wystarczyłby, by się z nią zapoznać do końca. Ale nie o to chodzi. Doświadczenie spotkania z Grzegorzem Rosińskim jest pouczającą lekcją wiernego podążania obraną ścieżką. Wszak niewielu z nas zostanie wielkimi artystami, ale każdy może swoje życie ubogacać nowymi kolorami i staranną kreską. Z Thorgalem przez życieGrzegorz Rosiński w sierpniu skończy 83 lata. Rysował m.in. „Kapitana Żbika” czy „Legendy Polskie”. Od 1976 roku rysuje Thorgala (dotychczas wydano 41 tomów w kilkunastu językach i sprzedano 16 milionów egzemplarzy). Przez całe życie ubogaca swój styl, nadając mu nowe formy i zaskakując odbiorców kreatywnością i śmiałością. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród i odznaczeń. Kuratorem wystawy Grzegorz Rosiński w ilustracjach jest Piotr Rosiński, a autorką jej scenariusza jest Maria Lengren. Teksty w katalogu komiksów przygotował tłumacz komiksów Rosińskiego Wojciech Birka. Wystawę można zwiedzać codziennie w godzinach 10.00-18.00 do 8 września bieżącego roku.