Adam K. ps. Młody Wańka, syn bossa pruszkowskiej mafii został zatrzymany za udział w próbie wymuszenia 600 tys. zł od jednego z biznesmenów z Sochaczewa – dowiedział się portal tvp.info. Gangster miał pomóc członkom grupy „Szkatuły” w zmuszeniu przedsiębiorcy do spłaty długu, udając negocjatora między nim a przestępcami. Adam K. ps. Młody Wańka, syn bossa pruszkowskiej mafii został zatrzymany za udział w próbie wymuszenia 600 tys. zł od jednego z biznesmenów z Sochaczewa – dowiedział się portal tvp.info. Gangster miał pomóc członkom grupy „Szkatuły” w zmuszeniu przedsiębiorcy do spłaty długu, udając negocjatora między nim a przestępcami. „Młody Wańka”, był całkowicie zaskoczony, gdy przed kilkoma dniami pojawili się u niego policjanci. Przekonywał, że zerwał z przestępczym życiem. Dowodem tego miała być także zmiana nazwiska z rodowego D. na K., co podobno nie spotkało się ze zrozumieniem jego ojca Leszka D. ps. Wańka, członka zarządu „Pruszkowa”. W każdym razie Adam K. trafił do stołecznej prokuratury apelacyjnej, gdzie usłyszał zarzut udziału w wymuszeniu rozbójniczym na szkodę Pawła D., biznesmena, który działał w Sochaczewie. Choć prokuratura wnioskowała o aresztowanie „Młodego Wańki”, sąd był dla niego łaskawy i skończyło się na dozorze policyjnym. Śledczy już złożyli zażalenie na takie rozstrzygnięcie. <br><br> Paweł D. wpadł w tarapaty przed ośmiu laty. Popadł w długi i w końcu ogłosił upadłość. Do jego firmy wkroczył syndyk. Jednak o jego kłopotach dowiedzieli się gangsterzy z grupy Rafała S. ps. Szkatuła. Postanowili zmusić przedsiębiorcę do zapłaty wyimaginowanego długu. – „Szkatułowi” mieli firmę, która zajmowała się m.in. windykacją długów. Przy jej pomocy wyszukiwano biznesmenów, których można było zmusić do spłaty fikcyjnego zadłużenia. Tak trafili na Pawła D. Zgłosili się do niego oświadczając, że jest im winien 600 tys. zł – opowiada jeden ze śledczych. <br><br> Bandyci bardzo dobrze przygotowali się do operacji. Kilkakrotnie dali mu do zrozumienia, że jeżeli nie odda długu, będzie miał na głowie „najgroźniejszy stołeczny gang”. W tym momencie na scenie pojawił się Adam K., który wówczas miał opinię dobrze ułożonego z warszawskim półświatkiem. – To była typowa sztuczka na zasadzie „dobrego i złego policjanta”. „Szkatułowi” byli „źli”, a „Młody Wańka” – „dobry”. Początkowo miał obiecywać, że jakoś załagodzi sprawę, sprawiał wrażenie zaangażowanego w negocjacje. W końcu miał stwierdzić, że „nie da rady nic zrobić, bo to są straszni bandyci” – dodaje śledczy. <br><br> Paweł D. stawiał opór bandytom, ale ci w końcu zaczęli grozić, że skrzywdzą jego córkę. Wtedy, zdecydował się na zawiadomienie o wszystkim policji. Funkcjonariusze szybko schwytali wszystkich „wierzycieli”. Wśród nich było aż trzech późniejszych kapitanów gangu „Szkatuły”. Wszyscy zostali skazani za to przestępstwo. Adam K. był poza podejrzeniami, bo Paweł D. nie wiedział o jego udziale w przekręcie. Później trafił do aresztu, w związku ze śledztwem śląskiej prokuratury apelacyjnej. Śledczy dowiedzieli się o roli Adama K. od nowego skruszonego członka gangu Rafała S., który opowiedział jak było naprawdę. <br><br> Sprawa wymuszenia na Pawle D. wiąże się z jeszcze jednym dramatycznym wydarzeniem. W czasie procesu „wierzycieli” doszło do pobicia sędzi z Sochaczewa. Bandyci napadli na nią pod jej domem i bardzo poważnie poranili. W ten sposób chcieli odwlec wydanie wyroku na swoich kompanów. Teraz warszawscy śledczy nie mają wątpliwości, że atak był dziełem gangu „Szkatuły”.W 2005 r. Adam K. (wówczas jeszcze D.) został zatrzymany przez policjantów z CBŚ. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach zarzuciła mu kierowanie grupą przestępczą, udział w rozboju i oszustwo na 2,5 mln zł. Na taką kwotę wyceniono kolekcję topazów, zrabowanych osobom, które pod zastaw kolekcji chciały pożyczyć pieniądze. Część zarzutów dotyczyła też odzyskiwania długów. Celem gangsterów byli właściciele zadłużonych firm. Zmuszano ich do wystawiania fikcyjnych faktur, głównie dotyczących handlu paliwami. Grupa Adama K. kontrolowała także 15 firm, które najczęściej przejmowała za długi. Funkcjonowały na rynku od dłuższego czasu, więc budziły zaufanie. Przestępcy pod ich szyldem kupowali różne towary - od mebli po mleko w proszku. Za część płacili, przy pozostałych korzystali z odroczonych terminów płatności. W pewnym momencie firma jednak, nie płacąc, znikała z rynku.