Nie żyje pięć osób. Do pięciu wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi w południowych Niemczech. Kanclerz Olaf Scholz zapowiedział wsparcie poszkodowanym przez żywioł i podkreślił potrzebę większych wysiłków na rzecz ochrony klimatu. W ocenie prasy rządzący w Niemczech w ostatnich latach nie zrobili dotychczas dość, by właściwie przygotować się na następstwa zmian klimatycznych – podaje Deutsche Welle. Utrzymujące się od kilku dni, intensywne opady deszczu doprowadziły do powodzi w południowej części Niemiec. Szczególnie dotknięte powodziami są kraje związkowe Bawaria i Badenia-Wirtembergia. Liczba ofiar śmiertelnych powodzi wzrosła we wtorek do pięciu.Wśród ofiar jest strażak, który wraz z trzema kolegami płynął gumowym pontonem na ratunek jednej z rodzin w Pfaffenhofen an der Ilm w Bawarii, około 35 km na północ od Monachium. 42-latek zginął, gdy ponton się wywrócił; pozostali strażacy zostali uratowani.W poniedziałek policja wydobyła w Schrobenhausen w Bawarii, około 50 km na północny-zachód od Monachium, z zalanej piwnicy martwą kobietę – przekazały lokalne władze. 43-letnia kobieta była poszukiwana od soboty. Z kolei w Badenii-Wirtembergii w wyniku powodzi śmierć poniosły dwie osoby. W poniedziałek w Schorndorf, około 30 km na zachód od Stuttgartu, z piwnicy jednego z domów wyłowiono ciała mężczyzny i kobiety. Stan klęski żywiołowej ogłosiło kilkanaście powiatów i miast w Bawarii, w tym Ratyzbona – jako pierwsze duże miasto. Po ciągłych opadach deszczu woda w Dunaju i kilku jego dopływach podniosła się do niebezpiecznego poziomu, co zmusiło tysiące ludzi do opuszczenia swoich domów. Wiele szkół i przedszkoli na terenach najbardziej dotkniętych powodziami pozostało w poniedziałek zamkniętych.Z powodu niepogody ruch kolejowy na południu Niemiec jest znacznie ograniczony. Pociągi dalekobieżne nie kursują z północy i zachodu kraju do Monachium. Utrudnienia dotyczą także lokalnego transportu i odcinków autostrad niedaleko Monachium. Niemiecka Służba Meteorologiczna (DWD) nadal ostrzega przed opadami z możliwością wystąpienia ulewnych deszczy na południu Niemiec.Zmiany klimatyczne a powodzieMedia oceniają, że rządzący w Niemczech nie zrobili dotychczas dość, by właściwie przygotować się na następstwa zmian klimatycznych, które skutkują między innymi powodziami. „Wydaje się, że z powodu ich fiksacji na zmianach klimatu, stali się ślepi na to, co jest naprawdę potrzebne” – skomentował postawę polityków dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.„Ekstremalne warunki pogodowe będą występować jeszcze wiele razy. Dlatego najwyższym priorytetem nie powinno być to, by obciążać gospodarkę, państwo i społeczeństwo wielomiliardowymi kosztami w pogoni za ambitnymi, czasem utopijnymi celami. Pieniądze lepiej byłoby wydać gdzie indziej” – oceniła gazeta.Według „FAZ” najwyższy priorytet powinny mieć „inwestycje, które – teraz – tamują konsekwencje ocieplenia kuli ziemskiej w dosłownym tego słowa znaczeniu”. „To, że takie inwestycje są pilnie potrzebne, widać w Bawarii i w Badenii-Wirtembergii (…). Co godzinę pękają tamy. To nie jest tylko smutna rzeczywistość, ale powinno to być traktowane symbolicznie. Gminy stoją przed wielkimi zadaniami. Niewiele pomaga im to, gdy znów pękną wszystkie tamy retoryki zmian klimatycznych. To, czego potrzebują, potrzebują teraz. A nie w dniu świętego Habecka” – wskazał dziennik, nawiązując do wypowiedzi wicekanclerza Roberta Habecka (Zieloni) o priorytetowym znaczeniu ograniczania emisji CO2. „Rhein-Zeitung” z Koblencji podkreśla: „Ludzkie życie jest zagrożone przez następstwa globalnego ocieplenia w formie coraz częstszych ekstremalnych zjawisk pogodowych”. „Rządy federalny stanowe i lokalne jak dotąd nie zrobiły wystarczająco dużo, aby dostosować się do konsekwencji kryzysu klimatycznego – pomimo pewnych postępów w ostatnich latach. Wciąż jeszcze budynki budowane są zbyt blisko wody i wciąż niemiecki rząd sprzeciwia się obowiązkowemu ubezpieczeniu od katastrof naturalnych na obszarach wysokiego ryzyka. Obowiązkiem rządu federalnego i landów jest to, by stale robić więcej, również w celu ochrony ludzkiego życia. Plany oszczędności na ochronie przed katastrofami nie pasują do tego obrazu” – oceniła gazeta.