Wspólny interes Budapesztu i Moskwy. Pozbycie się rosyjskich źródeł energii było strategicznym błędem ze strony Europy, zwiększającym podatność kontynentu na zagrożenia — ocenił w poniedziałkowym wywiadzie dla portalu Portfolio Balazs Orban, szef gabinetu politycznego premiera Węgier Viktora Orbana. – Strategia, która odcina od najbliższego i prawdopodobnie zawsze jednego z najbardziej konkurencyjnych cenowo źródeł energii, jest niezrozumiała – powiedział Balazs Orban (niespokrewniony z węgierskim premierem).Węgry są w znacznym stopniu uzależnione od rosyjskich surowców energetycznych; importują rocznie 4,5 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego na podstawie długoterminowego kontraktu z Gazpromem. Ponadto rosyjski Rosatom rozbudowuje jedyną węgierską elektrownię jądrową w Paksu w środkowej części kraju.Dyplomacja węgiersko-rosyjskaPod koniec maja szef MSZ Węgier Peter Szijjarto oświadczył podczas wizyty w Mińsku, że Rosja i Białoruś, przez które przebiega ropociąg Przyjaźń, są ważne dla bezpieczeństwa energetycznego Węgier. Choć Unia Europejska wprowadziła embargo na rosyjską ropę, to zastosowano wyjątek w stosunku do południowej nitki ropociągu Przyjaźń, który dostarcza surowiec m.in. na Węgry.– Rząd w Budapeszcie ocenia wojnę NATO z Rosją jako realistyczny scenariusz – powiedział Balazs Orban. W jego ocenie „czas działa na korzyść Rosjan, ponieważ przestawili oni swoją gospodarkę na tryb wojenny, dzięki czemu mogą utrzymać intensywność konfliktu przez wiele lat”.– Państw NATO, które wydają co najmniej 2 proc. PKB na obronność, jest zbyt niewiele, by można było myśleć o strategicznej autonomii Europy w kwestii bezpieczeństwa, bez udziału USA – dodał polityk. Węgry osiągnęły poziom 2 proc. PKB wydatków w zeszłym roku.Rząd Orbana krytykowanyRząd Viktora Orbana jest krytykowany przez zachodnich sojuszników za bliskie kontakty z Rosją i Białorusią. Szijjarto kilkakrotnie spotykał się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem, szefem Rosatomu Aleksiejem Lichaczowem oraz innymi rosyjskimi i białoruskimi politykami, tłumacząc to m.in. koniecznością „zachowania kanałów komunikacji”.