„Były takie przypadki, że za 800 tys. zł zostało kupionych 130 głosów”. Były dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasz Mraz ujawnił jak wyglądały mechanizmy przetargów w czasach, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro. – Mechanizmów było wiele i dotyczyły każdego pola działania funduszu. Jeżeli chodzi o konkursy, do te najbardziej bulwersujące dotyczyły i dotyczą konkursów związanych z przeciwdziałaniem przyczynom przestępczości – opowiadał w rozmowie z posłem PO Romanem Giertychem. Nagranie zrobione przez Romana Giertycha pochodzi z marca tego roku. Jak podkreśla mecenas: na wypadek, gdyby coś się stało Tomaszowi Mrazowi, byłemu dyrektorowi Departamentu Funduszu Sprawiedliwości.W pierwszych minutach nagrania Mraz przeprasza, że sam uczestniczył w mechanizmie stworzonym przez Ziobrę. – Chciałem przeprosić za wszystko, w czym brałem udział. Zostałem w to wciągnięty, gdy nie wiedziałem, jak to wszystko funkcjonuje, a kiedy poznałem już te mechanizmy, nie miałem możliwości odejścia z Funduszu. Nie miałem też możliwości opowiedzenia o tym. Dopiero teraz tak naprawdę mam możliwość bez obawy o życie moje i mojej rodziny – tłumaczył Mraz. Dodał: – Przepraszam wszystkie organizacje pożytku publicznego, które biorąc udział w konkursach, nie zostały ocenione zgodnie z tym, jak powinny. Chciałem przeprosić pokrzywdzonych przestępstwem za to, że sieć pomocy nie funkcjonowała lepiej, a mogła, gdyby to wszystko nie było jedną wielką farsą i narzędziem wykorzystywanym przez ministra Ziobrę i ministra Romanowskiego do zbijania nie tylko kapitału politycznego.Zwycięzcy znani przed ogłoszeniem konkursuGiertych podkreślił, że Mraz zgromadził dowody potwierdzające jego wersję wydarzeń. – Limity Ziobry miały bowiem formę dokumentów. Nie wiemy kiedy wypłyną publicznie, ale prędzej czy później to się stanie – zapowiedział.– W sytuacji, w której jeden z najważniejszych urzędników „ziobrowego” Ministerstwa Sprawiedliwości ujawnia informacje o tym, że kampania wyborcza do Sejmu w 2019 roku już była skażona pieniędzmi publicznymi używanymi przez PiS – do wyborów szło PiS, a nie Suwerenna Polska – oznacza to, że subwencja i dotacja PiS za ostatnie cztery lata powinna być częściowo zwrócona do budżetu państwa – oświadczył Giertych.A Mraz opowiadał: – Konkursy powinny wspierać organizacje, które miały między innymi pomagać młodym ludziom nie schodzić na złą drogę. I były takie przypadki. Ale zwycięzców minister Ziobro z ministrem Romanowskim znali często jeszcze przed ogłoszeniem konkursu i często typowani zwycięzcy mieli więcej czasu, mieli wsparcie resortu w przygotowaniu oferty.– Gdyby nawet ich oferta nie dawała im pewnego zwycięstwa, zawsze po poleceniu ministra Ziobry i ministra Romanowskiego możliwe było wpływanie na punktację tak, by obniżać punkty tym organizacjom, które zdaniem Ziobry i Romanowskiego nie powinny wygrać ze względów na przykład ideologicznych – relacjonował.Mraz: To było obrzydliweByły dyrektor opowiedział również o dawaniu pieniędzy konkretnym politykom w ramach limitów przyznawanych w poszczególnych okręgach. – W 2019 roku zobaczyłem ,jak to funkcjonuje i było to obrzydliwe – zaznaczył. – Często były to bardzo duże środki, które mieli do dyspozycji pełnomocnicy na dane okręgi i wykorzystywali je. Są takie umowy po 30 tysięcy – mówił.– Polityk jechał do gminy, mówił: dostaniecie 30 tysięcy, wybierzcie sobie na co, jechał do następnej, dostaniecie 30 tysięcy, zróbmy sobie zdjęcie. Te środki były wykorzystywane w kampanii prezydenckiej przez ministra Marcina Warchoła. Dostał na to specjalny limit – prawie dwie bańki. Jego ludzie jeździli po jednostkach i pytali: a ile głosów dacie? – dodał.— Były takie przypadki, że za 800 tys. zł zostało kupionych 130 głosów — zdradził Mraz.Mraz ocenił także, że Fundusz Sprawiedliwości był „farsą wykorzystywaną przez ministra Ziobrę i ministra Romanowskiego wykorzystywana nie tylko do zbijania kapitału politycznego”. Tomasz Mraz jest jednym z podejrzanych w śledztwie dotyczącym wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, które prowadzi Prokuratura Krajowa. Podała ona pod koniec marca, że postawiła w tej sprawie zarzuty siedmiu osobom. – Dwóm osobom postawiliśmy zarzut wcześniej, o czym nie informowaliśmy – mówił wówczas rzecznik PK prok. Przemysław Nowak. Podejrzani to między innymi byli i obecni urzędnicy MS, zajmujący się Funduszem, którego głównym celem, w założeniu, jest pomoc ofiarom przestępstw. Wobec trojga osób jest stosowany areszt.