„Przeciwnicy Trumpa mogą świętować”. Przegrany proces w sprawie fałszowania dokumentacji biznesowej, w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat ich rzekomego stosunku seksualnego, to nie koniec zmagań Donalda Trumpa z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. W zasadzie nawet nie półmetek. Był to bowiem dopiero pierwszy z czterech procesów, w którym prokuratorzy postawili miliarderowi zarzuty karne. Portal tvp.info przyjrzał się za co jeszcze odpowiada Trump. Ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej 2016 r. na temat ich rzekomego stosunku seksualnego. Prof. Lewicki w piątek – pytany przez PAP, co uznanie Trumpa winnym oznacza dla amerykańskiej polityki – odparł, że „zapowiada to poważne kłopoty i prawdziwe problemy, bo będzie on kandydatem głównej partii w wyborach prezydenckich".– Wszelkiego rodzaju postępowania, których jest przeciw niemu kilka, odbierane są przez jego zwolenników jako manewry establishmentu, mające na celu utrudnienie mu kandydowania. To spowoduje narastanie napięć, może dojść do różnych form przemocy, przy których to, co działo się w styczniu 2021 r., okaże się nagle drobnym wydarzeniem – ocenił. Pytany, czy w takim razie uznanie winy paradoksalnie może być Trumpowi na rękę, odpowiedział: „Tak, może być na rękę”. Jego zdaniem „jeszcze bardziej pogłębi to syndrom oblężonej twierdzy, jego zwolennicy jeszcze mocniej będą przekonani, że coś tu jest nie tak”.Eliminowanie poważnych kandydatówAmerykanista ocenił, że część niezdecydowanych wyborców zdecyduje się nie głosować na Trumpa, bo „nie chce głosować na przestępcę", ale jednocześnie przekona to innych i mocniej zmobilizuje jego wyborców do oddania na niego głosu. – Można argumentować, że jest to tryumf amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości i demokracji. Ale równie dobrze można powiedzieć, że: jest to aberracja demokracji i systemu sprawiedliwości, (...) to nie takie znowu wielkie wykroczenie, mówimy tak naprawdę o wykroczeniu buchalteryjnym, (...) na tej podstawie ma być eliminowany poważny kandydat na prezydenta? To jest bardzo wątpliwe – powiedział.Prof. Lewicki ocenił, że gdyby Trump wygrał jesienne wybory w USA, to może na różne sposoby próbować zemścić się na ludziach, którzy „od dawna go prześladują, bo ta anty-Trumpowa kampania trwa od lat”. Dodał, że świat potrzebuje teraz Ameryki, która uchroni go od „groźby ze Wschodu”, a nie rozdartej wewnętrznie i targanej konfliktami. – To nie jest moment, w którym przeciwnicy Trumpa mogą otwierać z radości szampana" – dodał. – Boję się, że ta decyzja może spowodować znacznie więcej złego niż dobrego. Nie bronię Trumpa, wiem jakie ma osobowe problemy itd., ale jest proces polityczny, który ewidentnie jest zakłócany celowym i uporczywym dokuczaniem jednemu z kandydatów – ocenił.Czytaj także: 34 razy „winny”. Trump skazany