Philippe Quesne gościł na festiwalu „Kontrapunkt” w Szczecinie. Philippe Quesne to jedna z najciekawszych postaci europejskiego teatru. Jego spektakle od lat goszczą na najważniejszych festiwalach, a swój osobliwy, autorski teatralny język rozwija w ramach pracy z zespołem Vivarium Studio. Francuski reżyser, w ramach mistrzowskiej sekcji „Punkt zwrotny” szczecińskiego festiwalu formy „Kontrapunkt”, pokazał dwa swoje projekty: koncert kultowego w wielu kręgach zespołu Krety oraz głośny, będący manifestem ekologicznym spektakl „Farm Fatal”, w którym główną rolę grają… strachy na wróble! Wyobraźmy sobie świat pozbawiony człowieka i śpiewu ptaków. W posthumanistycznym pejzażu odnajdujemy nasze ślady: wiersze, książki, płyty czy wynalazki, takie jak mikrofon lub instrumenty. Co się z nimi dzieje? Kto o nie zadba lub zrobi z nich użytek? To punkt wyjścia do opowieści o postapokaliptycznej, równoległej rzeczywistości, w której świat konstruują na nowo… strachy na wróble! Istoty ze strzępów ubrań i słomy prowadzą bujne życie intelektualne, tęsknią do przyrody, a także… do swojej pracy. Jak mówi jeden z nich: nie ma wróbli – nie ma pracy.Francuski reżyser Philippe Quesne w swoim głośnym przedstawieniu buduje groteskowy świat, który jednak staje się rewersem współczesności. Choć od jego premiery minęły cztery lata, dzisiaj „Farm Fatal” nabiera nowych znaczeń i zyskuje na aktualności. Wpisuje się również w nową odsłonę jednego z najstarszych polskich festiwali teatralnych. Szczeciński „Kontrapunkt” od tego roku odbywa się w cyklu biennale, czyli co dwa lata i prezentuje bogaty program zagraniczny. Pokaz mistrzowski francuskiego reżysera to niejako epilog tegorocznej edycji, która udowadnia, że Szczecin to miasto wielkiego potencjału! To nie tylko piękna architektura, skomplikowana tożsamość i historia, setki miejskich mozaik (konsekwentnie odkrywanych spod powierzchni zapomnienia) czy paszteciki od Pani Krysi, które w niezmienionej formie i lokalu z lat sześćdziesiątych dotrwały do dzisiaj (historia Paprykarza Szczecińskiego to temat na zupełnie inną historię). To miasto tętniące kulturą i przyrodą. Obecność francuskiego reżysera i dramaturga przybrała zatem nieco wymiar symboliczny, zadając pytania o budowanie społeczności we współczesnym świecie. ***Mateusz Baran: „Farm Fatale” to słodko-gorzka kronika ekologicznego zagrożenia, jakie ludzkość stwarza dla świata, w którego obliczu zdolność do podziwiania piękna natury staje się aktem oporu. Premiera spektaklu odbyła się w 2019 roku, czyli niemal w zupełnie innej epoce, przed doświadczeniem pandemii, wojny w Ukrainie, kryzysie w Gazie, a nawet przed eksplozją AI! Dzisiaj twój spektakl jawi się jako prorocza postapokaliptyczna wizja. Philippe Quesne: W mojej twórczości zawsze lub prawie zawsze poruszam temat człowieka i przyrody oraz ich relacji ze sztuką. Nie spodziewałem się jednak, że moje przedstawienia będą w pewnym sensie profetyczne. Nie mogłem przecież przewidzieć, że w Fukushimie wydarzy się wypadek nuklearny. Wcześniej, w jednym ze swoich pierwszych przedstawień, kazałem grupie astronautów usunąć dziurę ozonową. W tym spektaklu chciałem zatem poruszyć też niebezpieczny problem, który dotyczy nas wszystkich: pestycydów, genetycznie modyfikowanej żywności, nowego rolnictwa. Byłem ciekaw, jak teatr może zgłębić ten problem. Jak grupa pięciu strachów na wróble z plastikową świnią i sztucznym kurczakiem na scenie może o tym opowiedzieć. Teraz wybrzmiewania również pytanie o wojnę, a raczej – o wojny. Kwestia zasobów i terytoriów. Jak produkować coraz więcej i szybciej. Zatem ten spektakl jest tak samo, a może nawet bardziej aktualny, niż w 2019 roku. Zaburzone są kanały ewolucyjne, ptaki zmieniają swoje drogi migracyjne. Nie ma ptaków – nie ma roboty dla strachów na wróble. Rolnikom naprawdę trudno jest zdefiniować to, co normalne, czyste i biologiczne.Poza tym bohaterowie spektaklu, czyli strachy na wróble, pełnią rolę lustra, w którym przegląda się widownia. Spektakl oczywiście porusza temat współczesnego rolnictwa, agrokultury. Ale też szerzej dotyka tematu i pojęcia społeczności: jak chronić nasze społeczności, małe światy? Jak budować formy oporu i jak się odnaleźć w rzeczywistości dzisiejszej planety. Oczywiście strachy na wróble są prawdopodobnie same. Akcja dzieje się trochę po końcu świata. Dywagują o zniknięciu człowieka, o samobójstwach, ale mimo to strachy na wróble starają się być szczęśliwe na scenie, realistycznie myśląc o przyszłości i przeszłości. Ich „Radio Fatal” nadaje i gromadzi dźwięki świata. Mają wiele inicjatyw przeciwko tej apokaliptycznej fatalności. W tym spektaklu dominuje nostalgia za utraconym światem. Strachy obserwują to, co zostało. Tęsknią za naturą, za poprzednim porządkiem. Ale muszą stworzyć go na nowo. Lubię to stwarzanie świata w teatrze. To zawsze interesujące, kiedy grupa ludzi lub nieludzi działa na scenie wobec widowni we wspólnej sprawie. Dlatego też aktorzy występują w maskach. Ich głosy są przetwarzane w czasie rzeczywistym. Ten świat jest odrealniony, może… równoległy? Ale sporo mówi nam o nas samych. Jesteś scenografem. Scenografia w twoich spektaklach gra ważną, metaforyczną rolę. W „Farm Fatal” świat konstytuuje białe płótno. Symbol świata, którego już nie ma, biała plama. Ale też szansa na namalowanie go od nowa. Figurę stracha na wróble można też potraktować metaforycznie. To postczłowiek, albo to, co po człowieku zostało: jakieś strzępy idei, sztuki, potargane ubrania. A może to jest właśnie najważniejsze? Nie sam człowiek, ale to, co po nas zostanie? Czasami naprawdę zaczynam od zera, a dialogi i scenariusz powstają podczas prób! Scenografia natomiast jest bardzo ważna. Stawiam w swoim teatrze pytanie o estetykę. Dzięki posprzątaniu przestrzeni i użyciu prostych materiałów, strachy są trochę jak postaci z komiksu. Są trochę jak marionetki w postapokaliptycznym pejzażu. Ten spektakl odwołuje się też do dzieciństwa, chciałem użyć prostej, archetypicznej figury, to było jasne od początku. I od początku próbowaliśmy z maskami! Chciałem uzyskać ten groteskowy charakter. Trochę jak u Becketta czy Kantora Spektakl jest po angielsku, a problem pestycydów i gleby jest uniwersalny. Zapewne dlatego tak dużo podróżujemy po świecie z tym projektem.Teatr Tadeusza Kantora czy też Piny Bausch jest dla ciebie bardzo ważny. Tak, uwielbiam to poczucie groteski i melancholii u Kantora. Myślę, że ten spektakl jest najbliżej jego myślenia o teatrze. Ale też filmów Federico Felliniego. W swoich filmach portretował odrzuconych i właśnie ten rodzaj melancholii, który jest dla mnie bardzo ważny. We Francji dużo mówimy podczas studiów o teatrze Kantora. Miałem okazję dwa razy zobaczyć jego ostatni spektakl „Dziś są moje urodziny”. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Potrafił opowiadać o absurdzie świata i człowieka używając tak prostych metod! Muszę przyznać, że to wzruszające zagrać właśnie w Polsce „Farm Fatal”. Ważną rolę w twoich spektaklach gra też dźwięk i muzyka. Zresztą, zespół kretów opuścił przestrzeń teatralną i podróżuje z koncertami niczym regularna grupa rockowa. Moi aktorzy śpiewają i grają na różnych instrumentach. Ten muzyczny komunikat gra istotną rolę w moim teatrze. Nostalgia za utraconym światem determinuje wybór muzyki, którą grają strachy na wróble. To stare kawałki z lat siedemdziesiątych, Frank Sinatra czy „Stand by Me” czy song Ivora Cutlera. Być może tych utworów słuchali ich pracodawcy – farmerzy (śmiech). W jednym z wywiadów przyznałeś, że nie interesuje cię konflikt w teatrze, ale rozwiązanie problemu. Imperatyw działania! Dla mnie to wyraz postawy artystycznej, apel do widza.Tak. Współczesna sztuka poświęca sporo uwagi drastycznym, makabrycznym sytuacjom, opowiada o konfliktach, używając radykalnych metod. Nie ma się co dziwić, taki jest nasz świat. Mnie to jednak nie interesuje. Próbuję innej metody. Chcę dać czas moim bohaterom, chcę dać im możliwość znalezienie wyjścia z sytuacji. Chcę dać czas widzom, aby mogli ten proces obserwować. Wierzysz, że sztuka może zmieniać świat? Nie, absolutnie nie, ale może nas ocucić, przebudzić. Dla mnie sztuka jest bardzo istotnym elementem w naszym życiu. Może pełnić rodzaj alarmu, ostrzeżenia! Jesteśmy skonfliktowani. Ciągle chcemy więcej. Natychmiast. Czy jeżeli podoba mi się twój mikrofon, to czy mogę go zabrać po prostu do domu, do Paryża? Aneksja terytorialna – dosłowna i metaforyczna – to jest katastrofa! Podobnie traktujemy zwierzęta, dotyczy to także ich. Powinniśmy być inteligentniejsi od zwierząt, ale najwyraźniej tak nie jest. ***Philippe Quesne – po nauce w szkole plastycznej i dziesięciu latach pracy jako scenograf teatralny oraz aranżer przestrzeni wystawowej, założył w 2003 grupę o nazwie Vivarium Studio, skupiającą aktorów, plastyków i muzyków. Tworzy i reżyseruje spektakle w przestrzeniach o charakterze „wiwarium”, służących obserwacji ludzkich mikrokosmosów. Spektakle La Démangeaison des ailes, 2004; Des Expériences, 2004; D ‘après Nature, 2006 ; L’Effet de Serge, 2007; La mélancolie des dragons, 2008; Big Bang, 2010; Swamp Club, 2012; Anamorphosis, 2013 są międzynarodowymi koprodukcjami, a zespół prezentuje je w wielu krajach.Od 2014 jest dyrektorem teatru Nanterre-Amandiers. W 2016 wystawił Caspar Western Friedrich w Kammerspiele w Monachium oraz Welcome to Caveland w Kunstenfestivaldesarts w Brukseli. Charakterystyczną cechą teatru Quesne’a jest równouprawnienie scenografii wobec innych elementów spektaklu – aktorów czy samego performansu. To teatr, w którym kontempluje się obrazy. Quesne nazywany jest wielkim czarodziejem teatru, który w ostatnich latach stał się jednym z ulubionych gości europejskich festiwali teatralnych.