Demokracja liberalna w odwrocie? Prorosyjscy i antyunijni nacjonaliści idą po władzę w Rumunii. Co więcej, twierdzą, że wzory czerpią z Prawa i Sprawiedliwości. Lider skrajnie prawicowego ugrupowania AUR nazywa Jarosława Kaczyńskiego „symbolem Polski” i chętnie pozuje z nim do zdjęć. Rumunia po latach pro-europejskich rządów może stać się prawicowym, antyzachodnim i antyunijnym bastionem Europy. Sondaże wskazują mocny zwrot w prawo. Sytuacja Rumunii odzwierciedla problemy współczesnej demokracji liberalnej. Proeuropejski rząd był wielką nadzieją dla Rumunii. Od lat wygrywały tu ugrupowania, które nie kwestionowały przynależności do Unii Europejskiej czy rządów prawa. Kierunek zachód wydawał się oczywisty.To prawda, że społeczeństwo rumuńskie, mocno zakorzenione w tradycji prawosławnej, nie zawsze chętnie przyjmowało duże zmiany dotyczące kwestii światopoglądowych, ale nikt nie miał zasadniczo wątpliwości, gdzie jest miejsce państwa rumuńskiego po latach komunistycznego zniewolenia. Obecny prezydent Klaus Iohannis z Partii Narodowo-Liberalnej (wiodąca siła w rumuńskiej polityce) odnotowywał rekordy poparcia (na początku prezydentury ufało mu 65 proc. obywateli - dziś, zaledwie 16 proc.).Gdy Polska popadała w kolejne konflikty z „brukselskimi eurokratami” Rumunia wybijała się na lidera regionu i prymusa wdrażającego z entuzjazmem kolejne reformy. Czytaj także: Rumun chce być szefem NATO. Ogłosił swój dekalog dla SojuszuFala populizmuAle ten trend się zmienia. Problem jest jednak bardzo złożony. Konflikty w mainstreamowcyh ugrupowaniach politycznych, rozczarowanie rządzącymi elitami czy poczucie braku sprawczości są paliwem dla antysystemowców. Odżywają nacjonalizmy, a dawno zabliźnione rany są bezlitośnie rozdrapywane.Wielu Rumunów czuje się w Unii Europejskiej obywatelami drugiej kategorii. Przyczyny należy upatrywać między innymi w tym, że przez długie lata kraj bezskutecznie zabiegał o wejście do Strefy Schengen.Pandemia koronawirusa też zrobiła tu swoje. Ograniczenie oczywistych dotychczas swobód, teorie spiskowe, grupy antyszczepionkowców i dezinformacja były pierwszym krokiem w tym procesie. Potem było tylko gorzej. Kryzys po pandemii i inflacja zwielokrotnione wojną w Ukrainie stały się żyżną glebą dla wszelkiej maści populistów. „Gdybyśmy tylko słuchali Pierre'a Hassnera! Już w 1991 roku ten genialny francuski filozof urodzony w Rumunii ostrzegał, że choć powinniśmy świętować triumf wolności wraz z końcem zimnej wojny, musimy pamiętać, że ludzkość nie żyje wyłącznie wolnością i uniwersalizmem. Przepowiadał on, że tęsknoty, które wiodły do nacjonalizmu i socjalizmu na pewno powrócą” – pisze w eseju o przyszłości liberalizmu Timothy Garton Ash. Wolność nie jest dana raz na zawsze- można to powtarzać jak mantrę. Jednak, gdy powiedzenie o tym, że władza deprawuje, staje się w jakiejś mierze rzeczywistością, wyczulone społeczeństwo zwraca się w drugą stronę, widząc w niej mniejsze zło.Wzorce znad Wisły Źle się zaczęło dziać w państwie rumuńskim już w 2020 roku. Po raz pierwszy od 2004 roku w ławach parlamentarnych zasiedli politycy partii nacjonalistycznej – AUR.Utworzona w 2019 roku, uzyskała wówczas 9 proc. głosów. Według najnowszych sondaży podwoiła obecnie swój stan posiadania.Lider ugrupowania George Simion otwarcie przyznaje, że swoje polityczne wzorce czerpie… znad Wisły, a dokładniej z ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Tuż przed październikowymi wyborami wygłosił oświadczenie, w którym apelował do Polaków, by dokonali słusznego wyboru, wybierając PiS. – Stoimy duszą i ciałem po stronie naszych konserwatywnych kolegów, którzy rządzą Polską od wielu lat, odnosząc sukcesy. Ten model chcemy wprowadzić w Rumunii. Życzymy im wielkiego sukcesu! Zachęcamy wszystkich Polaków do wzięcia udziału w wyborach i oddania głosu na PiS , który będzie kontynuował ścieżkę obrony narodowej suwerenności i obrony Europy ojczyzn. Powodzenia Bracia! – powiedział 7 października 2023 roku. Simion porywa tłumy swoimi płomiennymi przemówieniami, walczy ze „skorumpowaną klasą polityczną” (przynajmniej deklaratywnie), a większą część poselskiej diety przeznacza na cele dobroczynne. Simion odwołuje się do wartości chrześcijańskich. Mołdawia jest dla niego niczym innym niż częścią Rumunii, więc domaga się jej wcielenia do swojego państwa, za co władze mołdawskie wydalały go z kraju czy nadały mu status persona non grata (podobnie zresztą jak władze ukraińskie).Simion to skrajny nacjonalista, odwołujący się do faszystowskiego ruchu z okresu II wojny światowej. Jest nastawiony konfrontacyjnie także wobec rumuńskich Węgrów.S.O.S Romania Ale – o zgrozo – nie Simion i jego AUR wydaje się być największym zagrożeniem dla rumuńskiej demokracji.6-procentowym poparciem cieszy się otwarcie prorosyjska S.O.S Romania. Partia powstała w 2021 roku po tym jak jej założycielka Diana Șoșoacă została wydalona z AUR za zbyt radykalne poglądy. Niemal każde jej wystąpienie czy gest wywołują skandal.To twarz rumuńskiego ruchu antyszczepionkowców. W trakcie pandemii COVID-19 w ramach sprzeciwu wobec nakazu noszenia maseczek wystąpiła w parlamencie w kagańcu. Jej partia to ugrupowanie nacjonalistyczne, antyunijne, antyzachodnie, antyukraińskie i oczywiście – w takim zestawieniu – prorosyjskie. Șoșoacă wywołała niemałą sensację, gdy tuż po tym jak wojska Putina najechały Ukrainę, udała się do ambasady Rosji w Bukareszcie, by zadeklarować rumuńską neutralność i ewentualne wsparcie w negocjacjach pokojowych. O ile jej dawny kolega Simion jest uznawany w Ukrainie za persona non grata, o tyle ona sama po tym jak zaproponowała rewizję granic tego państwa i przyłączenie części Ukrainy do Rumunii została uznana przez Kijów za „zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Rumuński maraton wyborczyRumunię w tym roku czeka prawdziwy maraton wyborczy. Najpierw wybory europejskie, później samorządowe, parlamentarne i prezydenckie.Choć partie skrajne nie mają obecnie szans na przejęcie władzy ze względu na brak zdolności koalicyjnych, mogą stopniowo przekształcać rumuńską scenę polityczną. Popiera je według sondaży w sumie 25 proc. obywateli. Co czeka Rumunię?Sytuacja w Rumunii wpisuje się w szerszy trend występujący w zalęknionych i znużonych społeczeństwach państw Starego Kontynentu (i nie tylko). Czy europejskiemu i globalnemu liberalizmowi grozi entropia, o której pisze prof. Karolina Waligóra? Jest tylko jedna odpowiedź: zobaczymy.Jeden z najwybitniejszych rumuńskich inteletualistów, historyk Lucian Boia w książce „Koniec Zachodu? W stronę jutrzejszego świata” pisze: „Przyszłość nie istnieje, jest jak biała kartka, na której coś zostanie zapisane, ale nie wiemy, co takiego. Oczywiście często wyobrażamy sobie, że wiemy lub, że możemy przynajmniej podejrzewać, a wtedy pojawiają się przeróżne scenariusze. Jak dotąd wszelkie wizje przyszłości i wszystkie przepowiednie okazały się błędne, a niektóre wręcz humorystyczne. Czasem przypadkiem ktoś trafia prawidłowo w sedno, ale co znaczy pojedyncze sedno wobec całej rozciągłości czasów, które nadejdą?”. Być może, podobnie jak w Niemczech, gdzie na ulice miast wyszły miliony obywateli w sprzeciwie wobec AfD, tak i w Rumunii w myśl hymnu państwowego „Przebudź się, Rumunie” („Deșteaptă-te, române”), społeczeństwo dozna swego rodzaju przebudzenia i sprzeciwi się narastającej fali populizmu.