O dwóch milionach polskich matek pozostawionych często samym sobie – pisze Anna J. Dudek. Pracują na kilka etatów, borykają się z poczuciem osamotnienia, winy i wyrzutami sumienia. Są zagrożone biedą i wykluczeniem społecznym. Samodzielne matki. W Polsce są ich dwa miliony. I są samotne. Jedna na pięć rodzin w Polsce to taka, którą tworzy matka samodzielnie wychowująca dziecko lub dzieci. Z danych Narodowego Spisu Powszechnego 2021 wynika, że w Polsce jest 2,3 mln samotnych rodziców. Aż dwa miliony to samotne matki. Samodzielne czy samotne? Katarzyna Półtorak, psycholożka specjalizująca się w tematyce samotnego (samodzielnego) macierzyństwa: Na zasiłek matka się nie łapie Samotnych rodziców przybywa, bo coraz więcej małżeństw decyduje się na rozwód. Duże zmiany przyniosła pandemia, ale i po jej zakończeniu widać tu trend wzrostowy: z danych 47 sądów okręgowych w całej Polsce wynika, że w I kwartale 2024 roku wpłynęło do nich przeszło 21,1 tys. pozwów rozwodowych. To o 5,7 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków zarejestrowano nieco ponad 20 tys. A do tych danych należy doliczyć również te związki nieformalne, w których partnerzy zdecydowali się na rozstanie. W Polsce już co czwarte dziecko rodzi się w takim związku. Tymczasem brakuje systemowych rozwiązań dla tych rodziców, którzy w rodzicielstwie są na co dzień sami, a drugi rodzic uczestniczy w nim albo zabierając dziecko czy dzieci na weekendy, albo na część wakacji. Są ulgi podatkowe, można wnioskować o zasiłek rodzinny i dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka, ale procedury są zawiłe, a kryteria – wyśrubowane. Podstawowym warunkiem przyznania zasiłku jest spełnienie kryterium dochodowego. Obecnie limit dochodu na członka rodziny wynosi 674 zł. Dochód matki dzieli się przez liczbę miesięcy, w których został osiągnięty, a następnie otrzymany wynik należy podzielić na liczbę osób w rodzinie. Jeśli w rodzinie jest dziecko niepełnosprawne, kryterium dochodowe rośnie do kwoty 764 zł. To bardzo mało. Brakuje choćby karty małej rodziny, która mogłaby być – jak Karta Dużej Rodziny – rozwiązaniem pozwalającym na uzyskanie rozmaitych zniżek. Nie ma skutecznych narzędzi egzekucji alimentów, które dla samotnych rodziców są bardzo ważną pozycją w budżecie. Milion dzieci w Polsce nie dostaje należnych im alimentów, swoich zobowiązań nie reguluje prawie 300 tys. osób, a ich łączny dług sięga, wedle rozmaitych szacunków, od 14 do 40 miliardów złotych. Część zobowiązań pokrywa Fundusz Alimentacyjny, jednak na wypłacane przez tę instytucję 500 zł miesięcznie łapie się tylko niewielka część rodziców – tylko co szóste dziecko może skorzystać ze świadczeń Funduszu. To możliwe, jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę w rodzinie nie przekracza kwoty 1209 zł miesięcznie. Egzekucja komornicza jest skuteczna w 20 proc. przypadków. A niealimentacja to przemoc – pozbawianie dziecka środków do życia i narażanie jego matki (lub ojca w przypadku 300 tys. ojców samotnie wychowujących dzieci) na lęk o finanse, stres i konieczność pozyskiwania dodatkowych źródeł dochodu. Psycholożka Justyna Żukowska-Gołębiewska przeprowadziła badania, z których wynika, że 54 proc. matek nikt nigdy nie zapytał, jak czują się w sytuacji niealimentacji. Ponad 48 proc. ankietowanych deklaruje, że przez ciągłe myślenie o potrzebach dziecka nie stać ich na zadbanie o własne. U 32 proc. walka o alimenty powoduje chroniczne obniżenie nastroju, zniechęcenie, poczucie bezsilności. Praca na kilku etatach powoduje ogromne zmęczenie i brak czasu dla siebie i dziecka u 27 proc. badanych. Ile etatów? Te emocje wybrzmiewają na grupach dla samotnych rodziców. To tam ludzie szukają wsparcia, czasem porady prawnej, dobrego słowa, towarzystwa – a bywa, że i pomocy finansowej. Takich postów zrozpaczonych rodziców – głównie matek – nie brakuje. Najczęściej jednak próbują organizować się na weekendowe wypady, szukając towarzystwa i dla siebie, i dla dzieci, albo na wakacje. Poczucie samotności jest dojmujące. Agnieszka: – To nie jest tak, że nie mam znajomych. Ale mają starsze dzieci, poza tym większość to małżeństwa i jakoś tak niezręcznie byłoby mi coś proponować. Wolę spędzić czas z kimś, kto ma podobne problemy i rozumie, że czasami mam ochotę wyć ze zmęczenia. Po prostu. Ile etatów ma samotna matka? – pytam Katarzynę Półtorak. – Nie ośmielam się określić, ale to jest ogrom obowiązków. Wszystko na głowie tego jednego rodzica, głównie matki. Przedszkole, szkoła, zawożenie, odbieranie, opłacanie czesnego, jeśli trzeba, posiłków, czynszu, rachunków, dbanie o zdrowie, szczepienia, badania kontrolne, zajęcia dodatkowe, praca zawodowa, żeby to wszystko utrzymać i pociągnąć, zarwane noce z powodu gorączki... To jest ogrom. O wiele za dużo na jedną osobę. Dlatego powtarzam: prośmy o pomoc. Wiem: to trudne także dlatego, że jako społeczeństwo te samotne czy samodzielne mamy oceniamy bardzo krytycznie, często w raniący sposób. Zdarza się, że nawet najbliżsi nie są w stanie zrozumieć, a co dopiero obcy. Często to, że związek się nie powiódł, nie jest decyzją kobiety, ale to ona jest obciążana tego konsekwencjami – mówi psycholożka. Podkreśla, że samotnym matkom trudno o tę pomoc poprosić. Jakie? Przetrwanie. Rynek pracy matek nie lubi Małgorzata: – Jak już uda mi się zakończyć dzień, czyli na chwilę usiąść, po prostu padam. Nie mam ani siły, ani ochoty na czytanie, kino, cokolwiek tym bardziej, że i tak nie mam z kim zostawić dzieci – za nianię musiałabym płacić. Zasypiając planuję kolejny dzień, a zwykle logistyka nie jest prosta: muszę zaprowadzić dzieci do przedszkola i szkoły, dojechać do pracy, wyjść o normalnej porze tak, żeby zdążyć je odebrać, choć i tak często są ostatnie w placówce. Jeśli któreś choruje i musi zostać w domu, muszę kombinować; czasem zostanie koleżanka, czasem uda mi się wziąć wolne, ale staram się z tego nie korzystać, bo ludzie niechętnie na to patrzą. W sumie to ciągle kombinuję. Do kombinacji zmusza matki nieprzychylny rynek pracy. Z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego z 2022 roku wynika, że „około 40 proc. rodziców nie ma żadnej możliwości elastycznego regulowania czasu pracy, a 50–60 proc. musi pozostawać w dyspozycji poza standardowymi godzinami. 60 proc. ojców i 30 proc. matek spodziewa się zaś nieprzyjaznej reakcji szefa na informację o planowanym urlopie rodzicielskim”. Dodatkowo, za mała jest dostępność żłobków i przedszkoli, co sprawia, że kobietom nie udaje się połączyć opieki nad dziećmi z pracą, mimo że chciałaby być aktywne zawodowo. W raporcie NIK z 2019 roku czytamy, że dostępność opieki przedszkolnej wciąż szwankuje. W połowie gmin skontrolowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli nie było miejsc dla wszystkich dzieci, a prawie jedna trzecia nie dostała się do wybranego przedszkola. Problem dotyczył najczęściej najmłodszych. Tylko w 17 z 30 skontrolowanych gmin organizacji opieki przedszkolnej nadano odpowiedni priorytet. W konsekwencji w prawie połowie gmin objętych kontrolą nie zapewniono pełnej dostępności opieki przedszkolnej. W tamtejszych samorządowych przedszkolach, oddziałach przedszkolnych w szkołach i innych formach wychowania przedszkolnego przygotowano miejsca dla najwyżej 80 proc. dzieci, w tym w niektórych gminach zaledwie dla 23–60 proc. uprawnionych dzieci. Liczba złożonych wniosków o przyjęcie dziecka do przedszkoli w gminach tych była większa (średnio o 30–60 proc.) od liczby dostępnych miejsc. W konsekwencji 25–30 proc. dzieci, których rodzice w gminach objętych kontrolą wnioskowali o przyjęcie na lata szkolne 2017/2018 i 2018/2019, nie dostało się do placówek „pierwszego wyboru”. Trudności w znalezieniu odpowiednich miejsc opieki przedszkolnej mieli głównie rodzice dzieci trzy- i czteroletnich (dzieci te stanowiły prawie 90 proc. wszystkich nieprzyjętych). Wstyd i wyrzuty sumienia Z badania „Samotne macierzyństwo a rynek pracy” wynika, że rodziny samotnych matek są kategorią najbardziej narażoną na trudną sytuację materialną.„Pojawienie się trudności materialno-bytowych powiązane jest najczęściej z kolejną konsekwencją samotnego rodzicielstwa, a mianowicie trudnościami w wejściu na rynek pracy i utrzymaniu się na nim. Przyczynami dezaktywizacji zawodowej samotnych rodziców są m.in. brak możliwości zapewnienia opieki nad dziećmi, niska dyspozycyjność, przeciążenie obowiązkami, czyli problemy z pogodzeniem życia zawodowego z rodzinnym. A gdy to tego dodamy fakt, iż zdecydowana większość samotnych rodziców to kobiety, dochodzą inne ważne czynniki: cechy społeczno-demograficzne, niechęć pracodawców, stereotypy. Nie są to jedyne powody wysokiego bezrobocia samotnych matek, duże znaczenie mają również wykształcenie, kwalifikacje, doświadczenie zawodowe oraz gotowość uzupełniania swoich umiejętności i wykształcenia” – czytamy w badaniu. Katarzyna Półtorak dodaje, że emocją, z którą często się spotyka wśród swoich pacjentek, jest również wstyd. – Mówimy o mamach, które są bez partnera, bez wsparcia – albo nie miały stałego partnera, albo związek się rozpadł, a rozpad związku kobiety zawsze postrzegają w kategorii porażki. Bardziej niż mężczyźni – wyjaśnia, dodając, że do spektrum trudnych emocji dochodzi także poczucie winy i wyrzuty sumienia. Dla jednej osoby to za duże obciążenie. Wyrzuty sumienia są bardzo dużym kawałkiem codzienności każdej mamy, zwłaszcza tej samodzielnej. A to czuje się źle, bo martwi się, że jej dziecko ma inny poziom życia niż rówieśnicy, jak sobie poradzi, czy nie funduje mu traumy; a to się denerwuje, że – ponieważ tak dużo pracuje – nie spędza z nim wystarczająco dużo czasu. A jak już spędza, to nie ma w sobie entuzjazmu i radości, bo jest po prostu bardzo zmęczona. Poczucie winy nic nie daje, ale wiele zabiera. W dodatku nie ma perspektywy czasowej, więc może odezwać się za coś sprzed dwóch dni, roku albo pięciu lat. Katarzyna Półtorak zaznacza jednak, że dziecku wystarczy jeden obecny, zaangażowany dorosły do tego, by rozwijało się prawidłowo, było samodzielne, radziło sobie z emocjami. Kto się troszczy o matkę Jeszcze innym aspektem samodzielnego macierzyństwa bywa przemoc poseparacyjna, która może występować, kiedy rodzice rozstali, ale oboje partycypują w opiece nad dzieckiem – jedno, zwykle matka, jako rodzic pierwszoplanowy, drugie – ojciec – jako osoba realizująca uzgodnione kontakty z dzieckiem. To może być przekazywanie dziecku negatywnych treści, obraźliwe tytuły przelewów („haracz”, „na paznokcie dla madki”) czy stosowanie przemocy emocjonalnej i „granie dzieckiem”. Zuzanna: – Z byłym mężem spędziłam w sądzie 4 lata, żeby uzgodnić warunki opieki nad dziećmi. W tym czasie nie zgadzał się na terapię dzieci, które mocno przeżyły rozwód, wypisywał je od pediatry, którego znają całe życie, nie zgadzał się na wybraną przeze mnie szkołę, a kiedy zabierał dzieci na weekend, wyłączał telefon. Udało mi się ograniczyć mu władzę rodzicielską, teraz nie muszę nic z nim konsultować, i sytuacja się uspokoiła. Ale przeszłam koszmar. O takie matki też nikt się nie troszczy. Nawet one same, bo często nie mają już na to siły. Katarzyna Półtorak: – W mojej pracy z matkami staram się im pokazać, że one mają też prawo do bycia sobą, że poza tym, że są matkami, są też osobami. Mają swoją tożsamość, charakter, ale często składają to na ołtarzu wymaganego od nich „poświęcenia dla dziecka”. Tymczasem matka, która ma swoje życie, która potrafi powiedzieć dziecku „nie” ( bo jest zmęczona, smutna, potrzebuje czasu dla siebie) to dla dziecka ogromny zasób. Ono się tak uczy, że trzeba o sobie dbać. I dodaje: – Co robić? Ufać sobie, wpuścić trochę powietrza. I pamiętać, że nikt nie ma prawa oceniać, a nawet, jeśli to robi, to nie nasza sprawa i nic do naszego życia nie wnosi. Zaufajmy sobie.