Rozmawiamy ze swieżo upieczonymi matkami, które jadą na igrzyska w Paryżu. Najważniejsza sportowa impreza na świecie zbliża się wielkimi krokami. W Paryżu zawodniczki i zawodnicy powalczą o wieczną chwałę i olimpijskie medale. W gronie rywalizujących nie zabraknie świeżo upieczonych matek, które wracają do życiowych dyspozycji. Często kosztem czasu spędzanego z niedawno narodzonymi pociechami. – Nadal mam o co i dla kogo walczyć! – mówi portalowi tvp.info jedna z nich. Nieocenione. Matki. Kobiety, które dla potomstwa potrafią poświęcić niemal wszystko. „Dziecko jest dla mnie najważniejsze. Reszta schodzi na drugi plan” – słyszymy, pytając zawodowe sportsmenki o powrót do zawodowstwa po urlopie macierzyńskim. Większość lekkoatletek nawiązuje do legendarnej Ireny Szewińskiej, która najlepsze rezultaty osiągała, gdy jej pociechy były już na świecie. Jest inspiracją. Udowodniła, że ciąża i poród nie kolidują ze spełnieniem kolejnych sportowych marzeń.„Cieszą się, że mieli taką mamę”– Byliśmy małżeństwem przez 51 lat. Poznałem ją jeszcze pięć lat przed ślubem. Prawie całe życie przeszliśmy razem. Mamy dwóch synów. Andrzej i Jarosław pamiętają, że Irenka dużą wagę przywiązywała do rodziny. Była dla niej najważniejsza. Wychowała ich na porządnych ludzi z wartościami. Przyjemnością było spędzać z nią czas. Synowie na każdym kroku wspominają mamę. Odwiedzają grób, opowiadają swoim dzieciom o babci. Nigdy nie czuli się zaniedbani czy odrzuceni. Cieszą się, że mieli taką mamę – wspomina łamiącym się głosem mąż legendarnej, siedmiokrotnej medalistki olimpijskiej, Sławomir Szewiński.***Szewińska była przykładem kobiety, która potrafiła rozgraniczać przygotowania do najważniejszych sportowych imprez z obowiązkami w domu. Nie dla wszystkich jest to jednak takie oczywiste.– Powrót do funkcjonowania nie jest łatwym momentem. Nie chodzi o wyniki sportowe, bo te – paradoksalnie – są świetne, gdy wraca się do ćwiczeń. Idealnym przykładem jest tenisistka Serena Williams. Skupmy się przede wszystkim na wątku psychologicznym. Reżim sportowy zakłada, że sportsmenki muszą stawiać wszystko na siebie. Na świeczniku są: trening, dieta, fizjoterapia, odpoczynek. Plany zmieniają się, gdy na świecie pojawia się dziecko. Ono potrzebuje atencji. Niby można zostawiać je z ojcem, babcią, dziadkiem albo opiekunką, ale na dłuższą metę pojawia się wewnętrzna walka i dodatkowa presja. U niektórych zaczynają się myśli: „jestem samolubna”, „stawiam tylko na siebie i własną kulturę”. Nie zmienia to jednak faktu, że w wielu kulturach na świecie pozostaje schemat „matki Polki” – tłumaczy nam psycholożka Aleksandra Plewka.Przygotowania na najwyższym światowym poziomie łączą się z wieloma wyrzeczeniami. Często: długą rozłąką z najbliższymi. – Nie da się tego w pełni pogodzić. Zawsze któraś strona cierpi. Albo ja, albo mój syn. Przez pierwszy tydzień rozłąki jest w porządku. Potem zdarzają się kryzysy. Łezka kręci się w oku. Na szczęście mam fantastyczny sztab. Ignacy ma fantastycznego tatę. Pomaga nam też babcia. Rodzina mocno dba o to, żebym miała komfort – mówi portalowi tvp.info Marika Popowicz-Drapała, specjalizująca się od pewnego czasu w bieganiu na 400 metrów.Trampolina do sukcesuZawodniczka bez problemu opowiada o tym, jak wyglądają jej dni, gdy bierze udział w obozach na terenie Polski. – W sezonie halowym miałam zgrupowanie w Toruniu i codziennie po treningu jechałam 40 kilometrów do domu. Do syna. Kładłam go spać około 21:00. Potem wracałam. Spałam. Rano robiłam trening. Tego nie widać na Instagramie. Nie wybrzydzam. Takie życie wybrałam. To była moja decyzja. Chcę pokazywać synowi, że można spełniać marzenia oraz realizować się w pełni. Wychowanie dziecka w niczym nie przeszkadza. Może być jedynie „trampoliną" do sukcesu. Ignaś jest dla mnie motorem napędowym. Nadal mam o co i dla kogo walczyć – podkreśla z uśmiechem na twarzy.Tym razem też można odnieść się do psychologii, tak bardzo obecnej w codziennym życiu. – Dla wielu kobiet chęć udowodnienia dziecku, że mama dała radę z wyzwaniami może być ważnym czynnikiem przy powrocie do trenowania. Dodatkowo, część pań stara się o jak najlepsze wyniki w pracy chwilę po narodzinach, by potem miała korzyści materialne i możliwość spędzenia większej ilości czasu z dzieckiem. Kariera sportowa często może zapewnić dobrą przyszłość. Jest o co walczyć – dodaje Plewka.***Los chciał, iż w roku olimpijskim to lekkoatletki wiodą prym w zestawieniu mam-sportsmenek. W domach z pociechami siedzą między innymi sprinterka Małgorzata Hołub-Kowalik czy wieloboistka Adrianna Sułek-Schubert. Pierwsza z nich stawia rozwój córki Blanki ponad sport. Otwarcie mówi, że wynik sportowy nie jest już priorytetem. – Choć życie zmieniło się diametralnie, niczego nie żałuję. Byłam przyzwyczajona do co najmniej ośmiu godzin snu. Teraz? Bez szans. Pięć to maksimum. Córka to nocny marek. Odsypia w dzień. Zaczęłam przygotowania, ale męczą mnie kontuzje. Nadal chcę być częścią sztafety 4x400 metrów. Odpuszczam start w mistrzostwach Europy w Rzymie, ale wierzę, że pojawię się na igrzyskach olimpijskich w Paryżu – przekonuje nas multimedalistka międzynarodowych imprez.Omija je wiele ważnych chwilW sporcie na najwyższym poziomie nie brakuje „dobrych wujków i dobrych cioć”. Podpowiadają, doradzają na każdym kroku. Jednocześnie irytują i mieszają w planach poszczególnych zawodniczek. To kolejne utrudnienie, z którym trzeba walczyć, myśląc o powrocie na szczyt.– Zawsze znajdzie się ktoś kto doradzi, jaką matką należy być. Nawet, jeśli ta osoba nigdy wcześniej nie miała styczności z dziećmi. Mówiąc wprost: to denerwujące. Tym bardziej, że wokół wiele osób ma dodatkowe oczekiwania. Trenerzy, kibice mają ograniczoną cierpliwość. Profesjonalny sport łączy się z częstymi wyjazdami. Wtedy w głowie wracają myśli typu: „omijam wiele ważnych momentów”, „nie widzę, pierwszych kroków dziecka”, „nie słyszę pierwszych słów”. Fani nie do końca zdają sobie sprawę, z jak dużymi obciążeniami zmagają się ich faworyci do medali – kontynuuje psycholożka.W przypadku Sułek-Schubert w trakcie ciąży pojawiało się wiele komentarzy dotyczących jej funkcjonowania w stanie błogosławionym. Halowa wicemistrzyni świata trenowała bowiem nawet w dziewiątym miesiącu ciąży. Była pod stałą opieką lekarza. Na bieżąco monitorowała organizm. Gdyby pojawiło się jakiekolwiek zagrożenie – przerwałaby ćwiczenia. Większość kibiców nie potrafiła jednak zrozumieć jej postępowania. Koniec końców, wola walki i determinacja, by jak najszybciej wrócić do startów i walczyć o medal olimpijski, były ogromne.Mająca 25 lat lekkoatletka poradziła sobie z trudniejszymi chwilami. Kontynuuje wzmożone treningi, które mają przynieść efekt w postaci... chwały na lata. Odpędziła lęki i strach, który po porodzie dopada część kobiet. – Częściej spotykaną przypadłością niż depresja jest baby blues (smutek poporodowy – przyp. red.). Wraz ze zmieniającą się gospodarką hormonalną nastrój potrafi być obniżony. Inną kwestią jest depresja poporodowa. Dotyczy ona mniejszego procentu kobiet. To zaburzenie funkcji psychicznych, które trzeba leczyć. Nie dlatego, że jest to coś złego i nienormalnego. Chodzi o brak sił do opieki nad dzieckiem i samym sobą. Taki stan może zakończyć się nawet zagrożeniem życia – wyjaśniła Plewka.Stawiają na zdrowieW Polsce mamy też sportsmenki zachodzące w ciążę w trakcie „wolnego okienka”. Chodzi o to, by wychowywać pociechy w momencie, w którym na horyzoncie nie ma żadnych kluczowych imprez. Jedną z takich osób jest snowboardzistka Aleksandra Król-Walas. Treningi łączy z wychowywaniem córki Hanny. Nie ukrywa jednak, że ma jeszcze do osiągnięcia kilka rzeczy w sporcie. – Nie jestem jeszcze spełnionym sportowcem. Czuję, że mam do załatwienia kilka spraw w trakcie igrzysk olimpijskich w 2026 roku. Marzeniem pozostaje... medal tej imprezy – przekazała we wrześniu 2023 roku w rozmowie z TVP Sport.Damy polskiego sportu mówią jednym głosem: międzynarodowa rywalizacja nigdy nie będzie wyżej w hierarchii, niż wychowanie potomka. Nie zmienia to jednak faktu, że kibice biało-czerwonych jeszcze kilka razy powinni unosić ręce w geście triumfu, gdy mamy-sportsmenki pojawią się na linii mety. – Zmieniają się priorytety. Po narodzinach panie nie chcą za wszelką cenę przekraczać kolejnych barier. Spokojniej podchodzą do rywalizacji. Stawiają na zdrowie. Wiedzą, że potrzebuje je druga osoba. Wychowanie potomka staje się kluczową kwestią – podsumowała Plewka.***Życie nie jest zerojedynkowe. Bywają też smutniejsze historie. Nadal wiele kobiet nie potrafi poradzić sobie z odpowiedzialnością, jaką jest wychowanie małego dziecka. To nadal temat tabu. Również w świecie sportu.– Jest spora grupa kobiet, która żałuje macierzyństwa. Bez względu na to czy jest się sportowcem, czy nie, to newralgiczny moment dla wielu. Zmienia się życiowa rola. Panie są na pełnych obrotach przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Wcześniej dana kobieta była tenisistką, piłkarką, biegaczką. Nagle, po dziewięciu miesiącach dochodzi kolejna, gigantyczna rola. Wszyscy obserwują poczynania matki. Nie jest to łatwa sytuacja. Duża część kobiet potrzebuje czasu, by się oswoić. W profesjonalnym sporcie nie ma zbyt wiele wolnych chwil. Obowiązki są na każdym kroku. Każdy oczekuje, żeby jak najszybciej wrócić do najwyższej dyspozycji. Nie ma czasu na psychiczną zmianę ról – kończy psycholożka.Warto pamiętać, że każdy z nas może skorzystać z pomocy. Ta oferowana jest między innymi przez Kryzysowy Telefon Zaufania (116 123). Nigdy nie jest za późno.