„W dezinformacji chodzi o to, żeby nas po prostu skłócić”. Jeśli przyjmiemy myślenie spiskowe jako własne, to będziemy podważać tak naprawdę wszystko: zaufanie do instytucji procesów demokratycznych, do drugiej osoby, a społeczeństwo będzie się coraz bardziej polaryzować, coraz bardziej bać, aż przestaniemy sobie ufać – tłumaczy w rozmowie z portalem tvp.info Magdalena Wilczyńska, dyrektorka Pionu Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni w Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK). Jak podkreśla, taki jest właściwie ostateczny cel dezinformacji – wprowadzić chaos, osłabić nas jako państwo i społeczeństwo. Marcin Krężelok (portal tvp.info) W ostatnim czasie dezinformacji wydaje się być coraz więcej. Jak się przed nią bronić? Widzimy, że dezinformacji jest coraz więcej. Tylko należy postawić pytanie o to czy jest bardziej widoczna, bo więcej jej wykrywamy i jest większa świadomość, czy też ona się bardziej przebija niektórymi kanałami i trafia na coraz popularniejsze profile, które ją podbijają, czy też faktycznie mówimy o jakiejś intensyfikacji działań.Niemniej widzimy, że ona jest. Jak jej nie ulec? Odpowiedź na pytanie o obronę przed dezinformacją nie jest wcale taka prosta, bo po pierwsze w naszym systemie edukacji nie mieliśmy wbudowanych elementów związanych z dezinformacją, z edukacją czy szerzej rozumianym myśleniem krytycznym, a te umiejętności są kluczowe. Tak naprawdę problemem w naszym społeczeństwie jest to, że mając społeczeństwo informacyjne, które opiera się na swego rodzaju „newsowości”, mamy różnego rodzaju kanały informacji, którymi je gromadzimy. Jednocześnie ilość informacji, którą przetwarzamy, jest masowa i nie mamy czasu ani ochoty zastanowić się nad tym, czy pochodzi ona z rzetelnych źródeł.A co nas powinno zaniepokoić? Jeśli chodzi o osobistą ochronę przed dezinformacją, czyli jak się nie dać zmanipulować to w pierwszej kolejności musimy uważać na treści emocjonalne, które wzbudzają w nas silny gniew, strach, panikę. To nie zawsze oczywiście są treści dezinformacyjne, ale trzeba wiedzieć, że dezinformacja wykorzystuje te emocje.Skąd się bierze dezinformacja? Jaki jest jej cel? Pojęcie dezinformacji zakłada, że fałszywe treści są rozpowszechniane intencjonalnie. Mówimy o tzw. FIMI (Foreign Information Manipulation and Interference) i DIMI (Domestic Information Manipulation and Interference). Wyszczegółowienie czy konkretny wpis jest na przykład pochodzenia rosyjskiego wymaga pełnej analityki, przede wszystkim kanałów, którymi jest to rozpowszechniane. Na ten moment, jeśli zastanawiamy się nad tym, czy to może być dezinformacja pochodzenia zewnętrznego, musimy rozważyć czy narracja, która jest przekazana w tej dezinformacji wpisuje się w jakieś cele geopolityczne np. Rosji.Po czym to poznać?Aparat propagandowy Rosji jest w pewnym sensie dostosowany do potrzeb społeczeństwa danego kraju. Nie znajdzie zastosowania faktyczna propaganda prorosyjska, mówiąca, że np. Rosja jest wspaniałym krajem, bo po prostu większość Polaków takich informacji „nie kupi”.Dlatego Rosja wykorzystuje przede wszystkim informacje anty-ukraińskie w celu realizacji swojego geopolitycznego celu strategicznego, jakim jest osłabienie Ukrainy, osłabienie wsparcia państw zachodnich dla Ukrainy i jej obywateli. Jesteśmy świadomi, że na te narracje najbardziej trzeba uważać. Warto wiedzieć, że dezinformacja jest dość powtarzalna. Pewnego rodzaju narracje w odpowiednich momentach społecznych czy politycznych nawracają. Jest też dezinformacja wykorzystująca wydarzenia bieżące. Jeżeli będziemy sobie zdawali sprawę z tego, że ktoś chce nas oszukać i wykorzystywał tego rodzaju informacje, by oszukiwać nas wcześniej, to być może będzie nam łatwiej się przed tym obronić.Co możemy zrobić, by siebie i innych nie narażać na fałszywe treści? Apeluję, byśmy nie podawali dalej niesprawdzonych informacji. Obecna sytuacja geopolityczna – postrzelenie premiera Słowacji, katastrofa helikoptera prezydenckiego w Iranie – wszystkie te zdarzenia wpływają na naszą infosferę w taki sposób, że tworzą się różnego rodzaju teorie. One nie są już teoriami, stawiającymi pytania o to, co się stało, lecz wpisują się w nurt teorii spiskowych. Tu też pojawiają się treści antysemickie i antyamerykańskie. Ja się tego bardzo obawiam, bo jeśli przyjmiemy myślenie spiskowe jako własne, to będziemy podważać tak naprawdę wszystko: zaufanie do instytucji procesów demokratycznych, do drugiej osoby, a społeczeństwo będzie się coraz bardziej polaryzować, coraz bardziej bać, aż przestaniemy sobie ufać. To jest właściwie ostateczny cel dezinformacji – wprowadzić chaos, osłabić nas jako państwo i społeczeństwo. To jest bardzo niepokojący sygnał. Pamiętajmy: sprawdzajmy źródła pod kątem tego czy treść nie jest anonimowa czy może trudno ją zweryfikować w innych kanałach informacji. Sprawdzajmy czy nie ma tam manipulacji, czy nie mamy do czynienia z dowodem anegdotycznym. Weźmy również głęboki oddech, jeśli treści budzą nasze silne emocje, bo w dezinformacji chodzi o to, żeby nas po prostu skłócić. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nasiliły się narracje antyunijne. Czy to też ma jakiś związek z dezinformacją? Faktycznie, jest też silny trend narracji anty-unijnych, który jest obecnie wzrostowy. Mamy na przykład do czynienia z dezinformacją, która atakuje nie tylko nasze sojusze to jest Unię czy NATO, zarzucając nam że jesteśmy wykorzystywani, że jesteśmy pionkiem jako kraj na tej geopolitycznej mapie, ale również bezpośrednio atakując konkretne unijne polityki. W ostatnim czasie przy wzroście nasilenia tych narracji antyunijnych widzimy wykorzystywanie tzw. dyrektywy budynkowej, nazywanej przez autorów dezinformacyjnych dyrektywą „wywłaszczeniową”To pojawia się również w narracji niektórych ugrupowań w Polsce... Oczywiście należy odróżnić to, że niektórzy będą na jakieś wewnętrzne potrzeby w kraju wykorzystywać jakieś narracje dla swoich celów politycznych czy społecznych. I czasem będą powielać przekaz z dezinformacji zewnętrznej czy tworząc jakieś własne materiały dezinformacyjne na potrzeby wewnętrzne. Czasem będzie to dezinformacja, a czasem „tylko” treści polaryzacyjne.Gdy mówimy o dezinformacji, to wydaje się, że coraz większą rolę zdaje się tu odgrywać sztuczna inteligencja. Sztuczna inteligencja jest tylko narzędziem. Może zostać wykorzystana przez tzw. dobrych jak i złych aktorów. Możemy ją wykorzystywać i rozbudowywać nasze procesy, przyspieszać pracę. Także w kontekście dezinformacji widzimy, że platformy społecznościowe wykorzystują modele bazujące na sztucznej inteligencji do moderacji treści szkodliwych. Co więcej, niektóre z tych modeli są bardzo skuteczne, a przynajmniej tak twierdzą te platformy. Wyobrażam sobie, że takie zastosowanie faktycznie mogłoby przynieść wiele dobrego. A co ze „złymi aktorami”? Właśnie, mamy ich po drugiej stronie. Oni będą wykorzystywać sztuczną inteligencję do tworzenia fałszywych treści. One są wyjątkowo niebezpieczne. Jeśli chodzi o deepfake'i rozumiane jako wideo z wykorzystaniem wizerunku danej osoby z przypisaniem jej nieprawdziwych słów to – jeśli przyjrzymy się uważnie – zauważymy, że ruch ust się nie zgadza, jakość nagrania pozostawia wiele do życzenia. Z kolei jeśli chodzi o obrazy to sztuczna inteligencja czasem ma jeszcze problem z dłońmi, z uszami czy karkiem. Można część z tych obrazów samodzielnie rozpoznać. Powstają narzędzia, które mają robić to automatycznie. Nawet twórcy chatu GPT zapowiedzieli, że takie narzędzie powstanie, ale jest to swego rodzaju wyścig zbrojeń, bo jeśli wprowadzimy narzędzie, które rozpoznaje deepfake'i to zaraz pewnie powstanie lepsze narzędzie, które je tworzy. Pytanie czy nie potrzeba nam jednak rozwiązań systemowych, które nakazywałyby takie treści po prostu oznaczać. Które z tych treści mogą być najbardziej niebezpieczne? W podejściu do dezinformacji bardzo obawiam się treści nie tyle wideo, co audio, które wykorzystują tylko głos. Je już dużo trudniej rozpoznać. Mamy przykład słowacki, gdzie przed wyborami rozprzestrzeniono takie fałszywe audio i naprawdę chwilę zajęło zrozumienie, że są to nieprawdziwe materiały, które bezpośrednio atakują konkretnych kandydatów. Otwartym pozostaje pytanie czy wpłynęły na wynik wyborów. I jest też otwarte pytanie czy jeśli taki materiał nie zostałby rozpoznany przez media mainstreamowe i zablokowany to nie wiemy jak to mogłoby wpłynąć na naszą debatę oraz ewentualne wyniki.Co możemy zrobić, jeśli dostrzegamy jakieś problemy w tym zakresie? W ramach NASK funkcjonuje u nas Zespół CERT Polska, który zbiera i analizuje incydenty związane z cyberbezpieczeństwem i przez stronę CERT można je do nas zgłaszać. Dezinformacja nie jest pojedynczym zjawiskiem, lecz przybiera formę kampanii. Może być wkomponowana w różne elementy atakowania i np. wycieki danych mogą być swego rodzaju przygotowaniem do kampanii dezinformacyjnej. Dla NASK-u cyberbezpieczeństwo jest bardzo istotne i wszystkie incydenty należy zgłaszać poprzez stronę CERT. Macie Państwo przygotowany w NASK-u jakiś plan na wybory? Jako dział przeciwdziałania dezinformacji będziemy również monitorować przestrzeń informacyjną w trakcie weekendów wyborczych. Wszelkiego rodzaju treści, które nasi obywatele uznają za dezinformacyjne można do nas zgłaszać, a my będziemy je uwzględniać w naszych analizach i postaramy się także odpowiadać na te zgłoszenia. Dużo skuteczniejszą i szybszą ścieżką – bo my w NASK-u współpracujemy z platformami, by tego rodzaju treści zdejmować – jest zgłoszenie bezpośrednio do platform, choć oczywiście mamy obiekcje odnośnie do prędkości ich reagowania i usuwania dezinformacji, to należy pamiętać, że ostateczna decyzja jest po ich stronie.Incydenty np. naruszenia ciszy wyborczej zgłasza się u nas przez stronę bezpiecznewybory.pl***Magdalena Wilczyńska od 11 marca 20224 roku jest dyrektorką Pionu Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni w NASK. To prawniczka od lat zajmująca się prawami człowieka, społeczeństwem obywatelskim i demokracją. Badaniem dezinformacji zajmuje się od lat. W Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych kierowała zespołem analityków, zajmujących się badaniem metodyki rosyjskiej propagandy. Posiada również bogate doświadczenie międzynarodowe. Była ekspertką w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jest absolwentką Central European University. Ukończyła także prawo oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Doktorantka Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk.