Reżyserem będzie Andy Serkis ze wsparciem samego Petera Jacksona. Wytwórnia Warner Bros. Discovery, właściciel TVN już oficjalnie zapowiedziała, że pojawią się dwa nowe filmy osadzone w Śródziemiu z „Władcy Pierścieni”. Za i przed kamerą stanie Andy Serkis, jednak w każdy etap produkcji zaangażowany będzie sam Peter Jackson. Scenariusz napiszą te same autorki, co w oryginalnej trylogii. Pierwszy film ma pojawić się w 2026 r. Jego roboczy tytuł to „Władca Pierścieni: Polowanie na Golluma”. Ma skupić się na losach słynnej kreatury cierpiącej na ambiwalencję uczuć, która jednocześnie kocha, pożąda i nienawidzi tytułowego pierścienia, wykutego przez Saurona. Twórcy zapewniają, że nowe filmy „odkryją jeszcze nieopowiedziane historie”. Cieszyć może, że do roli Golluma wraca aktor, który znakomicie się w niej dotąd sprawdził, czyli Andy Serkis. – Tak, mój ssskarbie. Nadszedł czas, by ponownie wyruszyć z moimi drogimi przyjaciółmi, niezwykłymi i niezrównanym strażnikami Śródziemia - powiedział Andy Serkis. Będzie też reżyserem nowych produkcji.Dwa nowe filmy ze świata „Władcy Pierścieni”Mówiąc o strażnikach, miał na myśli reżysera Petera Jacksona oraz jego wieloletnich współpracowniczek Fran Walsh i Philippy Boyens, które napiszą scenariusz. Były autorkami scenariuszy do poprzednich dwóch trylogii. Jackson ma być zaangażowany w proces produkcji na każdym etapie. – To zaszczyt i przywilej podróżować z powrotem do Śródziemia z naszym przyjacielem Andy’m Serkisem, który ma niedokończone sprawy z tym „śmierdzielem” – mówił Jackson, czyniąc tym samym aluzję do sposobu, w jaki w książkach Tolkiena do Golluma odnosił się jeden z głównych bohaterów, Samwise Gamgee.Pierwsza trylogia „Władcy Pierścieni”, która rozsławiła nazwisko Jacksona, była jednym z najbardziej kasowych filmów. Trzy produkcje zarobiły łącznie niespełna 2,917 mld dol., a przecież pierwszy z nich wyszedł przeszło 20 lat temu. Mimo długości, niestrawnej dla niektórych widzów, był to projekt z ogromnym rozmachem na swoje czasy. Trylogia dostała 30 nominacji do Oscarów, zdobywając 17 statuetek. Kontynuując franczyzę, Jacksona zatrudniono do nakręcenia trylogii „Hobbit”, która stanowiła swoisty prequel do pierwotnego „Władcy Pierścieni”. Choć w jej przypadku pojawiło się więcej głosów krytyki nie tyle na temat warsztatu reżysera, co nadmiernej – zdaniem części fanów – rozwleczeniem całej historii, trylogia zarobiła nawet więcej, bo 2,932 mld dol. Amazon z konkurencjąFanów cieszy z pewnością fakt, że do nowej trylogii zatrudniono Jacksona ze wsparciem budżetowym potężnej wytwórni. Bo na to, że historie Tolkiena są maszynką do robienia pieniędzy, wpadł Amazon, kupując prawa autorskie do „Hobbita”, „Drużyny Pierścienia”, „Dwóch wież” i „Powrotu Króla”.Platforma streamingowa zdecydowała się nakręcić serial „Pierścienie Władzy”, który opisuje wydarzenia sprzed tysięcy lat przed fabułą najbardziej znanych książek, stawiające niejako ramy całego świata „Śródziemia”, o których Tolkien pisał m.in. w „Silmarillionie”. A do tego utworu praw ekranizacji firma nie miała, dlatego pewne rzeczy do historii dopowiedziała, przedstawiając jej swoistą interpretację.Jak się okazuje, nawet ogromny budżet nie uratował „Pierścieni Władzy”. To najdroższy serial, jaki dotąd nakręcono, wydając na pierwszy sezon 465 mln dol. Fani masowo go krytykowali, poczynając od braku rozmachu właściwego Jacksonowi, na zmienianiu historii opisanych w „Silmarillionie” kończąc. Amazon zapowiedział drugi i trzeci sezon, które mogą pokryć się z premierą pierwszej części zapowiedzianego przez Warner Bros. Discovery filmu. Wytwórnia przygotowuje też film animowany osadzony ok. 200 lat przed wydarzeniami z „Hobbita” – „Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów”, który ma pojawić się w grudniu tego roku. Słodka zapowiedź, gorzkie wynikiZapowiedź o produkcji nowych filmów padła podczas konferencji wynikowej Warner Bros. Discovery z inwestorami. Jeśli są wśród nich fani Tolkiena, ta wieść mogła im osłodzić niezadowalające dane finansowe za pierwszy kwartał 2024 r. Przychód wyniósł 9,96 mld dol. wobec prognozowanych 10,2 mld dol., strata netto zamknęła się w kwocie 966 mln dol.,co oznacza, że strata na akcję wyniosła 40 centów zamiast 24 centów, jak oczekiwał rynek.