Umiarkowany optymizm eksperta. Uchwalony przez Kongres USA pakiet pomocy dla Ukrainy da jej szansę na utrzymanie terenu, ale w przewidywalnej przyszłości nie należy spodziewać się ofensyw. Największy efekt dadzą nie nowe systemy czy rakiety, lecz podstawowe materiały, na przykład amunicja artyleryjska – uważa były doradca resortu obrony Ukrainy Liam Collins. Kiedy Kongres po sześciu miesiącach impasu przegłosował opiewający na około 60,8 mld dolarów pakiet środków na wsparcie Ukrainy, decyzję tę przyjęto z wielką ulgą po obu stronach Atlantyku. Na rocznicowym spotkaniu tak zwanej grupy Ramstein, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiadał, że dzięki temu jego kraj może „nie tylko ustabilizować front, lecz także pójść naprzód, osiągając swoje cele w tej wojnie”.Jak mówi jednak płk Liam Collins, były oficer wojsk specjalnych, który w przeszłości doradzał ukraińskiemu wojsku, pakiet przede wszystkim daje nadzieje na utrzymanie przez Ukraińców posiadanego terenu i nie należy oczekiwać przełomu w przewidywalnej przyszłości.– Myślę, że to nierealistyczne oczekiwać jakiejkolwiek większej ofensywy. Oni po prostu nie mają takich możliwości ze względu na to, czym dysponuje Rosja: masą żołnierzy i sprzętu, który wciąż może rzucać do walki. Ten pakiet pozwoli im trzymać teren bez oddawania pola Rosjanom – ocenia ekspert.Dwa pakietyWkrótce po uchwaleniu środków amerykańska administracja ogłosiła dwa duże pakiety uzbrojenia dla Ukrainy. Pierwszy to darowizna sprzętu o wartości 1 mld dolarów z magazynów sił USA, zawierający między innymi rakiety do systemów obrony powietrznej (stosowane m.in. w systemach NASAMS AIM-9 i zintegrowane z posowieckimi Bukami), amunicję do systemów HIMARS i haubic kalibru 155 mm i 105 mm, bojowe wozy piechoty M2 Bradley oraz części zamienne, sprzęt noktowizyjny, miny przeciwpiechotne i przeciwpancerne.Drugi to rekordowy 6-miliardowy pakiet w ramach programu USAI, zawierający również rakiety do systemów Patriot, sprzęt do integracji systemów obrony powietrznej, radary, drony, systemy przeciwdronowe oraz systemy i amunicję artyleryjską.Niemal wszystkie elementy pakietów to zdolności, które Ukraina otrzymała już wcześniej. Jedynym znaczącym wyjątkiem były pociski balistyczne ATACMS o zasięgu 300 km, o które Ukraina zabiegała od dawna. USA przekazały je Kijowowi jeszcze w ramach poprzedniego pakietu, wysłanego dzięki znalezionym w budżecie Pentagonu pieniądzom.– Tu chodzi nie tyle o dostarczanie nowych zdolności, co zastępowanie strat. Amunicja do HIMARS-ów jest kluczowa, ale też systemy bezzałogowe, radary kontrbateryjne czy systemy przeciwdronowe. Tak naprawdę jednak nic nie zastąpi amunicji artyleryjskiej. To ona wciąż jest głównym czynnikiem zadającym straty w tej wojnie – dodał ekspert.Potrzeba czasuJak zaznacza, mimo że – jak podawał Pentagon – część uzbrojenia przekazywanego Ukrainie została uprzednio rozlokowana w magazynach między innymi w Polsce, pełny efekt dostaw nie będzie odczuwalny przez tygodnie. Z jeszcze dłuższym oczekiwaniem wiąże się broń zawarta w pakiecie USAI. Ponieważ wymaga ona wynegocjowania i podpisania kontraktu oraz wyprodukowania danej broni, w zależności od typu uzbrojenia może zająć to miesiące, a nawet lata.Jak ocenia jednak były wojskowy, poza czysto militarnym aspektem wznowienie wsparcia przez USA ma też ogromne znaczenie polityczne – jako sygnał dla Moskwy o dalszym wsparciu Zachodu dla Ukrainy, a także sygnał dla ukraińskiego społeczeństwa, że armia jest odpowiednio wyposażona.To drugie jest tym ważniejsze, że jedną z największych bolączek ukraińskiego wojska jest niedobór żołnierzy. – Jeśli Ukraińcy będą wiedzieli, że dostaną uzbrojenie, sprzęt i amunicję, której potrzebują do walki, będzie więcej chętnych do mobilizacji i wstąpienia do armii – zaznacza.