Ciężka praca poszła na marne. – Wszystko czernieje, wszystko będzie więdło – przyznaje sadownik Tadeusz Graca, który ocenia, że straty w jego sadach sięgną dziewięćdziesięciu, a nawet stu procent.Kwiatostany i zawiązki owoców nie miały szans z nawet siedmiostopniowym mrozem. Nie pomogło palenie ognisk i zadymianie drzewek. – My możemy podnieść tylko temperaturę o jeden stopień, a były takie spadki temperatur, że nam się to nie udało – przyznaje Graca.Mróz nie oszczędził między innymi moreli. Kazimierz Zarzycki już liczy straty. Nie otrzyma odszkodowania, bo nie mógł ubezpieczyć plonów przed mrozem. – Możliwe były tylko ubezpieczenia od gradu, które nawet zawarłem. Ale w tej chwili rezygnuję z nich, bo jeszcze mam taką możliwość, bo nie ma już czego ubezpieczać – rozkłada ręce.Borówki i truskawki zagrożoneW podobnej sytuacji są inni sadownicy z powiatu staszowskiego, sandomierskiego czy buskiego na Kielecczyźnie, A nawet plantatorzy borówek i truskawek. Dlatego sadownicy liczą na rekompensaty od państwa. – Liczymy na wszelką pomoc od strony rządu, bo ta pomoc pozwoli nam przetrwać do następnego sezonu – wyraził nadzieję Graca.Wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki zapowiada, że rekompensaty będzie wypłacać Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Po oszacowaniu strat przez gminne komisje. Pomoże to choć w pewnym stopniu poszkodowanym.W tym roku wegetacja roślin przyspieszyła o trzy tygodnie a miejscami nawet o miesiąc. Sadownicy i rolnicy liczą, że pogoda już się ustabilizuje.