„Demokracja” po białorusku. W przemówieniu przed Ogólnobiałoruskim Zgromadzeniem Ludowym dyktator Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że jest gotów wziąć udział w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Zapewnił, że zrobi to jeśli zechcą tego obywatele. – Jeśli oni tak zdecydują, że powinienem startować, wystartuję. Jeśli powiedzą: słuchaj prezydencie, już wystarczy, jest nowy człowiek, mężczyzna, kobieta. Myślę, że [powinien to być] mężczyzna, bo będzie głównodowodzącym Sił Zbrojnych. Kobiety też umieją w spodniach chodzić i przywalić. Ale nie wszystkie takie są. Dlatego uważam, że to jednak męskie stanowisko. I jeśli ludzie tak zdecydują, zgodzę się – mówił w środę Łukaszenka.Biełsat przypomina, że satrapa już w lutym 2024 roku powiedział, że zamierza wystartować w kolejnych wyborach na głowę państwa. – Przekażcie im (białoruskim emigrantom – przyp. red.), że wystartuję! A czym trudniejsza będzie sytuacja, im aktywniej będą podburzać nasze społeczeństwo, im bardziej będą naciskać na was, mnie i społeczeństwo, tym szybciej wystartuję w tych wyborach – przekonywał.Sfałszowane wybory i represjeZgodnie z białoruską konstytucją, głowa państwa jest wybierana co 5 lat w wyborach powszechnych. Łukaszenka rządzi od 1994 roku, wygrywając sześć kolejnych wyborów. Jego ostatni okres prezydentury nie jest uznawany przez państwa demokratyczne Zachodu, gdyż objął władzę w wyniku sfałszowania wyników wyborów i brutalnego stłumienia powyborczych protestów.Protesty na Białorusi trwały do listopada, a towarzyszyły im masowe represje, pacyfikacje i tortury. Zatrzymanych zostało 25 tysięcy osób, 12 zginęło, a ponad 70 zostało uznanych za zaginione. Represje nie ustały. W koloniach karnych dalej przetrzymywanych jest 1399 więźniów politycznych. Od początku tego roku zatrzymanych zostało ponad tysąc potencjalnych przeciwników reżimu.