„Trochę poetyckie zakończenie”. Tuż przed śmiercią w zakładzie karnym 82-letni Amerykanin Larry Webb przyznał się do zamordowania kobiety i jej 10-letniej córki niemal ćwierć wieku temu. Dzięki temu udało się odnaleźć szczątki ofiar. Na początku kwietnia Webb zmarł w zakładzie penitencjarnym Mount Olive w hrabstwie Fayette. Kilka godzin przed śmiercią wyznał, że w sierpniu 2000 roku zastrzelił 41-letnią Susan Carter i 10-letnią jej córkę Natashę Carter, a ich ciała pochował w płytkim grobie w lesie na swojej posiadłości w miejscowości Beckley.Opowiedział śledczym, że wdał się w kłótnię z kobietą, która mieszkała u niego w domu. Poszło o pieniądze. – Powiedział, że brakuje mu gotówki i uważał, że kobieta ją wzięła i wydała – relacjonował Ben Hatfield, prokurator hrabstwa Raleigh.Webb przyznał, że morderstwo „zrujnowało mu życie” i musiał zastrzelić córkę Susan Carter, żeby pozbyć się świadka. – Kiedy zabił obie, umieścił ich ciała w piwnicy domu. Przekonywał, że przepłakał noc. W kolejnych dniach wykopał zaś dwa płytkie groby w lesie na terenie swojej posiadłości – mówił Hatfield telewizji Fox News.Nierozwiązana sprawaFBI wznowiło nierozwiązaną sprawę śmierci Susan Carter i jej córki w 2021 roku. Lokalne media informują, że w październiku 2023 roku Webb został oskarżony o zabicie Natashy Carter i trafił do aresztu.Zarzuty usłyszał po tym jak w sypialni, w której spała dziewczynka znaleziono dziurę po kuli. Wyjęto pocisk, który został przebadany pod kątem śladów DNA. Badanie potwierdziło, że znajduje się na nim krew, która należała do 10-letniej dziewczynki.Wyznanie Webba doprowadziło do odnalezienia grobów kilka godzin po śmierci mężczyzny. Policja określiła to jako „trochę poetyckie zakończenie sprawy”.