Kolejna fabryka w ostatnich miesiącach. Co się dzieje? Producent opon Michelin likwiduje jedną z olsztyńskich fabryk, by przenieść ją na wschód dużo dalej niż sto mil. Niedawno decyzję o wyjściu z Polski podjął znany producent jeansów Levi’s. Czy to oznacza, że Polska przestaje być atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów? Zamykany zakład Michelin ma zostać przeniesiony – według portalu olsztyn.com.pl, który pierwszy napisał o sprawie – do Rumunii. Mowa o fabryce opon ciężarowych, inne zakłady francuskiego producenta zostają w olsztyńskim kompleksie.Rzecznik Michelin w Polsce Piotr Staszałek w odpowiedzi na pytania TVP Info potwierdził, że „fabryka przechodzi transformację, aby lepiej odpowiadać na potrzeby rynku”. Zakład produkujący opony do aut ciężarowych zostanie zamknięty do końca tego roku, ten produkujący opony osobowe i dostawcze zostanie doinwestowany. Rzecznik nie odniósł się do miejsca przeniesienia zamykanego zakładu, zdementował jednak pierwotne sugestie o możliwych zwolnieniach grupowych. – Redukcja zatrudnienia nie jest przewidywana – powiedział.Wielcy gracze wychodzą z PolskiW ostatnich miesiącach pojawiła się informacja, że znany producent ubrań Levi Strauss zamyka swoją płocką fabrykę. Nie podał, czy rezygnuje całkiem z produkcji w tej części Europy, czy też przenosi zakład, jednak wśród przyczyn uwzględniono koszty pracy, inflację, ceny energii. Zakład ma zostać wygaszony do czerwca, a 650 pracowników straci zatrudnienie. Trwają negocjacje dotyczące wysokości odpraw. Do grudnia tego roku ma zostać wygaszona fabryka silników w Bielsku-Białej należąca do światowego giganta – Stellantis. Scania zamknęła wytwórnię nadwozi w Słupsku. Fabrykę autobusów we Wrocławiu zamknął koncern Volvo. Wydawać by się mogło, że tracimy w oczach inwestorów. Z drugiej jednak strony, wspomniany Michelin w zeszłym roku zamknął zakłady w Niemczech, przenosząc część produkcji do Polski. Budowę ogromnej inwestycji w Polsce zapowiedział producent procesorów Intel. W zeszłym roku fabrykę otworzyła u nas chińska firma Minth Group, producent aluminiowych obudów do akumulatorów. Wysoka płaca, Polska się nie opłaca?Jak to z tą opłacalnością produkcji w Polsce jest? Chodzi tylko o to, że polski pracownik podrożał, a przez kryzys energetyczny i inflację żąda więcej? Jak tłumaczy TVP Info prof. Andrzej Cieślik z UW, patrzeć trzeba nie na koszty pracy jako takie, lecz stosunek kosztów do wydajności pracy.Jego zdaniem koszty pracy niewymagającej wyspecjalizowanych umiejętności wzrosły w ostatnich latach, dlatego nie należy się dziwić, że firmy, które szukały u nas takiej optymalizacji, przenoszą produkcję. – Ten proces będzie się nasilał wraz ze wzrostem kosztów pracy, i nie będzie się ograniczał tylko do firm z udziałem kapitału zagranicznego, ale również do krajowych, które będą przenosiły miejsca pracy za granicę – mówi prof. Cieślik.Jak tłumaczy, Polska wciąż jest atrakcyjna dla inwestorów i nie przewiduje odpływu zagranicznych firm, a jeśli utrzymamy tempo wzrostu PKB, powinno ich wręcz przybywać. Za zagrożenie uważa niestabilny system polityczny, a także niską jakość często zmieniających się przepisów prawnych. Ogon EuropyKoszty pracy w Polsce od 2020 r. wzrosły o 40 proc. Nie byliśmy w regionie wyjątkiem, jeszcze większe zmiany zaszły w Rumunii, Bułgarii, Litwie czy na Węgrzech. Wynagrodzenia w gospodarce od 2014 r. rosną średniorocznie o 6,5 proc., nadto wzrost płacy minimalnej z ostatnich lat sprawia, że zagraniczni inwestorzy nie patrzą na nas wyłącznie jako miejsce taniej siły roboczej. Presja na wzrost płac wciąż jest duża, jak zwraca uwagę Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan. Różnice nadal jednak istnieją. Średnie wynagrodzenie w Polsce jest dwukrotnie niższe od średniej UE, trzykrotnie niższe niż w Niemczech. Jak wyliczył Eurostat, godzina pracy Polaka kosztowała w zeszłym roku 14,5 euro. – Te stawki były w ogonie państw UE – mówi Mariusz Zielonka, dodając, że im dalej na wschód, tym taniej. – Biorąc pod uwagę jednak konieczność „doganiania” Europy Zachodniej, musimy wypracować sobie inną drogę do rozwoju niż relatywnie niskie koszty pracy. Ten element się już wyczerpuje – mówi Mariusz Zielonka.Eksperci nie spodziewają się odpływu inwestycji z Polski, bo o naszej atrakcyjności stanowi także geografia – leżymy na przecięciu szlaków komunikacyjnych z każdego kierunku. Eksperci w rozmowie z TVP Info przyznają, że praca nisko wykwalifikowana może i staje się mniej opłacalna, za to produkujemy lepszej klasy specjalistów. Jesteśmy drugim po Niemczech krajem, jeśli chodzi o liczbę absolwentów kierunków technicznych. W badaniach atrakcyjności dla inwestorów Polska nie ma się czego wstydzić. Polska wciąż atrakcyjnaKolejnym argumentem przemawiającym przeciw odpływowi zagranicznych producentów jest zatrudnienie. – Patrząc na liczbę np. zwolnień grupowych w Polsce, to dane Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej nie pokazują w ostatnich 3 latach ponadprzeciętnych wzrostów – mówi Mariusz Zielonka.Ostatecznie atrakcyjność Polski czy jakiegokolwiek innego kraju jest sprawą mocno indywidualną dla danego przedsiębiorstwa, czy branży, w jakiej działa. – Gdyby za wskaźnik atrakcyjności wziąć sumę napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych do PKB, to okazałoby się, że mało jest państw w Europie atrakcyjniejszych od Polski, pomijając np. Serbię, Albanię czy Gruzję – mówi Mariusz Zielonka. – Niestety ten wskaźnik jedynie wyjaśnia tylko ułamek całego procesu decyzyjnego o inwestycji w dany kraj – dodaje.Jak puentuje prof. Cieślik, to naturalny etap rozwoju gospodarki, wchodzenia przez nią na wyższy szczebel. Nie chcemy wiecznie być montownią Europy.