„Prawie trafiło mojego syna”. Obiekt, który kilka tygodni temu uderzył w dom na Florydzie, wywołał spore zamieszanie. Metalowy przedmiot przedarł się przez atmosferę, a następnie przebił kilka pięter budynku. – Prawie trafiło mojego syna – relacjonował właściciel domu. Teraz Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA przyznaje, że była to część Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Ważący niespełna kilogram metalowy cylindryczny przedmiot spadł jak grom z jasnego nieba 8 marca. Przedarł się przez dach i dwie kondygnacje domu w miejscowości Naples na Florydzie. Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. – Prawie trafiło mojego syna. Był dwa pokoje dalej i wszystko słyszał – mówi BBC właściciel nieruchomości Alejandro Otero. NASA przerywa milczeniePo kilku tygodniach niepewności NASA w końcu zabrała głos. Agencja potwierdziła, że obiekt był częścią ważącego ponad 2,6 tony osprzętu, który został wyrzucony przez stację po zainstalowaniu nowych baterii litowo-jonowych.Przedmiot wykonany z nowoczesnego stopu Inconel to w zasadzie część słupka używanego do montażu akumulatorów na palecie ładunkowej. Miał wymiary 10 na 4 centymetry – i choć wydaje się to niewiele, potrafił wyrządzić potężne szkody. Widać to na zdjęciach opublikowanych przez Alejandro Otero: Mieszkaniec Florydy był zdruzgotany„Oczekiwano, że sprzęt całkowicie spłonie podczas wejścia w ziemską atmosferę 8 marca 2024 roku. Jednak część przetrwała i uderzyła w dom w Naples na Florydzie” – podała NASA w oświadczeniu.– Trząsłem się, zupełnie niedowierzałem. Bo jakie są szanse, że coś spadnie na mój dom z taką siłą i spowoduje tak duże szkody – przyznaje mieszkaniec Florydy.Zobacz także: NASA ma plan, jak ostrzec ludzkość przed apokalipsą