16 kwietnia kończy 51 lat. 16 kwietnia 2024 roku Andrzej Poczobut kończy 51 lat, ale o świętowaniu nie ma mowy. Polsko-białoruski dziennikarz od trzech lat jest więźniem politycznym Aleksandra Łukaszenki. I choć mógł prosić o ułaskawienie, nie zrobił tego. – Mógłby podpisać jakiś świstek i pojechać do Warszawy czy Paryża, żeby mu się wygodnie żyło jako dysydent na emigracji. Tylko że walka z Łukaszenką jest prowadzona na Białorusi i on jest jej częścią – mówi w rozmowie z tvp.info Bartosz Wieliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i redakcyjny kolega Poczobuta. 25 marca 2021 roku Poczobut został zatrzymany. W procesie politycznym, który trwał od 16 stycznia 2023 roku, władze zarzuciły mu „podżeganie do nienawiści”. Poczobut był również oskarżony o wzywanie do działań na szkodę Białorusi. W maju zeszłego roku Sąd Najwyższy odrzucił apelację Poczobuta i utrzymał wyrok w mocy. A został skazany na osiem lat pozbawienia wolności. Trzy lata temu, razem z Poczobutem, zatrzymano Andżelikę Borys, szefową Związku Polaków na Białorusi. Borys została zwolniona po roku więzienia po staraniach jej matki. Poczobut kilkukrotnie odmawiał napisania wniosku o ułaskawienie, do czego namawiał go białoruski reżim. „Żadne ułaskawienia nie są mi potrzebne. Zwracać się czy prosić nie zamierzam. Nawet jeśli będą naciskać. W sprawach takich jak moja, takie zachowanie byłoby niemoralne i niewarte pamięci bohaterów Armii Krajowej. Z takim podejściem oczywiste jest, że czekają mnie długie odwiedziny w więzieniach i łagrach. Jednak tym, których godności i honoru bronię, było znacznie ciężej i ich przykład zawsze mnie inspirował. I to się nie zmieniło!” – pisał w jednym z listów. – W ogóle mnie to nie dziwi, ale nie mogę się z tego cieszyć, bo potrzebujemy Andrzeja żywego. Ale taki jest świat. Albo się walczy z reżimem, albo się idzie na kolaborację. Mógłby podpisać jakiś świst i pojechać do Warszawy czy Paryża, żeby mu się wygodnie żyło jako dysydent na emigracji. Jednak walka z Łukaszenką jest prowadzona na Białorusi i on jest jej częścią. Andrzej uznał, że jakiekolwiek pójście na kompromis będzie jego klęską – stwierdza Bartosz Wieliński.Kim jest Andrzej Poczobut? Poczobut urodził się 16 kwietnia 1973 roku w Brzostowicy Wielkiej pod Grodnem. Ukończył prawo na Grodzieńskim Uniwersytecie Państwowym. Należy do polskiej mniejszości na Białorusi. Na przełomie wieków rozpoczął działalność dziennikarską. Pisał w niezależnej prasie w Grodnie: „Pahonia”, „Dień”, „Miestnoje wriemia”, a także opozycyjnym ogólnokrajowym tygodniku „Narodnaja Wola” i tygodniku mniejszości polskiej „Głos znad Niemna”. Był korespondentem polskich mediów: „Gazety Wyborczej” i Radia Wnet. Pierwszy raz do aresztu trafił w 2011 roku. Postawiono mu zarzut zniesławienia Aleksandra Łukaszenki w szeregu artykułów w „Gazecie Wyborczej”, na portalu „Biełorusskij Partizan” oraz na jego blogu. W więzieniu spędził dwa lata. – Mówiąc o Andrzeju, trzeba przede wszystkim zaznaczyć, że jest dobrym człowiekiem. Wylewnym i serdecznym. Wielu polskich dziennikarzy cierpi na przerost ego. Andrzeja to nie dotyczy – mówi nam Bartosz Wieliński.Gdzie przebywa Andrzej Poczobut? Polsko-białoruski dziennikarz niemal pół roku temu trafił do kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Nowopołocku. Ograniczono mu prawo do korespondencji i poddaje się go torturom. Jego żona Oksana apelowała o zrobione mu badań lekarskich, bowiem w więzieniu przeszedł już covid, ponadto zmaga się z wadą serca. – Andrzej podjął decyzję wymagającą wielkiego poświęcenia. Jest polskim romantykiem. Ten gatunek już u nas praktycznie nie występuje. Bo przyzwyczailiśmy się do życia w wygodzie i dla nas walka o wolne media czy o demokrację odbywała się na manifestacjach. Po nich wraca się do domu, czy do redakcji, bez zagrożenia życia. Andrzej walczy o wolność swojego kraju, o wolność mediów, o demokrację i praworządność z narażeniem życia. Płaci taką cenę, jakiej nikt z nas by nie zapłacił – dodaje Wieliński. Dla Łukaszenki Poczobut jest problemem. Z jednej strony chciałby się go pozbyć, z drugiej przetrzymanie go jako zakładnika może być mu potrzebne w ewentualnych negocjacjach z Zachodem. – W momencie, gdy wojna w Ukrainie wejdzie w nową fazę, Łukaszenka może chcieć na nowo ustawić swoje relacje z Zachodem. Będzie miał masę argumentów, bo przecież ma mnóstwo więźniów politycznych, szacuje się, że nawet pięć tysięcy. Bo to nie tylko Andrzej Poczobut. Wystarczy wspomnieć Siarhieja Cichanouskiego, Alesia Bielackiego czy Marię Kalesnikawą. I białoruski dyktator może później tymi ludźmi „handlować” – ocenia dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Nikt nie wie w jakim stanie jest polsko-białoruski dziennikarz. Wiadomo natomiast, że był zamykany w karcerze. – Ostatni raz widzieliśmy Andrzeja podczas grudniowej rozprawy sądowej, po dwóch latach więzienia. Te zdjęcia były wstrząsające i było to celowe, żeby pokazać wszystkim, co dzieje się z przeciwnikami reżimu. To był też sygnał dla Swietłany Cichanouskiej: jeśli ten człowiek tak wygląda po dwóch latach więzienia, to możesz się domyślić w jakim stanie jest twój mąż po trzech latach – wskazuje Wieliński. – Nie mogę pogodzić się z bezsilnością, bo nie możemy w żaden sposób Andrzejowi pomóc. Najbardziej boję się, że nie wytrzyma tych tortur. Bo ciało ludzkie ma swoje ograniczenia, a Andrzej nie ma już 20 lat, tylko skończył 51 – ubolewa nasz rozmówca. Polska działa w sprawie Andrzeja Poczobuta Zarówno poprzedni rząd, jak i obecna władza naciskają na Białoruś w sprawie uwolnienie Poczobuta. Radosław Sikorski zapowiedział, że to jeden z priorytetów Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Polskie władze przyjęły uchwałę o uwolnienie opozycjonisty i nagłaśniają sprawę na arenie międzynarodowej. – Apelujemy i w Unii Europejskiej, i w ONZ, i we wszystkich możliwych ciałach, o zwiększenie sankcji na reżim, ale rzeczywiście mamy ograniczone możliwości, bo nie ma jak na Łukaszenkę wpłynąć – zaznaczył Władysław Teofil Bartoszewski, wiceminister spraw zagranicznych. Miesiąc temu redakcja „Newsweeka” odznaczyła Andrzeja Poczobuta nagrodą im. Teresy Torańskiej w kategorii „postać dziesięciolecia”. – Wybitny dziennikarz, kolega, człowiek twardszy niż stal. Andrzej nie mógł odebrać nagrody, bo siedzi w więzieniu. Ale przetrwa, zobaczycie. On jeszcze napisze tekst o upadku Łukaszenki – powiedział podczas gali dziennikarz „Newsweeka” Jacek Pawlicki.Bartosz Wieliński także apeluje o nagłaśnianie sprawy. – Nasz kolega jest więźniem politycznym i musimy być z nim solidarni. W tej sytuacji myślmy też o Białorusinach, którzy znaleźli schronienie w Polsce. Nie można od każdego człowieka wymagać takiego heroizmu, jakim wykazuje się Andrzej Poczobut. Każdy, kto ucieknie z Białorusi zasługuje na nasz szacunek, solidarność i zrozumienie – puentuje dziennikarz „Gazety Wyborczej”.