W zestawie stare i nowe sztuczki. Rosja przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu chce pogłębić podziały na kontynencie – ostrzega „Gazeta Wyborcza". I wskazuje, że w zestawie są stare i nowe sztuczki z katalogu operacji wpływu. W Europie – jak pisze „GW" – rosną obawy przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu.„Od dawna wiadomo, że Rosja rekrutuje posłów do Parlamentu Europejskiego jako agentów wpływu, finansuje skrajną prawicę, organizuje niezliczone kampanie dezinformacyjne i wpływa na ruchy anty-LGBT, środowisko akademickie i społeczeństwa obywatelskie" – czytamy w artykule, w którym przypomniano m.in., że w lutym PE ostrzegł, że Rosja próbuje siać podziały w całej Europie.Na celowniku: Niemcy, Francja i WłochyObawy o ingerencję Rosji w głosowanie w 2024 r. podzielają nie tylko politycy. „Rosja wykorzysta wybory europejskie jako rodzaj poligonu doświadczalnego, aby zobaczyć, jak ich strategie i taktyki sprawdzą się w wyborach w ogóle" – powiedział „GW" Anton Szechowcow, ukraiński politolog z Wiednia, który bada powiązania skrajnej prawicy w Europie i Rosji.„Ich głównym celem będzie osłabienie w jak największym stopniu politycznego i społecznego poparcia dla Ukrainy. Najprawdopodobniej użyją taktyki straszenia, propagując tezę, że ludzie lub politycy, którzy pomagają Ukrainie, wciągają społeczeństwa w wojnę z Rosją" – dodał Szechowcow, według którego priorytetowym celem rosyjskich ataków hybrydowych są dziś Niemcy, Francja i Włochy.„Są ekonomiczną siłą napędową całej Unii. Politycznie to kraje o najsilniejszym głosie w Unii" – ocenił Szechowcow.